Minął następny tydzień, a potem kolejny i jeszcze trochę, a Eijiro w głowie zdążył zaświtać pomysł, który notorycznie nie dawał o sobie zapomnieć w chwilach, gdy absolutnie nie mógł go zrealizować albo chociażby na spokojnie go przemyśleć. Do ułożenia planu realizacji trzeba było spokoju i ciszy, a tego akurat od powrotu do szkoły bardzo chłopakowi brakowało. Przyczyną oczywiście był Katsuki.
Ich przyjaciele zdążyli już kilka razy wytknąć im, że spędzają razem każdą wolną chwilę, a nie wiedzieli przecież, że chłopcy i w nocy wymykali się ze swoich pokoi i spali razem, mając nadzieję, że dzielący z nimi piętro Shoji niczego się nie domyśli. Póki co się udawało, podobnie jak zwyczajowe już chowanie się w pustych klasach lub kantorkach na przerwach. Trochę się od siebie uzależnili, ale Eijiro to nie przeszkadzało, bo uczucie temu towarzyszące było po prostu cudowne. Nigdy nie czuł się tak męsko jak wtedy, gdy był z Katsukim. Może dwóch facetów w związku to faktycznie dobra receptura?
Oczywiście wiedział, że to nie będzie trwało wiecznie – Katsuki był raczej typem samotnika i ciągłe przebywanie w towarzystwie prędzej czy później musiało zacząć go irytować, a on sam... cóż, choć zazwyczaj tryskał energią, i jemu zdarzało się mieć dni, gdy jego bateria po prostu się wyczerpywała i mrugała ze złością, gdy tylko ktoś próbował odpiąć ją od ładowarki. A to, że ładowarką zamiast chwilowej samotności powoli stawał się jego chłopak, było całkiem inną sprawą.
W każdym bądź razie ciągłe przebywanie w towarzystwie kogoś, kto, przyznajmy to szczerze, bezustannie Eijiro rozpraszał, wcale nie sprzyjało obmyślenia sposobu na... na zaproszenie go na ich pierwszą randkę.
Randka. Mimo że całowanie się nie było już dla nich aż tak zawstydzające i nowe, sama myśl o takim... oficjalnym wyjściu, sprawiała, że chłopak czuł się głupio. Miał tylko nadzieję, że równie głupio nie wygląda, rumieniąc się na przykład. Nie miał jak sprawdzić, nie miał również nikogo, kto mógłby mu pomóc. Nikt z klasy nie wiedział i nie mógł wiedzieć, a poza nią... przecież nie może zadzwonić do pani Mitsuki albo pana Masaru i poprosić ich o to, żeby razem z nim wybrali miejsce na idealną randkę z ich synem. Brr, na samą myśl o tym Eijiro przechodziły ciarki.
— Znowu o tym myślisz? — wyrwał go z zadumy głos Katsukiego, który rozciągnięty jak kot na łóżku wpatrywał się w niego spod przymrużonych oczu.
— O czym? — zapytał niewinnie Eijiro, mając nadzieję, że uda mu się wymigać od odpowiedzi.
— Ty mi powiedz.
Tym razem w głosie Katsukiego pojawiła się ostrzegawcza nuta i irytacja, a Eijiro już dawno uznał, że woli go nie denerwować, gdy nie ma ku temu powodu.
— A co, zrobiłem jakąś dziwną minę, że pytasz?
— Tak, nie zmieniaj tematu. — Och, więc się zorientował. Cóż, tym razem widocznie zabrakło szczęścia.
— Um... Nie przejmuj się, to nic takiego. Tylko trochę się martwię, że, nie wiem... może ktoś już wie? — Kilka razy już poruszali ten temat, więc wymówka nie była wyssana z palca... a Katsukiemu najwyraźniej nie podobało się to, że, chcąc nie chcąc, musi ją zaakceptować.
— A ty znowu o tym... — burknął, poprawiając się na poduszce i patrząc spode łba na Eijiro, który oparł podbródek o oparcie krzesła, na którym siedział, i uśmiechnął się niemrawo.
— Wiem, wiem, przesadzam.
— Przecież uważamy. Naprawdę nie rozumiem...
— Może uważamy za mało? Wczoraj Aizawa prawie nas nakrył... — Eijiro speszył się na samą myśl o mało męskiej ucieczce z miejsca zbrodni, jaką był jeden z mniej uczęszczanych korytarzy. Skąd mieli wiedzieć, że nakryje ich ktoś znajomy? Dobrze chociaż, że udało im się od siebie odskoczyć w porę...
— No dobra, ale nie nakrył, tak? Za dużo o tym myślisz.
— Wiem...
Katsuki zmarszczył brwi. Być może to nieco smutne spojrzenie Eijiro go do tego skłoniło, a być może sam miał ochotę, a wcześniej nie chciał się narzucać (co mniej prawdopodobne, bo... bo cóż, to on, bezwzględny jak zawsze), ale powiedział:
— Chodź tu. Musisz zacząć myśleć o czymś innym.
— O tobie? — prychnął rozbawiony Eijiro, faktycznie siadając obok chłopaka i pozwalając mu na lekki pocałunek w usta.
— Nie, o mnie i tak ciągle myślisz.
— Nie mogę zaprzeczyć?
— I tak nie uwierzę.
Cóż, miał rację, a ten pewny siebie, tak charakterystyczny uśmieszek był gwarancją, że to nigdy się Eijiro nie znudzi.
— Nie możesz cały czas tak smęcić, bo, kurwa, niszczysz całą zabawę. — Raczej na pewno chodziło mu o nastrój, a nie żadną zabawę, ale jego wewnętrzny gremlin zabraniał mu powiedzieć tego na głos, bo to zbyt gejowe.
Najwyraźniej bycie z chłopakiem samo w sobie nie było aż tak gejowe.
— Jak cały czas będziesz o tym mówił, to nie zacznę myśleć o czymś innym — zauważył przytomnie Eijiro, za co został bestialsko uderzony w ramię.
— Zamknij się.
Tyle że Eijiro nie chciał się zamknąć. Był szczęśliwy, był tak bardzo szczęśliwy, że ta jedna, ważna myśl znów powróciła na uprzywilejowane miejsce spośród wielu innych i gdy tak beztrosko patrzyli sobie w oczy i rozmawiali o głupotach, nie mógł nie wypalić:
— Chodźmy w sobotę do kina. — Zaraz potem zmienił zdanie: — Albo do salonu gier. — Tylko czy na pewno? — Ee, wesołe miasteczko? Albo restauracja, czekaj, ja...
— Eijiro, kurwa mać, mówże jak człowiek.
No nie pomogłeś, przeszło przez myśl Eijiro, ale oczywiście nie powiedział tego na głos, bo zaraz padłoby pytanie: ,,w czym?", na które nie chciał szczegółowo odpowiadać.
— No... chodźmy na frytki czy coś. — Weź się w garść, bądź mężczyzną! — Na randkę.
Katsukiego chyba zatkało, bo oczy otworzył równie szeroko co usta i Eijiro musiał przyznać sobie w myślach order, jako że był prawdopodobnie pierwszą osobą, która wymusiła na nim taką reakcję.
— Na randkę?
Powtórzenie tego wymagało chyba jeszcze więcej odwagi, bo przecież po tym już nie można było niczego obrócić w żart, ale Eijiro wziął się w garść i odpowiedział pewnie:
— Tak. Na randkę.
Katsuki znów zrobił tę skrajnie zszokowaną minę, a zaraz potem, prawdopodobnie wtedy, gdy zdał sobie sprawę, co robi, natychmiast usta zamknął i zmarszczył brwi.
— Taką... jak Deku, Mieszaniec i Uraraka? — zapytał w końcu, widocznie bardzo starając się ukryć nerwowość. Eijiro uśmiechnął się delikatnie, głównie dlatego, że trochę rozczuliła go ta nieporadność, ale też dlatego, że wreszcie to nie on był tym wiecznie zdenerwowanym!
— No... w sumie to chyba tak, tylko że we dwójkę.
— I będziemy się całować? Publicznie?
— Jeśli chcesz ryzykować, to chyba możemy...
— Nie trzeba.
— Zdecydowanie nie trzeba.
Chłopcy uśmiechnęli się do siebie delikatnie, bo jak zwykle w takich momentach rozumieli się bez słów. Gdy jednak ich spojrzenia się zetknęły, lekko speszony Katsuki szybko odwrócił wzrok.
— No to chodźmy na tę durną randkę.
— Jutro?
— Mhm...
Katsuki wstał, po czym wymamrotał coś o tym, że musi iść do łazienki. Eijiro naturalnie wiedział, że wcale nie o nią chodzi, a o potrzebę przemyślenia tego wszystkiego na osobności. Sam też chętnie zamierzał z okazji skorzystać, w końcu tak naprawdę niczego nie przemyślał i... Boże, serio, frytki? To ich pierwsza randka! Z prawdziwego zdarzenia! Tak męska, jak tylko się da!
Potrzebował dobrych pomysłów, ale póki co nie miał żadnych...
![](https://img.wattpad.com/cover/288980097-288-k867381.jpg)
CZYTASZ
,,I'm not his boyfriend", czyli jak ukryć to, co zdarzyło się w ferie ||Kiribaku
Hayran Kurgu(DRUGI TOM ,,《I'm his boyfriend》, czyli jak zakochać się w dwa tygodnie") Bakugo i Kirishima mają sporo na głowie. Muszą przykładać się do nauki, wciąż trenować i rozwijać swoje umiejętności bohaterskie w elitarnej szkole UA, a przy tym... ukrywać s...