Wróciłam ze szkoły zmęczona i pierwszą rzeczą, którą zrobiłam było klapnięcie na moje łóżko. Dzisiejszy dzień mnie wykończył. Jeśli zdam w tym roku i nie będę kiblować tak jak Munson to stanie się naprawdę cud.Na uspokojenie i ułożenie myśli włączyłam sobie muzykę mojego ulubionego zespołu - Metallica. Ostatnio udało mi się zdobyć płytę z ich najnowszym albumem. Po prostu cudo. Wielbię całym sercem. Mogłabym ich słuchać godzinami. Co w sumie robię 24/7.
Przeszkadza to trochę mojej rodzinie, ale taką już mnie urodzili. Dosłownie. Od niemowlaka ciągnęło mnie do tego typu muzyki. Nie zasypiałam jak każde dziecko przy spokojnej kołysance. Moi rodzice musieli się trudzić i puszczać mi utwory rockowe do snu. Było to bardzo dziwne, w końcu jaki bobas by zasnął przy czymś takim, No wychodzi na to, że jeden się znalazł. Dla każdego, kto to usłyszał było to wielkie zaskoczenie, jednak czym byłam starsza moja miłość do hard rocka rosła. Z każdym dniem odkrywałam to nowe utwory, których słucham do dziś.
W wieku 7 lat zażyczyłam sobie na święta Bożego Narodzenia gitarę elektryczną, na której mogłabym grać swoje ulubione utwory. Jak się okazało nauka gry nie była taka prosta jak myślałam, jednak coś tam grać się nauczyłam. Nie mówiłam o tym nigdy nikomu, bo bałam się jak moi przyjaciele mogliby na to zareagować. Właściwie nawet nie wiem dlaczego.
W każdym razie dziwne jest to, że nikt w rodzinie nie podziela mojej pasji. Dosłownie nikt. Dlatego nie wiadomo skąd wzięła się moja dzidziusiowa zajawka na rocka. Moi rodzice zawsze woleli bardziej spokojniejsze? utwory. Jednak po tylu latach chociaż w małym stopniu udało im się pogodzić z moją obsesją. Napewno znoszą to lepiej niż kiedyś.
Ciężej mówić o moim młodszym o dwa lata bracie - Clark'u, który jest trochę bardzo kujonem. Całe dnie siedzi w książkach, a moja muzyka przeszkadza mu jak nic na tym świecie. Dlatego, to on najgorzej znosi moją miłość. Twierdzi, że przez moje tzw. „hałasowanie" nie może się skupić. Co moim zdaniem jest jedną wielką ściemą, bo ja nie umiem się uczyć bez muzyki. To ona daje mi energię i motywacje do działania. Może jakaś wybitna w szkole nie jestem, ale zdaję. No... właściwie zdawałam do dzisiaj.
Moi przyjaciele również nie podzielali mojej pasji do rocka. Wolą takich artystów jak Kate Bush, co szczerze w ogóle nie jest w moim typie. Jednak istnieje na tym świecie jedna jedyna osoba, która tak ja ma świra na punkcie Metallici - mój najlepszy przyjaciel Eddie Munson. Byliśmy w tej samej szkole od kilku lat, a dopiero od tego roku zaczęliśmy się razem trzymać.
Poznaliśmy się przypadkiem na początku roku szkolnego. Kiedy Dustin, Mike i Lucas dołączyli do tego dziwacznego kółka fanatyków gry D&D. W ciągu dwóch lat dołączyły tam dwie osoby, a gdy pojawili się chłopcy klub w końcu nabrał sensu. Już pierwszego dnia liceum zaciekawił mnie ich klub. Był... inny? Miał w sobie coś takiego, że z jednej strony odstraszał od siebie, ale z drugiej przyciągał. Dodatkowo sam prowadzący wydawał się bardzo ciekawą, ale i zdecydowanie przerażającą osobą. Dlatego zdecydowałam się zostawić ten pomysł w mojej głowie.
Tydzień po tym jak dołączyli tam moi przyjaciele zebrałam się jednak na odwagę i stwierdziłam, że co mi szkodzi zobaczyć. Dwa lata chodziło to za mną. Mimo, że z grą miałam niewiele wspólnego.
Dodatkowo Dustin opowiedział mi wiele o Eddie'm. Dowiedziałam się od niego o wiele więcej pozytywnych rzeczy, niż z plotek, które były rozgłaszane po całej szkole. Wtedy dowiedziałam się, że chłopak tak samo jak ja był fanem rock'a.
Jednak, gdy przyszłam raz na spotkanie klubu można powiedzieć, że się zawiodłam. Dobrego wrażenia to on nie umiał zrobić. Po wejściu do sali od razu pokłóciłam się z chłopakiem. Moje całe zachwycenie nim zniknęło tak szybko jak i się pojawiło. Był w stosunku do mnie wredny i oschły. Tak, Eddie, który jest moim najlepszym przyjacielem i jak się później okazało cudownym gościem.
Najpierw zaczął swoją głupią gadkę, że dziewczyny nie nadają się do tej gry, a potem zaczął mnie obrażać. Moi przyjaciele pomimo, że lubili chłopaka, czasem się go bali i nie chcieli interweniować, a to czasem było właśnie w tamtym momencie.
Co jak co, ale moja feministyczna dusza nie pozwoliła na to, a ego zostało urażone, więc ta "pogawędka" nie skończyła się tak szybko, jak wszyscy myśleli. Wręcz przeciwnie. Po jego jakże interesującej wypowiedzi zaczęłam mój monolog. Nie pozwoliłam mu dojść do słowa, a w między czasie wygarnęłam wszystkie najgorsze rzeczy jakie przyszły mi tylko na myśl o nim.
Chłopaka zdziwiła moja pewność siebie i był w lekkim szoku, po tym wszystkim co usłyszał. Jednak ja zamiast stać tam razem z nim i innymi chłopakami z klubu, po skończeniu mojego monologu ruszyłam w kierunku domu.
Wyszłam z budynku, a za sobą słyszałam kroki biegnącego Munson'a. Nie odwróciłam się, tylko szłam dalej, przez co chłopak pociągnął mnie za rękaw, aby mnie zatrzymać.
- Metallica, szanuje. - zagadał.
- Słucham? - zapytałam lekko zdezorientowana. Dopiero po chwili zorientowałam się, że mówił o moim t-shirt'cie.
- Chciałbym Cię przeprosić. Może trochę przesadziłem z tym, że się nie nadajesz.
- Wow, szok i niedowierzanie czyżby Eddie Munson za coś przepraszał? Będę musiała zapamiętać ten dzień.
- Bardzo śmieszne. - przewrócił oczami uśmiechając się. - Serio Thomas...
- Oho, czyli teraz po nazwisku Munson? - wtrąciłam.
- Myślałem, że jesteś inna?
- W jakim sensie? - zapytałam zdezorientowana.
- Bardziej cicha, nieśmiała... w szkole nigdy się nie wyróżniałaś.
- Nie lubię być w centrum uwagi. Wystarczają mi raczej moi przyjaciele.
- A jednak masz charakterek i to mi się w tobie podoba. Lubię zadziorne dziewczyny. - wtedy chłopak mrugnął do mnie, a ja poczułam jak na moje policzki wpłynęły rumieńce. - Nie rumień się złotko, tylko dołącz do mojego klubu i mi wybacz.
- Nie wiem jak Ci to powiedzieć, ale nie mam zamiaru dołączać do twojego klubu. Chyba, że chcesz amatorkę, która nigdy nie grała w D&D. - moja odpowiedź zszokowała chłopaka.
- Czyli jednak miałem racje.
- Nie grab sobie Munson.
- To po co tak właściwie przyszłaś. Skoro nie kręci Cię gra, to musi być jakiś inny powód hmm. - „tym powodem jesteś ty" wtedy pomyślałam.
- Szczerze? - stwierdziłam, że nie będę kłamać.
- No oczywiście.
- No...
- Czy chcesz powiedzieć, że przyszłaś specjalnie dla Eddie'go Munson'a? - bingo.
- Właściwie... to tak. - powiedziałam wprost.
- O to ciekawe, tego jeszcze nie grali. Dopiero co się poznaliśmy, a ty mnie już trzeci raz zaskakujesz Thomas.
- Ah tak? Zdziwiony, że jakaś dziewczyna się za tobą ugania?
- Słuchaj młoda, do mnie to się kolejki ustawiają. - odpowiedział chłopak, po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem. - A tak w ogóle czemu próbowałaś ze mną złapać kontakt, czy coś? Hmm?
Wtedy wyjaśniłam chłopakowi co Dustin mi o nim opowiedział i, że tak samo jak on interesuję się muzyką.
Od tamtego czasu zaczęliśmy się razem trzymać. Każdą wolną chwilę zaczęliśmy spędzać razem. Eddie stał się dla mnie jak brat, a mój dom był dla niego jak własny. Przez co nasi przyjaciele zaczęli nas shipować, co nie do końca mi się podobało. Fakt był przystojny i do tego w moim typie, dogadywałam się z nim jak z nikim innym, ale wolałam naszą relację jako przyjaciele. Bałam się, że zniszczyłoby to tylko naszą przyjaźń. Zwłaszcza jeśli byłoby to uczucie tylko od jednej ze stron. Dodatkowo dość często ze sobą kręciliśmy, ale oboje nie traktowaliśmy tego na serio.
Pierwszy rozdział za nami! Jak wam się podoba? Nie jestem raczej przyzwyczajona do pisania fanficków o jakichś bohaterach, ale Eddie Munson przykuł moją uwagę i nie mogłam zostawić tego obojętnie.
<33333
CZYTASZ
Let me be yours - Eddie Munson
Roman pour AdolescentsEddie i Lily zaczęli się przyjaźnić na początku roku szkolnego. Oboje ich łączy miłość do muzyki. Jednak, czy tylko przyjaźń wystarczy dwójce nastolatków? ! Czas akcji nie do końca zgrywa się z tym serialowym. Jedyne co się zgadza do lata akcji... c...