21 ☀️ zabawa w bohaterów

369 73 13
                                    

  Katsuki nie wiedział, dlaczego Eijiro płacze, przez co w pierwszym odruchu miał ochotę się wycofać i udawać, że nic nie widział. Zaraz jednak przypomniał sobie, że jako i chłopak i przyjaciel, powinien chociaż spróbować dowiedzieć się, o co chodzi. Westchnął więc cicho i podszedł bliżej, ignorując telefon, który leżał na łóżku obok chłopaka.

  — Co jest? — zapytał cicho, siadając naprzeciwko niego na kołdrze i wyciągając dłoń, żeby potem powoli otrzeć policzek Eijiro z łez. 

  — Rozłączam się — odezwał się wtedy Ren, a chwilę później faktycznie po pokoju rozległ się odgłos przerywanego połączenia. 

  Katsuki nie wiedział, czy mu się nie wydawało, ale chyba usłyszał w jego głosie drżenie. On też ryczał? Co, do cholery, się stało?

  Przecież chyba nie...?

  — Eijiro? — Chłopak wziął drżący wdech, a Katsuki szybko zaczął łapać się każdego pomysłu, byle tylko odciągnąć ten jeden, na który wpadł przed chwilą. Niemożliwe. — Pokłóciliście się?

  — Nie. — Eijiro pokręcił głową, po czym przysunął się bliżej i nieco niezdarnie objął chłopaka ramionami. Czy to nie powinno być odwrotnie? Przecież to tak, jakby... jakby to on pocieszał albo... — Pani Chizuru nie żyje, Katsuki. Ren mi powiedział. 

  Och.

  Katsuki wbił wzrok w ścianę, zaraz jednak zamknął oczy. Więc jednak się nie mylił. Dinozaurzyca... babcia... jednak odeszła. Już nigdy jej nie zobaczy, a za kilka dni pojedzie na pogrzeb, gdzie zobaczy tę część swojej rodziny, do której wolałby się nie przyznawać. Zobaczy też Rena, który być może będzie próbował zgrywać chojraka, albo może tym razem całkiem się załamie. Może będzie krzyczał ze złości i bólu, jak miał w zwyczaju, gdy byli mali i gdy jeszcze żaden z nich nie był na tyle głupi, żeby tłamsić w sobie tego rodzaju uczucia. Tym razem, zamiast Katsukiego, będzie miał Eijiro, który przecież przed chwilą zadeklarował się, że przyjedzie na pogrzeb. Jego uściski były zawsze pełne ciepła i wsparcia, na pewno chętnie skorzysta z okazji. Może nawet będzie się cieszył z okazji do spotkania po trzech miesiącach rozłąki. Może będzie czerpał satysfakcję z tego, że znowu skupia na sobie uwagę chłopaka swojego kuzyna i znowu to on jest najważniejszy. Tylko on się liczy.

  Ten uścisk też jest przeznaczony dla niego.

  — Idę do łazienki — mruknął po kilku minutach Katsuki, gdy nie mógł już znieść jadu sączącego się w jego myśli z każdą kolejną sekundą. Eijiro skinął głową, spuszczając głowę, ale przedtem jeszcze posyłając mu pełne współczucia spojrzenie.

  Katsuki nie potrzebował litości, a strata babci być może nie zabolała go tak mocno, jak powinna. Nigdy nie byli specjalnie blisko, a teraz jej odejście równało się dominacji Rena. Głównie to wprawiało go w tak podły nastrój.

  Nie poszedł do łazienki, tylko do swojego pokoju, gdzie od razu wyciągnął telefon. Zastanawiał się, dlaczego nikt do niego nie zadzwonił, ale wtedy też zorientował się, że wyciszył powiadomienia i przegapił wszystkie sześć połączeń od matki. Nie chciał tego robić, nie naprawdę, ale koniec końców stwierdził, że i tak spróbuje. Może między nimi będzie lepiej, jeśli przekona rodziców, żeby nie zabierali Eijiro na pogrzeb? Może on i Ren wreszcie się od siebie oddalą?

  — Katsuki, wreszcie, czemu nie odbierałeś? — wyrzuciła z siebie Mitsuki Bakugo, gdy tylko odebrała telefon, a jej syn zacisnął zęby, gotów na reprymendę, która jednak nie nastąpiła. — Dzwoniłam, bo dowiedziałam się, że...

— Babcia nie żyje, wiem. Ren powiedział Eijiro — przerwał jej szybko Katsuki, słysząc płaczliwą nutę w jej głosie. Jeszcze tego mu brakowało, żeby i ona zaczęła ryczeć.

  — Och... Tak, więc... Zwolnimy cię z lekcji na jeden dzień, bo pogrzeb... — Widocznie nieco trudno było jej pozbierać myśli, ale ostatecznie i tak dała Katsukiemu informację, której potrzebował.

  — Eijiro chce jechać — mruknął, zastanawiając się, jak dobrać swoje myśli w słowa. Jeśli nie obierze tego w jakąś łzawą otoczkę, matka tylko się na niego wkurzy i koniec końców jego chłopak o wszystkim się dowie, a wtedy czekałaby ich kolejna kłótnia, może gorsza od poprzednich. — Ale ja...

  — Tak, też myślałam, żeby go wziąć, jeśli będzie chciał. Ren bardzo go polubił i... no, tak sobie pomyślałam... Shigeru i Rei prędzej go dobiją niż pocieszą, być może będzie potrzebował kogoś, kto... Teraz, gdy ona mu nie pomoże... — westchnęła ciężko jego matka, w końcu nie kończąc chaotycznej myśli, a Katsuki zmarszczył brwi. No cóż, miała rację, ale przecież jego kuzyn i Eijiro tyle rozmawiali, że chyba już bardziej pocieszony być nie mógł, nie? Poradzi sobie.

  — Nie lubię swojego Daru — mruknął Ren, siadając na pufie w ich domku na drzewie. Było słoneczne popołudnie, a Katsuki ze skupieniem testował na torze swoje nowe modele wyścigówek. Zawsze wolał bawić się figurkami bohaterów, ale przecież nową zabawką nigdy by nie pogardził. — Twój jest lepszy.

  Miał może pięć lat, Katsuki prawie siedem. Zerknął na niego przez ramię, unosząc jedną brew. 

  — No najlepszy, wiadomo. — Ren uśmiechnął się słabo. Uwielbiał opowieści o bohaterach, ale gdy bawili się w nich, sam zawsze wolał udawać podziwiającego ich cywila albo od biedy złoczyńcę niż jednego z nich, chociaż wujek Katsukiego zawsze go do tego zniechęcał. 

  — Tak, a mój... Tata chyba jest zły — wyznał Ren cicho, nerwowo bawiąc się palcami. — Mówił, że z nim do niczego się nie nadaję. 

  — Bzdury — żachnął się Katsuki, a w oczach Rena zabłysły iskierki nadziei. — Będziemy razem bohaterami. Ja lepszym, ale ty możesz być numerem dwa. 

  — Dzięki. — Ale mina i tak mu zrzedła i już trochę poirytowany jego zachowaniem Katsuki zmarszczył brwi.

  — Albo możesz mi pomagać. Wolisz?

  — Chyba tak. — Tego akurat Katsuki nie mógł zrozumieć, zawsze przecież wszyscy woleli być głównymi bohaterami niż tylko... wspierać. Ren był dziwny i mały, ale to nic. Umiał się bawić lepiej niż ten głupi Deku i wszyscy inni koledzy w jego wieku razem wzięci.

  — To ty będziesz mi pomagał, a ja będę cię chronił! — krzyknął nagle Katsuki, któremu już przypadł do gustu nowy pomysł.

  — Przed... przed tatą też? — zapytał cicho Ren, ale już wstawał z pufy, żeby podejść bliżej kuzyna.

  Dziwne pytanie, ale Katsuki niezbyt się nim przejął.

  — No jasne! Przed wszystkim, zawsze, słowo bohatera! — Poklepał Rena po głowie. — Nie mazgaj się już. Będzie dobrze.

  Ren uśmiechnął się szeroko, a Katsuki obiecał sobie, że nigdy nie złamie danego słowa bohatera. W końcu będzie najlepszym z nich wszystkich!

 — No, więc... co chciałeś powiedzieć? — zapytała jego matka po chwili ciszy, wyrywając go z zamyślenia.

  Właśnie, co chciał powiedzieć?

  — Ja... nic. Nieważne — wydukał w końcu, zaciskając dłoń w pięść. — Powiem Eijiro.

  — Dobrze... Naprawdę cieszę się, że go masz, wiesz? — powiedziała jeszcze Mitsuki, po czym się rozłączyła. Co jej nagle odbiło?

  I co Katsukiemu nagle odbiło? Powoli chyba zaczynał się rozklejać, cholera jasna. Przecież nie chciał żeby Eijiro jechał z nimi na ten pogrzeb, a jednak... jednak nie mógł tego z siebie wydusić, gdy przyszło co do czego. Ze względu na Rena? Bo nagle przypomniał sobie o jakiejś durnej obietnicy złożonej prawie dziesięć lat temu, złamanej pewnie dziesiątki razy? Zachowywał się jak pizda, był na siebie zły, na swojego chłopaka też, na wszystko w ogóle. Początkowo planował wrócić do pokoju Eijiro i może trochę z nim posiedzieć, ale teraz nie chciał widzieć jego twarzy, a tym bardziej jego łez.

  Miał naprawdę serdecznie dość.

,,I'm not his boyfriend", czyli jak ukryć to, co zdarzyło się w ferie ||KiribakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz