Frank wziął sobie rady Jamii bardzo głęboko do serca.
Przez następne dni uważnie obserwował Gerarda i próbował zauważyć najmniej zauważalne. Często podczas swoich śledztw odpływał w krainę marzeń, gdzie widział już Mikey'ego na jednorożcu jedzącego tosty, co mu zdecydowanie nie służyło.
Nikomu by nie służyło z resztą.Wracając jednak do "śledztwa" prowadzonego przez Iero - chłopak rzeczywiście zauważył, że przy nim starszy Way zachowuje się inaczej niż przy reszcie swoich przyjaciół. Częściej się śmiał, był mniej sarkastyczny.
Może to już coś?
Dzisiaj wieczorem ma odbyć się przeniesiona z wczoraj próba zespołu, może tam coś zauważy? Jakkolwiek to nie brzmi...
Frank siedział na podłodze grając naprawdę łatwą melodię, którą gra się tylko na jednej strunie.
Robił to z ogromną pasją. Siedział jak w amoku i poruszał rękami z zamkniętymi oczami. Jego dłonie były wyćwiczone, wiedział co ma zrobić, o ile przesunąć rękę na gryfie.Po chwili przestał, a dźwięki gitary ucichły. Frank wstał i odłożył swoją ulubienicę na jej miejsce.
Wyszedł ze swojego pokoju i zszedł na dół schodami. Zaglądnął do kuchni i rozejrzał się po salonie. Nie zobaczył nikogo i wyszedł na podwórko.
Przeszedł obok domu i chwilę później znajdował się w ogrodzie za nim. Było tam pięknie, pomimo jesieni zachowało się kilka późniejszych kwiatów ale były też takie, które jak dobrze wiemy kwitną raz na wiosnę i drugi raz na jesień - róże.Mama Franka bardzo je lubiła, jednak był też ktoś, kto je po prostu uwielbiał - Gerard. Zawsze wspominał, że to najpiękniejsze kwiaty, takie romantyczne...
Powiedział to Frankowi, gdy był u niego pierwszy raz, po kilku dniach znajomości chłopców, a Iero zapamiętał jego słowa.Gerard pokazał mu wiele rzeczy, w których radości Frank pewnie nigdy by nie zauważył.
Każdy promień słońca dający życie, głębsze zatopienie się w muzyce i tańcu do niej, a nawet te zwykłe kwiaty i wiele innych... Miodowooki jakby odkrył dzięki temu świat na nowo. Way zaskakiwał go tym, jak ten zakręcony, sarkastyczny "bad boy" ma w sobie duszę romantyka i artysty, może doceniać tak małe przedmioty i radość w nich. I to wcale nie rozdwojenie jaźni!
Frank wyszedł powoli z ogrodu jeszcze raz oglądając się za siebie. Gdy wyszedł na przód domu zobaczył swoją mamę, która wracała z pracy i zakupów.
- O, hej. Ty tak wcześnie? - zapytał biorąc od kobiety jedną z toreb.
- Tak, synku. Ale chyba nie wyganiasz mnie z powrotem? - popatrzyła na niego.
- Jasne, że nie. - Frank uśmiechnął się czuje do mamy, kochał ją.Weszli razem do mieszkania i położyli torby na kuchennym blacie. Linda zaczęła wyciągać po kolei różne produkty.
- A to coś dla Ciebie - podała Frankowi tabliczkę czekolady. - wszystkiego najlepszego. - ach, no tak. Iero nawet zapomniał, że dziś jego urodziny. Jak i Halloween, nie ma się za co przebrać...
- Dziękuję. - przytulił mamę. W tym momencie usłyszeli także pukanie do drzwi.
- Otworzę. - powiedział Frank.Wyszedł z kuchni i podszedł do drzwi wejściowych, po czym je otworzył, a na przeciw chłopaka stanął starszy z braci Way'ów.
- Hejka! - przywitał się Gerard.
- Cześć, wchodź. - wpuścił go niższy.Way przywitał się także z mamą Franka i obydwoje poszli na górę, do pokoju miodowookiego.
- Wszystkiego najlepszego, Frankie! - krzyknął nagle zielonooki wyciągając z kurtki płytę Misfits.
- Oh, Gee, nie musiałeś! - przytulił się do chłopaka po przyjacielsku. - Dziękuję Ci bardzo!
![](https://img.wattpad.com/cover/297201176-288-k39947.jpg)
CZYTASZ
I'll Kiss Your Lips... Again! | •Frerard•
FanfictionFrank Iero to 17-latek, jakich niby wiele, ale jednak mało. Ma on marzenia, jest inny niż wszyscy, jest... Sobą. Pewnego dnia poznaje tajemniczego chłopaka - melancholijnego artystę i poetę. Chłopak pokazuje mu inne artystyczne dusze oraz objaśnia...