#4

424 17 0
                                    

Pov: Y/n
Jako że dziś mamy poniedziałek musiałam wstać rano, czyli o 6. Miałam wykłady na uczelni dopiero o 9 ale ja wiem że gdybym wstała później to bym się nie wyrobiła. Przez pierwszą godzinę leżałam w łóżku i przeglądałam social media między innymi był to Instagram. W końcu przez przypadek znalazłam konto Nick'a. Wyskoczyło mi w proponowanych więc wszedłam na jego profil i od razu dałam mu obserwację których miał zaledwie dwa tysiące więcej ode mnie. Jego zdjęcia była nawet fajne a przy najnowszym sprzed dwóch dni zostawiłam polubienie. Było to zdjęcie z tamtej imprezy. Na zdjęciu był on i jakiś blondyn który wydawał mi się jakiś znajomy i jak się okazało był chłopak który wchodził chwilę po Nick'u na tamtą imprezę. Nie wiem jak ja pamiętam ludzi z imprez po samych twarzach skoro tak dużo piję. Po prostu magia jakaś.

Gdy minęła godzina musiałam wstać. Dokładnie 7:03. Podeszłam do szafy i myślałam co chcę ubrać. Postawiłam na biały top na ramiączkach, na to ubiorę również białą koszulę i do tego czarne jeansy które idealnie pasują do czarnych Conversów, które sięgają za kostkę, które mam. Wzięłam szybko te rzeczy i poszłam do łazienki. Gdy po kilku minutach się ubrałam, zaczęłam się malować. Jako że naprawdę nie miałam siły z rana na jakiekolwiek czynności to nałożyłam tylko tusz do rzęs, błyszczyk, róż i trochę pomalowałam sobie brwi co wyglądało nawet dobrze więc tak postanowiłam to zostawić. Przez chwilę zastanawiałam się co zrobić z włosami. Jako że nie miałam jakiegoś wybitnego pomysłu to związałam go w niedbałego koka.

Gdy po raz drugi spojrzałam na godzinę zobaczyłam że już za 15 8 przez co tylko szybko zjadłam kanapki z pomidorem. Ubrałam buty zabierając też klucze od domu i auta. Zamknęłam za sobą drzwi po czym ogarnęłam że zostawiłam telefon na stole więc się po niego wróciłam. Gdy sprawdziłam czy na pewno wszystko mam wyszłam z domu zamykając drzwi, następnie wsiadłam do mojej kochanej Mazdy, włożyłam kluczyk do stacyjki i wyjechałam z podwórka. Od razu kierowałam się w stronę uczelni która była jakieś 20 minut od mojego domu.

Na całe szczęście na spokojnie zdążyłam. Wysiadłam pod uczelnią i odetchnęłam z ulgą że się nie spóźniłam. Zdarzyło mi się to kilka razy. Gdy podszedłam pod salę gdzie mam wykład zobaczyłam mojego przyjaciela.

- Hej Toby!
- O cześć y/n! Nie wierze że się nie spóźniłaś.
- Dzięki, ale ja też jestem zdziwiona. W ogóle to będzie dziś George? Bo za chwilę się zaczyna wykład.

I jak na zawołanie ujrzałam bruneta jak biegnie w naszą stronę.

- Jezu nie wierzę że udało mi się nie spóźnić - powiedział zdyszany chłopak.
- Też mnie to dziwi - odpowiedziałam mu.
- Dobra chodźcie zająć te miejsca a nie. Oboje byście się pewnie spóźnili.

Jak rozkazał niższy chłopak tak zrobiliśmy. Zajęliśmy nasze stałe miejscq i czekaliśmy na wykładowce, który przybył równo o 9. Jako że te wykłady mnie strasznie nudziły to prawie tam zasypiałam. Moja przyjaźń z chłopakami zaczęła się na początku naszego pierwszego roku tutaj. Oboje pochodzą z Wielkiej Brytanii do której marzy mi się kiedyś pojechać ale póki co muszę skupić się na nauce. Ale wracając George zanim się tu przeniósł w wieku 17 latz mieszkał w Londynie, za to Toby w wieku 15 lat przeniósł się tu z Brighton. Pewnie moglibyście pomyśleć że słychać po ich akcencie skąd pochodzą, otóż nie. Bardzo dobrze ukrywają swój akcent i zamiast niego używają tego amerykańskiego. Naprawdę dobrze im to wychodzi. Niestety musiałam się wybudzać z mojego transu ponieważ wykład który trwał 2 godziny nareszcie się skończył. Dosyć szybko minął mi ten czas. Cóż poniedziałek to dzień gdzie właśnie mam tylko ten wykład więc w sumie to mogłam już wracać do domu. No nie tym razem.

- Hej Y/n stój. - zatrzymał mnie George
- No co tam?
- Może wpadniesz do mnie na chwilę? Chciałem aby Toby też poszedł ale musi coś załatwić na mieście.
- Chyba i tak nie miałam żadnych planów więc na luzie mogę iść do ciebie. - odpowiedziałam miło chłopakowi na co się uśmiechnął.

Musieliśmy jechać moim autem ponieważ chłopak swojego nie miał z racji iż jest daltonistą i po prostu przez to nie może wyrobić prawa jazdy. Jak dla mnie jest to trochę bez sensu bo przecież poza innym widzeniem barw wszystko widzi normalnie ale no takie już jest prawo i ja tego zmienić nie mogę. Jako że dom bruneta był blisko dojechaliśmy tam w zaledwie 5 minut. Zaparkowałam pod jego domem po czym wyszliśmy z pojazdu. Bardzo lubiłam jego dom ponieważ prezentował się bardzi ładnie. Cały biały do tego ciemny dach, mały taras przed domem i co najbardziej lubię dużo jakiś roślin. Zanim wszedliśmy do domu sama nie wiem po co ale spojrzałam się w tył i zobaczyłam Nick'a który przechodził po tej stronie ulicy. Gdy on też mnie zauważył i do tego widział mnie z George'm widziałam zdziwienie na jego twarzy i po chwili uśmiechnął się do mnie. Gdy to zrobiłam spojrzał się znowu przed siebie i szedł dalej. Po chwili zastanawiałam się czy on przypadkiem nie miał być w pracy ale uznałam że w sumie to mnie to nie interesuje w końcu to jego życie. Gdy stanęliśmy w środku domu zdjęliśmy buty i poszliśmy do salonu.

- Kawy, herbaty? - zapytał się mnie jak gospodarz domu.
- Herbata.
- Spoko to ja idę wstawić wodę a ty się rozgość. Możesz włączyć konsolę to w coś zagramy jak chcesz.
- Z chęcią odegram się w fifie po ostatniej przegranej. Na pewno wtedy oszukiwałeś, jestem tego pewna.
- Chciałbyś. Ale spoko możemy zagrać.

~~~

-No jak to znowu przegrałam?! - wrzasnęłam po skończonej grze która trwała dobre 20 minut.
- Normalnie, jestem w to za dobry - rzucił ciemnooki.
- No kurwa a jaki skromny. Powinnam się obrazić.
- Naucz się ze mną przegrywać kochana.
- Nigdy.

Siedziałam u niego jeszcze z godzinę po czym musiałam się zbierać. Wyszłam z jego domu w dobrym humorze który zepsuł ten jeden telefon. Był to nieznany numer więc postanowiłam odebrać.

- Halo?
- Dzień dobry tutaj szpital w Orlando, czy dodzwoniliśmy się do pani Y/n?
- Tak? Coś się stało?
- Ciężko nam to mówić ale pani tata jest w szpitalu.
- Matko, co się stało?!
- Dowie się pani na miejscu.
- Dobrze już jadę.

Wsiadłam do swojego auta które od razu odpaliłam i odjechałam w stronę szpitala który był nawet blisko. Byłam pewna że to nie uda misja kolejnego zabójstwa. Oby nikt się nie dowiedział bo mój ojciec trafiłby za kratki do pierdla. Gdy byłam na miejscu wręcz wbiegłam do budynku od razu podeszłam do recepcji.

- Dzień dobry w czym mogę służyć?
- Gdzie znajduję się pan Richard *****?
- Kim pani dla niego jest?
- Córka
- Dobrze więc leży w sali... W sali 420 na 3 piętrzę.
- Dziękuję.

Po tycy słowach wrecz tam pobiegłam. Po chwili byłam pod jego salą ale tam ujrzałam jego. Pierdolony Nick siedział na krzesłach przed salą. Niestety zauważył mnie. Był smutny, było to widać po jego oczach. Jak to jego wina to mu kurwa nakopie że go własna matka nie pozna. Wstał i podszedł do mnie.

- Przepraszam - brzmiał jakby miał się popłakać.
- Kurwa wytłumacz mi co się stało do cholery! - byłam ostro wkurwiona.
- Byłem z nim na misji tak jak było ustalone. Nie byliśmy przygotowani, że ofiara się przygotowała. Wyjął pistolet i strzelił w moją stronę gdy mnie zauważył. Kula mogła trafić we mnie ale osłonił mnie on. To moja wina. Przepraszam. Jeżeli on umrze to..
- Nie umrze. Nie może umrzeć - i wtedy już nie wytrzymałam. Łzy zaczęły mi lecieć po polikach. Chłopak przybliżył się na tyle że dzieliły nas milimetry i przytulił mnie po czym się w niego wtuliłam. Czułam jak jego koszulka robi się mokra od moich łez.
- Przepraszam... - wyszeptał mi prosto do ucha.

Odsunęliśmy się od siebie i spokojnie usiedliśmy na krzesła czekając na lekarza. Gdy tylko go zobaczyłam zapytałam co z tatą. Odpowiedział że póki co jest w porządku przez co kamień spadł mi z serca. Wróciłam na krzesła, usiadłam i czułam jak robię się senma. Poczułam jeszcze jak nie świadomie zasypiam na ramieniu Nick'a.

Córka Mafii // Sapnap x Reader [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz