C h a p t e r N i n e

2.3K 127 52
                                    

- Słyszysz to? - odsunęłam się gwałtownie od chłopaka, bo z dworu dobiegł głos podjeżdżającego na podjazd samochodu.

- Schowajmy się tu. - brunet wskazał na łódkę.

Szybko rzuciliśmy się w stronę łódki, po czym ukryliśmy się, pod plandeką. Udało nam, się schować w idealnym momencie, bo dosłownie sekundę później ktoś wszedł do szopy.

- Lily! Eddie! Przynieśliśmy wam jedzenie. - krzyknął Steve.

- I nie tylko! - dodała Robin, na co zaśmiała się cicho pod nosem.

Na dźwięk ich głosów od razu wyszliśmy z "kryjówki", przy tym odczuwając ogromną ulgę, że nie był to nikt z policji.

- Mieliśmy wpaść jutro, ale przypomniało nam się, że nie macie nic do jedzenia. - powiedział chłopak, po czym postawił siatki z zakupami na jakimś stole, a ciemnooki w tym czasie objął mnie w talii.

- Chcieliśmy wam wziąć jakieś planszówki, czy coś. - zagadnęła dziewczyna. - ale widzę, że wam się tu nie nudzi. - uśmiechnęła się rzucając nam dwuznaczny wzrok.

- Emm nie. My nie... - odpowiedziałam zakłopotana.

- Tak tak ja wiem. - puściła mi oczko.

- Ale my naprawdę nie... - nie było mi dane dokończyć.

- To czemu Eddie ma takie rozczochrane włosy? Hmm. - Buckley przyjrzała mu się podejrzliwie.

- Od ponad 24 godzin nie czesał włosów to jakie mają być?

- Ej. - brunet udał urażonego, po czym się zaśmiał. - To po prostu artystyczny nieład, okej?

- Ja wiem swoje. - uśmiechnęła się szczerze, na co przewróciłam oczami.

Steve i Robin posiedzieli z nami jakieś 10 minut, po czym zaczęli się zbierać.

- Może zostaniecie z nami na noc? - zapytałam.

- Munson Ci nie wystarczy? - mrugnął do mnie Steve.

- Czy wy naprawdę będziecie dalej w to brnąć? Poza tym. Mówię poważnie. Mamy sporo piwa i z tego, co widzę to jedzenia też. - spojrzałam na siatki stojące na stole.

- Ale to jedzenie jest po to, żebyście przetrwali tu jak najdłużej, a nie żebyście urządzali imprezy. - zaśmiała się dziewczyna.

- Ale tym raczej się nie najemy. - brunet wyjął z siatki dwie butelki wiśniówki.

- Przecież mówiłam, że nie tylko. Dobra, ale zostaje tylko, jeśli Steve zostanie.

- Mamo Steve? - spojrzałam błagalnie na chłopaka.

- Jeszcze raz mnie tak nazwij, a będziecie głodować. - zagroził mi, po czym westchnął. - Dobra. Zostajemy, ale jeśli przyjedzie policja. To ty będziesz się tłumaczyć. - wskazał na mnie.

- Okej. Ja będę nas tłumaczyć, a wy w tym czasie schowacie gdzieś Eddie'go. - powiedziałam, na co dwójka przyjaciół kiwnęła głowami. - No to ustalone. - podałam Steve'owi rękę.

Usiedliśmy na podłodze i zdecydowaliśmy się zagrać w jedną z najgłupszych gier, jaka kiedykolwiek powstała. Mianowicie mam  na myśli butelkę. Tylko teraz panowały troszkę inne zasady. Nie było żadnego całowania, no chyba, że takie było wyzwanie. Osoba, która kręciła butelką zadawała wylosowanej pytanie, bądź wyzwanie, a jeśli wylosowana osoba nie chciała na to odpowiedzieć, lub nie chciała zrobić wyzwania musiała wypić shota. Nie pytajcie skąd zdobyliśmy kieliszki.

Każdy z nas był już w jakimś stopniu pijany. Jednak różnica między wypitymi shotami przeze mnie, a przez Eddie'go była ogromna, a nasz stan praktycznie taki sam. Chłopak nie chciał odpowiadać na pytania, ani robić wyzwań. Ogólnie jedyne, co mu się podobało w tej grze to picie.

Ja byłam tą "szczęśliwą", bo butelka trafiała na mnie prawie cały czas. Mimo to starałam się odpowiadać na jak najwięcej pytań i robić jak najwiecej wyzwań. Dopiero, gdy było to coś gorszego, mocniejszego, czy po prostu nie chciałam się dzielić tym z innymi odpuszczałam i piłam. Za to Eddie... em Eddie jak wspominałam wcześniej po prostu wykorzystał grę jako okazję do picia. W sumie wcale mu się nie dziwię. Zwłaszcza, po tym co przeżył w ciągu ostatnich dni...

- O Eddie. - dziewczyna spojrzała na butelkę. - Pytanie, czy wyzwanie?

- Pytanie. - odpowiedział, na co krótkowłosa się uśmiechnęła. Oho coś się szykowało.

- Czy przespałeś się z Lily? - kurwa wiedziałam, że coś takiego się trafi.

Chłopak nie odpowiedział, tylko automatycznie wziął kieliszek i wypił jego zawartość. Następnie spojrzał się na mnie i się uśmiechnął.

- Czy tak trudno było powiedzieć nie? - zapytałam.

- Może chciałem się tylko napić, a może tak było? Kto wie? - zażartował Eddie, jednak, gdy zobaczył moją minę przestał. - No już. - przytulił mnie. - Nie dąsaj się, księżniczko. Zawsze odpowiedź na to pytanie może się zmienić. - mrugnął do mnie, na co przewróciłam oczami i zaczęłam się śmiać.

- Chciałbyś. - rzuciłam, a ciemnooki wziął kolejnego shota.

Spojrzałam się na niego pytająco, a on dopiero się po chwili odezwał.

-  Myślałem, że to było pytanie. Nie chcąc odpowiadać wypiłem. Chyba o to chodzi w tej waszej grze, co nie?

- Właściwie tak, ale. - stwierdziłam, że wolę nie kończyć tego, co miałam powiedzieć, więc zakręciłam butelką.

Następny ranek był ciężki. Oj bardzo ciężki. Zwłaszcza do wstania. Głowa nawalała mnie jak zawsze. Po skończeniu dwóch wiśniówek zdecydowaliśmy się na piwa. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tyle wypiłam. Za to wiem jedno. Nigdy więcej nie schodzić z wysokich procentów na niskie. Klasyk każdego dobrego melanżu. Lily się zrzygała.

Jak zwykle urwał mi się film, bo obudziłam się w domku obok szopy w łóżku. Spaliśmy na nim w czwórkę, co jak co, ale nie było całkiem wygodnie.

Żeby było lepiej, za długo nie pospałam, bo obudziło mnie piszczące walkie talkie mamy grupy - Steve'a. Dustin próbował się z nim skontaktować od ponad dwóch godzin, bo wpadli na nowy trop z Max, ale ze względu na ich wiek i brak prawo jazdy, czy chociażby brak auta ciężko im było do nas dotrzeć. Dodatkowo nie wiedzieli nic o tym, że Steve z Robin nocowali z nami w szopie.

- Hej Dustin. - powiedziałam zaspanym głosem do Dustina, po czym ziewnęłam.

- Lil? - zapytał zdezorientowany. - Tylko mi nie mów, że jesteś kolejną z ofiar Steve'a.

- Słucham?

- No wiesz. Jedną z tych dziewczyn, które zostawia po krótkim czasie. - odpowiedź chłopaka mnie rozbawiła.

- Nie nie. W żadnym razie. Steve i Robin nocowali z nami u Rick'a, ale jeszcze śpią. Poza tym ja i Steve?

- No tak. Przecież ty z Eddie'm kręcisz.

- Zabawne.

- Po prostu przekaż Steve'owi, że jak się obudzi to ma do mnie oddzwonić.

- Jasne, a coś się stało?

- Chyba wiemy coś więcej z Max, ale powiemy wam o tym później. - rzucił, po czym się rozłączył.





Kolejny rozdział za nami!! Jak wam się podoba? Pisało mi się go jakoś ciężej, bo moja wena zniknęła. Miejmy nadzieje, że niedługo wróci i wtedy rozdziały będą pojawiały się częściej. Ale zobaczymy.

Chciałabym wam ogromnie podziękować za ponad 1000 wyświetleń pod opowiadaniem i za każde miłe słowo jakie od was dostaję. Dajecie mi motywacje do pisania. Dziękuję<333.

Buziaki
wasza Wiki
<33333333

 Let me be yours - Eddie MunsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz