18 ☀️ ten główny powód

453 75 19
                                    

  W szpitalnej sali wcale nie było zimno, ale Ren, który co chwilę nerwowo pocierał o sobie obie dłonie, miał wrażenie, że gdyby tego nie robił, już dawno zamarzłyby mu na kość. Równocześnie jednak czuł, że pot spływa mu po karku i jest mu naprawdę duszno, nie chciał jednak otwierać okna bez wcześniejszego poproszenia o zgodę lekarzy. Bał się cokolwiek zrobić, bojąc się, że może przez głupi przypadek doprowadzić do tragedii.

  — Powinieneś już iść — odezwała się babcia leżąca na łóżku przy którym siedział. Jej głos drżał jak liść na wietrze i Ren bardzo nie chciał myśleć o tym, że takie liście mają to do rzeczy, że bardzo szybko odpadają. — Shigeru się wścieknie.

  Ren nie musiał na nią patrzeć, żeby wiedzieć, jak teraz wygląda. Siwe włosy zostawili jej rozpuszczone, bo w zwykłym dla niej ciasnym koku leżeć byłoby przecież niewygodnie. Założyli jej maskę na twarz; ,,żeby łatwiej się oddychało", tłumaczyli Renowi, jakby był małym dzieckiem. W ręce powtykali te wszystkie obrzydliwe rurki, równie przezroczyste co skóra babci, która teraz była tak blada, że każdy mógłby bez problemu policzyć malujące się pod nią żyły. Nawet surowy i pełen pasji blask w jej oczach przygasł i tego Ren już nie mógł wybaczyć.

  Patrzył więc wszędzie, tylko nie na nią. Na bladobłękitne, nieco brudne już ściany, na białe żaluzje, na kolorowe tabletki przynoszone przez pielęgniarki, na szare płytki i mały kolorowy dywanik, który był tak brzydki, że każdy szanujący się człowiek z choćby odrobiną dobrego gustu już dawno by go wyrzucił. Przede wszystkim jednak na swoje ręce, które wciąż pocierał, czasem bawiąc się też telefonem, co ostatnio również weszło mu w nawyk.

  — Trudno.

  — Twoja edukacja jest ważna. Jak nie będziesz się uczył, nie dostaniesz stypendium.

  Temat stypendium ostatnio poruszała bardzo często, tak samo jak i spadku, przez co Ren często miał ochotę zakryć sobie uszy i nucić coś pod nosem, mimo że normalnie wstydził się śpiewać. Babcia mówiła, że gdy dorośnie, ojciec na pewno wyrzuci go z domu, a wtedy poza spadkiem będzie potrzebował jeszcze innych środków do życia. Uczyła go wszystkiego jeszcze w tych ostatnich chwilach, które jej pozostały.

  Ren bardzo nie chciał jej wierzyć, gdy mówiła o ostatnich chwilach. Przecież nie umrze, nie zostawiłaby go. Przecież tylko żartuje, kpi sobie z niego, jak zwykle. Wie, że bez niej sobie nie poradzi, bo ona jest jedynym powodem, dla którego wytrwał do tej pory.

  — Nie ruszę się stąd.

  — Po kim ty masz ten upór... — westchnęła babcia ciężko, a Ren wywrócił oczami, bo kto jak kto, ale ona akurat dobrze wiedziała, że po niej.

  — Ojciec będzie musiał mnie wyciągnąć siłą.

  — Uważaj, bo naprawdę to zrobię. Do samochodu, już. — Znajomy głos Shigeru Koyamy natychmiast sprawił, że Ren cały się spiął i wyprostował, zbladłszy.

  — Nie zwracaj się do niego takim tonem — warknęła babcia, ale w jej głosie brakowało zwykłej stanowczości. Ren w myślach przepraszał ją za to, że znowu musi się za nim wstawiać. Niekończące się koło, bo znów nie był w stanie się odezwać.

  Tchórz.

  — Nic ci do tego. Zaraz i tak przyjdą tu lekarze, więc idziemy, Ren. Słyszysz, co do ciebie mówię?!

  Ren wstał powoli, wkładając ręce do kieszeni i zdobywając się na choć tyle odwagi, żeby posłać ojcu wściekłe spojrzenie. Nie poczuł się przez to lepiej, a już zwłaszcza nie wtedy, gdy zobaczył jego minę.

  — A jeśli znowu nie przyjdziesz na trening, zabronię ci tu przychodzić.

  Przerażenie cieniem padło na twarz Rena i Shigeru Koyama to zauważył, uśmiechając się szyderczo.

,,I'm not his boyfriend", czyli jak ukryć to, co zdarzyło się w ferie ||KiribakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz