C h a p t e r E i g h t

2.3K 140 62
                                    

- W domku są jeszcze trzy takie czteropaki. Jak będziesz chciała, to pójdę po nie. - rzucił brunet nie za bardzo wiedząc, co miał powiedzieć, po czym zaczął bawić się swoimi pierścionkami.

- Em spoko. - powiedziałam, lekko zmieszana.

Długowłosy zabrał się za otwieranie swojej butelki. W tym czasie wzięłam łyka. Nie smakowało najgorzej.

- A więc... - zaczął. - mówiłem Ci wtedy, że miałem klienta. No właściwie klientkę. - chłopak najprawdopodobniej wrócił do tamtego wieczoru, bo jego mina nie należała do najszczęśliwszych.- No wiesz... Chrissy.

- No tak. - westchnęłam smutno. - Jak się po tym wszystkim trzymasz? - usiedliśmy koło siebie na brudnej podłodze.

- Właściwie to szału nie ma. Chciałem zarobić, a zostałem podejrzanym o śmierć dziewczyny fajnie, prawda? - nie do końca słuchałam chłopaka.

- Bardzo. - odparłam obojętnie.

- Lily nie powinienem wtedy... - przerwałam chłopakowi.

- Słyszałam co powiedziałeś Dustin'owi. - nie wytrzymałam.

- Co powiedziałem Dustin'owi? - zapytał zdezorientowany, nie do końca wiedząc o co chodzi.

- No... to z tym, że zostałeś odrzucony przez dziewczynę, która Ci się okropnie podoba. Może nawet bym o to nie pytała, ale później usłyszałam jak Henderson mówi moje imię. - upiłam łyk trunku.

- Em ta. Głupio wyszło. Nie powinnaś tego słyszeć. Z resztą nie powinienem nic wtedy robić. Dobrze było jak było. - sięgnął chłopak po kolejną butelkę.

- Gówno prawda. - rzuciłam pod nosem.

- Coś mówiłaś księżniczko?

- Znowu wracasz do ksywek?

- A co mi zostaje? Przynajmniej tym mogę wywoływać uśmiech na twojej twarzy. Innymi rzeczami zajmie się ktoś inny. Ktoś lepszy, kto ukończył szkołę, czy ukończy ją razem z tobą.

- Jaki inny? - byłam zaskoczona odpowiedzią chłopaka. Co on pieprzył.

- No na przykład Harrington, czy ten co chodzi z nami na lekcje historii, żebyś tylko widziała jak się na ciebie patrzy. Ten... jak mu było. - próbował sobie przypomnieć imię. - Wiesz... no emmm Josh. JOSH! - klasnął w dłonie z ekscytacji, że udało mu się przypomnieć imię.

- Kurwa nie rozumiesz. - wzięłam oddech. - Nie ma żadnego innego.

- Wolisz dziewczyny? - zachłysnęłam się trunkiem.

- Eddie nie. - musiałam zebrać się na odwagę.

- To o co chodzi? Czy jestem aż taki okropny, że nie zasługuje na choć odrobinę uwagi od lady Thomas?

- Słucham? Czy ty siebie w ogóle słyszysz?

- No to proszę. Wytłumacz mi coś czego nie rozumiem. - spojrzał mi prosto w oczy. Szybko odwróciłam wzrok, bo wiedziałam, że nie dam rady mu tego powiedzieć, patrząc się na niego, czy chociażby w jego stronę.

Napiłam się sporo piwa, wzięłam głęboki oddech i zaczęłam mówić szybko z prędkością światła.

- Podobasz mi się, okej? Podobasz mi się od momentu, gdy zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. Wtedy, gdy się pokłóciliśmy na spotkaniu twojego klubu. Pamiętasz? Od tamtego momentu nie mogę przestać o tobie myśleć, pokochałam sposób w jaki się do mnie zwracasz, czy chociażby spędzać z tobą każdą wolną chwilę. Uwielbiam patrzeć na twoje piękne oczy i twój ośmielający uśmiech. Zawsze, gdy jest mi gorzej jesteś przy mnie, dbasz o mnie jak nikt inny. Pamiętasz jak chorowałam na ospę? Mimo, że sam jej wcześniej nie przechodziłeś uparłeś się, że będziesz cały czas przy mnie. Po dniu zaraziłeś się i oboje byliśmy w kropki. Przesiedzieliśmy całe dwa tygodnie u mnie na oglądaniu wszystkich sezonów naszego ulubionego serialu i słuchaniu ulubionych wykonawców. - uśmiechnęłam się na to wspomnienie. - Nie masz pojęcia jak okropnie się czułam, gdy Cię odrzuciłam. Chwila, o której tyle marzyłam zmieniła się w koszmar w sekundę, a to wszystko przeze mnie. Miałam Ci to wszystko powiedzieć, wtedy gdy chciałam z tobą porozmawiać, naprawdę chciałam to wszystko wyjaśnić, ale ty wtedy zacząłeś mnie chyba... unikać. Myślałam, że już po wszystkim, że już nigdy nie będzie tak jak kiedyś... Za to następnego ranka nie było lepiej, gdy nasi przyjaciele powiedzieli mi o morderstwie w twoim domu. W tamtym momencie nie myślałam o tej dziewczynie, a o tym czy ty jesteś cały i czy tobie nikt nic nie zrobił. Rozumiesz? Nie wiem co mam Ci jeszcze powiedzieć, żebyś zrozumiał jak bardzo Cie lubię i jak bardzo mi się podobasz. - powiedziałam zrezygnowana.

Po moim "przemówieniu" siedzieliśmy w krótkiej ciszy. Ja już nie miałam zamiaru nic więcej dodawać, a Eddie... był w szoku.

- Wiesz, złotko... - zaczął brunet. - Też uwielbiam spędzać z tobą czas. Kocham to, gdy się śmiejesz z moich nieśmiesznych żartów, jak pomagasz mi w szkole, jak patrzysz na mnie, gdy myślisz, że nie widzę, za to że bez względu na to co by się nie działo jesteś przy mnie. Jak na przykład teraz. Mogłaś tu nie przyjeżdżać, nie zostawać ze mną, a jednak to zrobiłaś... A ospa? To były najlepsze dwa swędzące tygodnie w moim życiu. - zaśmialiśmy się oboje.

Eddie odstawił pustą butelkę, a nasze spojrzenia się spotkały. Oboje zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Chłopak miał coś powiedzieć, ale nie pozwoliłam mu, bo złączyłam nasze usta w pocałunek. Ciemnooki automatycznie go oddał.

Byliśmy w jakiejś szopie. Chłopak poszukiwany, przez policję, podejrzany o morderstwo, a ja siedząca w strachu, że w każdej chwili ktoś tu wejdzie i nam coś zrobi, ale i tak było idealnie. Nie mogłabym wyobrazić sobie lepiej tej chwili. A wierzcie lub nie było mnóstwo wyobrażeń tego momentu.







Jooooooooł. Mamy 2.28, a ja skończyłam pisać ten rozdział. Jej! Przez to opowiadanie nie mogłam spać. Dosłownie. Miałam w głowie tyle możliwości dotyczących tego rozdziału. W końcu padło na to. Jak wam się podoba? Co sądzicie?

*z góry przepraszam za wszelkie błędy, jak wstanę to postaram się poprawić

Dobranoc
wasza Wiki
<33333

 Let me be yours - Eddie MunsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz