Następnego dnia rano obudziłam się czując się o niebo lepiej. Zero bolącej głowy i uczucia jakbym zaraz miała wyrzygać wszystkie posiłki z zeszłego tygodnia.
Dzisiaj był poniedziałek, co oznaczało tylko jedno. Przez kolejne pięć dni muszę się męczyć w tym zakładzie karnym - mając na myśli szkołę. Nie żebym była złą uczennicą, bo robiąc niewiele miałam całkiem dobre oceny. Chociaż ostatnio zmienili nam nauczyciela do historii, który wymaga okropnie wiele i najzwyczajniej w świecie nie zdaję. Nie ważne ile bym się nie przygotowywała do jego testów za każdym razem to samo. Dobra ocena u niego jest nierealna.
W przeciwieństwie do mojego brata. On uczył się cały czas i jego średnia od podstawówki nie zeszła poniżej 6.0. Szczerze nie miałam pojęcia jak to robił. No dobra. Cały czas się uczył i nie wychodził z domu, przez co jego życie towarzyskie na tym mocno ucierpiało.
Była równo 7.00 i wiedziałam, że jeśli teraz nie wstanę z łóżka nie będę miała nawet po co iść do szkoły. Miałam jakieś 45 minut do wyjścia. Codziennie do szkoły podwoził mnie Steve, dzięki czemu nie musiałam biec 200 km/h, żeby zdążyć. Właściwie to podwoził Robin, ale dziewczynie udało się przekonać chłopaka, żeby i po mnie podjeżdżał każdego ranka, za co byłam okropnie wdzięczna.
Szybko ubrałam się w koszulkę zespołu Black Sabbath, na to założyłam koszulę w kratkę i byle jakie spodnie dżinsowe, która akurat były w zasięgu ręki. Pomalowałam się delikatnie jak zawsze. Nie lubiłam mocnych makijaży, a dodatkowo u mnie w szkole były one zakazane.
Pamiętam, jak pewnego razu siedzieliśmy u mnie z Eddie'm, a on bardzo nalegał, aby zrobić mi makijaż. Niechętnie się zgodziłam, jednak nie byłam przygotowana, na to co zostałam, gdy chłopak skończył. Moja twarz była czarna. Dosłownie. Tego nie da się inaczej opisać. Miałam całe pomalowane powieki na czarno, do których były dodane kreski najstaranniej zrobione tylko jak chłopak umiał, które swoją drogą nie wyszły najgorzej. To nie koniec. Usta również były czarne, a reszta twarzy była cała w brokacie. Nie wiedziałam jaki był tego zamysł, ale brunet był bardzo "dumny" ze swojego dzieła, więc nie chcąc niszczyć mu nadziei, powiedziałam „No... jak na pierwszy raz nie jest źle".
Na śniadanie zjadłam szybko najlepsze istniejące jedzenie na tym świecie. Tosty. Nigdy nie jadłam niczego smaczniejszego. Naprawdę. Do tego jest to bardzo szybkie do zrobienia i nie potrzeba wielu składników. Nie wiesz, co zjeść na śniadanie? Tosty. Nie wiesz, co zjeść na obiad? Tosty. Nie wiesz, co zjeść na kolacje? Tosty.
Po zjedzeniu, wzięłam torbę i wybiegłam przed dom, gdzie już czekała dwójka przyjaciół.
- Ile można na ciebie czekać? - rzucił chłopak.
- Dzisiaj udało mi się szybciej niż zwykle. - zażartowałam.
- Ma rację. - wzięła moją stronę Robin. - Zawsze jest o 7.49, a dzisiaj udało jej się być o 7.48. - dziewczyna zaczęła bić mi brawo.
Resztę drogi przebyliśmy na rozmowie o Vicky, dziewczynie z orkiestry, która podobała się Robin.
- Dzięki Steve. Do zobaczenia jutro rano. - uśmiechnęłam się.
- Zawsze służę pomocą. - rzucił chłopak, po
czym odjechał.Szybko ruszyłam w stronę szkoły, bo pierwszą lekcją była historia, a pan nie pamiętam, ani imienia, ani nazwiska nie tolerował spóźnień. Nawet jeśli była to sekunda. Z zegarkiem w ręku stał przed klasą i liczył każdemu ile się spóźniał, po czym jego humor zależał od ilości przekroczonych sekund , co było swoją drogą bardzo przerażające.
Przynajmniej na każdej lekcji znalazła się jedna osoba, która się spóźniała. Współczułam tej osobie z całego serca, bo sama się kiedyś spóźniłam i nie było to coś, co chciałabym przeżyć jeszcze raz. Zdecydowanie nie. Jednak osobą, która się zawsze spóźniała był Munson. To był powód, dla którego nie jeździłam z nim do szkoły. Za bardzo się bałam o moją frekwencję.
Teraz było tak samo.
- 88 sekund spóźnienia Munson. - powiedział zdenerwowany nauczyciel.
- Super. Niech pan to wpisze do swojego pamiętnika, czy gdziekolwiek pan uwiecznia te magiczne chwile. - rzucił obojętnie chłopak, po czym usiadł na swoje miejsce. Spojrzał się w moją stronę i puścił mi oczko. Uroczo.
Zauważyłam, że chłopak coś pisze, co mnie bardzo zdziwiło, bo Eddie i zapisywanie jakichkolwiek notatek na lekcji to rzadkość. Właściwie nie pamiętam, kiedy ostatnio, coś takiego miało miejsce.
Jednak ewidentnie się przeliczyłam, bo po chwili kartka zwinięta w kwadracik wylądowała na moim biurku.
Co tam, księżniczko?
Uśmiechnęłam się, po czym przewróciłam oczami, a już myślałam, że po raz pierwszy w historii szkoły Munson napisał coś mądrego.
Byłam pewna, że piszesz notatkę. Już myślałam, że coś w ciebie wstąpiło.
Ja i szkoła? Czy ciebie pojebało?
Pisaliśmy do siebie, przez całą lekcje i magicznie zabrzmiał dzwonek, Fakt faktem, że w trakcie tych 45 minut oboje zostaliśmy zapytani jakieś 4 razy i nie znaliśmy odpowiedzi, przez co do dziennika wpłynęła kolejna jedynka, ale tym razem jakoś bardzo się tym nie przejęłam.
Tym razem rozdział, w którym praktycznie nic się nie dzieje. Po prostu normalne życie naszej głównej bohaterki. Postaram się, aby w następnym wydarzyło się coś ciekawego. Buziaki<333
CZYTASZ
Let me be yours - Eddie Munson
Ficção AdolescenteEddie i Lily zaczęli się przyjaźnić na początku roku szkolnego. Oboje ich łączy miłość do muzyki. Jednak, czy tylko przyjaźń wystarczy dwójce nastolatków? ! Czas akcji nie do końca zgrywa się z tym serialowym. Jedyne co się zgadza do lata akcji... c...