20 ☀️ zanim odejdziesz

413 78 32
                                    

  Katsuki i Marie Chatier rozstali się niedługo po wyjściu z restauracji. Dziewczyna widocznie wyczuła zmianę w jego nastroju, ale też, jak mówiła, musiała wreszcie wrócić do roboty, bo przecież nawet fanatykom czasem kończy się cierpliwość, a kobieta na wiadrze raczej nie była tego wyjątkiem.

  — Jutro raczej też będzie gorąco — rzuciła mimochodem, gdy odprowadził ją do namiotu. — A spacerowanie samej jest nudne.

  Skinął głową na znak, że zrozumiał aluzję, po czym poczekał jeszcze, aż Marie Chatier i jej klientka wejdą do namiotu, zanim sam odszedł niespiesznym krokiem. Chyba nie chciał jeszcze wracać, miał przeczucie, że znów zacznie kłócić się z Eijiro. Nie chciał nawet o nim myśleć (i o tym, że znowu będzie siedział w pokoju cały dzień i rozmawiał z Renem, i znowu, i znowu), wbijał więc wzrok w chodnik i liczył rozcięcia w płytkach. Kiedy był mały, zawsze wmawiał sobie, że gdy na taką nastąpi, będzie miał pecha. Ile to się uzbierało przez te wszystkie lata...

  Być może jego zazdrość była tak samo irracjonalna. Może jednak przesadzał. Eijiro był lepszym przyjacielem niż chłopakiem, to już wiedział, ale... sam był beznadziejny w obu przypadkach, więc chyba nie mógł aż tak wybrzydzać. Chyba nawet nie powinien, bo wiele już razy deklarował wszem i wobec, że nienawidzi hipokrytów, a tu proszę. Mówienie czegoś takiego najwyraźniej samo w sobie było hipokryzją.

  Gdy doszedł do akademika nieco okrężną drogą, nieco się już uspokoił. Był pewien, że gdy tylko zobaczy telefon Eijiro, wszystko wróci do niego z taką samą siłą - hej, nie był cudotwórcą - ale póki co chciał chociaż udawać, że jest okej. Może nawet przywitać się ze swoim chłopakiem normalnie, kto wie. Może oszczędzić mu oburzonego: ,,Kto ci pozwolił mówić o czymkolwiek Todorokiemu?".

  Stanął pod drzwiami swojego pokoju na szczęście niezaczepiony przez nikogo. (Chociaż może to pech, może ten jeden raz inni by się przydali, żeby mógł się na nich wyżyć przed konfrontacją z Eijiro). Ze środka przez drzwi słychać już było głos chłopaka, dziwnie cichy jak na to, że ściany w akademiku były niestety dość cienkie.

  Jeden głęboki wdech, policzenie w myślach do pięciu w tył (choć nigdy nie działało), zmarszczenie brwi. Katsuki wszedł do środka.

  Eijiro siedział na łóżku z twarzą odwróconą do okna. Bezustannie drżącym głosem szeptał coś do telefonu, coś, co brzmiało jak: ,,Przyjadę, obiecuję". Gdy usłyszał skrzypnięcie otwieranych drzwi, odwrócił głowę i spojrzał na Katsukiego, który momentalnie poczuł się tak, jakby ktoś go spoliczkował.

  Co się stało? Dlaczego Eijiro płakał?

☀️

  Katsuki od rana był jakiś nieobecny (choć wciąż spali razem, właściwie zachowywali się tak, jakby było całkiem odwrotnie), ale Eijiro postanowił zostawić go w spokoju. Bał się kolejnych kłótni, choć może nie było to zbyt męskie podejście. Ale czy psucie sobie relacji z tak ważną osobą było? No właśnie. Dlatego też nawet popołudniu, gdy ten wyszedł, Eijiro nie zapytał, gdzie. Udawał, że się uczy, tak naprawdę zerkając co chwilę na telefon, bo, po pierwsze, jego uzależnienie znowu dawało o sobie znać, a po drugie... Ren nie dawał po sobie znaku życia, mimo że w ten dzień nie powinien być w szkole. Być może wcześniej pojechał do szpitala? Ale czy w ogóle wolno było mu to robić?

  W końcu napięcie stało się nie do wytrzymania, a wmawianie sobie, że nic się nie dzieje, nie pomagało. Eijiro z ciężkim westchnieniem jeszcze raz sprawdził, czy może jakimś dziwacznym przypadkiem nie przegapił jakiejś wiadomości, po czym zrezygnowany postanowił zejść ja dół i tam ewentualnie wdać się z kimś w rozmowę, żeby choć na moment zapomnieć o Renie. Odłożył telefon, za bardzo by go rozpraszał.

,,I'm not his boyfriend", czyli jak ukryć to, co zdarzyło się w ferie ||KiribakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz