26 ☀️ niekochane dzieci

368 68 10
                                    

  Tego dnia nie było specjalnie gorąco, ale gdy Bakugo wszedł do namiotu Marie Chatier, przekonał się, że jest w nim niebotycznie wręcz duszno. Sądząc po tym, jak dziewczyna wachlowała się złożoną na wpół kartką z wypisanymi horoskopami po twarzy, najprawdopodobniej ona też tak sądziła. Miała przymknięte oczy i widocznie umierała od zaduchu, ale mimo to uparcie trwała na miejscu i czekała na potencjalnych klientów.

  — Proszę się rozsiąść, duchy... — Otworzyła jedno oko, po czym zrzedła jej mina. — No nie, to ty.

  — Spieprzaj — fuknął Katsuki, rozsiadając się wygodnie na stosie poduszek z frędzlami i posyłając jej naburmuszone spojrzenie. — Po co w ogóle jeszcze to robisz?

  — Pytałeś już. Dla pieniędzy, czego innego?

  — Po co ci pieniądze, mieszkasz sama czy jak? — Mimo że każda próba dowiedzenia się czegoś więcej o Marie póki co kończyła się fiaskiem, Katsuki nie zamierzał się poddawać. To nie fair, że ona tyle o nim wiedziała, a on o niej prawie nic.

  — Nie mieszkam, ale zamierzam — ucięła temat, zaczynając tasować karty wprawnymi ruchami. — Partyjkę?

  — A to nie te do wróżenia?

  Zerknęła na karty zdezorientowana, po czym skinęła głową i odłożyła talię na bok, sięgając po kolejną.

  — Faktycznie.

   — Skąd w ogóle wzięłaś ten namiot? Poważnie, zaraz się ugotuję i wysadzę go w powietrze.

  — Jeśli taki masz zamiar, wyjdź, bo wydałam na niego wszystko, co zarobiłam — burknęła, a Bakugo nasunęło się kolejne pytanie: jak zarobiła?

  Może jednak była prostytutką? W końcu przy ich pierwszym spotkaniu, hm... Chociaż mówiła, że to tylko droczenie się.

  Teraz w sumie nie miałby nic przeciwko, gdyby chciała się z nim trochę podroczyć. Gdy spod długich rzęs wpatrywała się w niego tym znudzonym spojrzeniem i tasowała karty, była naprawdę, naprawdę ładna.

  — O czym myślisz? — zapytała w końcu nieco poirytowana, a on uśmiechnął się drwiąco, w duchu trochę ciesząc się, że jednak nie jest do końca prawdziwą wróżką.

  — Nie widzisz?

  — Przestań, dobrze wiesz, że tego nienawidzę — burknęła, rozdając karty i chowając połowę twarzy za swoją talią. — Ja zaczynam.

  Katsuki miał dobre karty, ale Marie była silną przeciwniczką, zwłaszcza na trzeźwo (a teraz chyba trzeźwa była, w każdym razie nie czuł alkoholu), poza tym oszukiwanie z jej Darem przychodziło jej nadzwyczaj łatwo. Mimo to, postanowił wygrać.

  — Coś cię męczy — stwierdziła niby od niechcenia gdzieś w połowie tury, gdy głowił się nad tym, jak tu zakończyć jej chwilową oczywiście przewagę. — Dawno nic nie mówiłeś o swoim chłopaku — dodała, a wtedy Katsuki zesztywniał, wbijając wzrok w karty i zaciskając usta w wąską linię.

  Nie po to tu przychodził, żeby o nim myśleć...!

  — Trafiłam, hmm? — wymruczała, mrużąc oczy i w tym momencie naprawdę wyglądając jak rozbawiony kot z tymi jej wąskimi źrenicami i stylizowanymi na kocie uszka koczkami na głowie.

  — Zerwaliśmy przed przerwą.

  — Wow, nie spieszyłeś się z nowinkami. — W jej głosie wybrzmiała nutka irytacji, ale nie wydawała się być zła... tyle że Katsuki nigdy nie był zbyt dobry w odczytywaniu cudzych emocji i nie mógł wiedzieć na pewno.

,,I'm not his boyfriend", czyli jak ukryć to, co zdarzyło się w ferie ||KiribakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz