36 ☀️ istny armagedon

409 52 88
                                    

  Był ciepły jesienny wieczór, słońce już kryło się za horyzontem, a Eijiro Kirishima, co dwie minuty ciężko wzdychając, rozprawiał się z zadaniem domowym z matematyki. Już dawno obiecał sobie, że w piątki wieczorem będzie brał się za siebie i ciężko się uczył, a tu proszę, on wciąż myślał tylko o swoich przyjaciołach z klasy i spoza niej, którzy na pewno spędzali początek weekendu w inny, dużo ciekawszy sposób... Chociaż nie wszyscy, Ren pewnie też się uczył. Tyle że jemu przychodziło to łatwo jak oddychanie, a Eijiro przeżywał prawdziwe katusze.

  Ashido, Kaminari i Sero, którzy postanowili, że zaciągną Jiro i Hagakure do gry w Monopoly... (doskonale wiedząc, że Kaminari wygra, a potem się przyzna do oszustwa, ale i tak nie przeszkadzało im to w zabawie)... Todoroki, Uraraka i Midoriya gdzieś na romantycznym spacerku, może nawet w obrębie UA, bo starali się być odpowiedzialni. Na randce nie-randce we trójkę, bo jakżeby inaczej... Asui, Tokoyami, Oijiro i Koda oglądający filmy przyrodnicze, może w towarzystwie Sato z popcornem... Katsuki i Marie Chatier, którzy pewnie... tak, na to Eijiro nie miał pomysłu. Wciąż nie do końca rozgryzł ich relacji.

  W każdym razie możliwości było mnóstwo, a on nie mógł zastanawiać się nad nawet jedną, bo wiedział, że gdy już zacznie, nie będzie mógł przestać, a wtedy matematyka...

  — Jebać wszystko — burknął ze skwaszoną miną, po czym wstał od biurka i wyszedł na balkon, nie narzucając na siebie żadnej bluzy.

  Gdy tylko wyszedł z pokoju, zdał sobie sprawę, że nie jest sam. Wiedziony instynktem spojrzał w bok i zobaczył Katsukiego, który przez ułamek sekundy patrzył na niego ze zdziwioną, nieco głupią miną, nim zdołał się otrząsnąć i zapytać:

  — Co tu robisz?

  — No wiesz, to jednak mój balkon — zauważył Eijiro trzeźwo, bo faktycznie dzieliła ich pewna przestrzeń. — Nawet nie będę nic mówił, słowo.

  Koniec końców nie dotrzymał obietnicy. Między nimi wszystko naprawdę zaczęło się układać, było niemalże jak przed feriami zimowymi, prawie znów byli najlepszymi przyjaciółmi i Eijiro znowu czuł się swobodnie, rozmawiając z Katsukim, i teraz naprawdę nie mógł zrozumieć, jak doszło do tych ich wszystkich okropnych kłótni... Może po prostu nie byli gotowi na związek, a odpowiedzialność ich przeniosła? 

  Eijiro westchnął, opierając się o barierkę z delikatnym uśmiechem na twarzy.

  — To mi coś przypomina — wyszeptał, zanim zdążył to przemyśleć. Mówił naturalnie o ich pierwszym pocałunku w nocy w schronisku, tyle że wtedy byli na jednym balko... — Co robisz?! — krzyknął zdziwiony, a Katsuki, który zdążył już za pomocą swojego Quirk błyskawicznie przerzucić się na drugi balkon, jego balkon, tylko parsknął.

  — Daj spokój, nic takiego nie zrobiłem. — Uśmiechnął się, a Eijiro nagle miał wrażenie, że coś się zmieniło, jakby przekraczając balkonowe barierki Katsuki przeskoczył jakiś mur między nimi i teraz wreszcie znowu byli po tej samej stronie...

   — Przepraszam — wyszeptał cicho Eijiro, a gdy Katsuki uniósł brew, dodał: — Za wszystko, Kats. Byłem dupkiem.

  — Byłeś, ja też — przyznał Katsuki, przypatrując mu się uważnie, a to, że właściwie tym sposobem przyjął przeprosiny, wzbudziło w Eijiro nadzieję.

  — Między nami już okej...?

  Przez chwilę słyszał tylko głośne bicie swojego serca. Czuł się tak jak przed pocałunkiem albo wyznaniem miłości czy czymkolwiek w tym stylu, tyle że tym razem chodziło o coś zupełnie innego, właściwie znacznie ważniejszego. Fundament.

,,I'm not his boyfriend", czyli jak ukryć to, co zdarzyło się w ferie ||KiribakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz