•22•

84 7 12
                                    

Kolejne 5 dni było pełne stresu.

Gerard nie chwycił pędzla, nie wiedział, co mógłby malować.

Frank nie utrzymał na lekcji długopisu bez drgania ręki.

Bob przewracał zestaw perkusyjny.

Ray nie potrafił dobrze objąć gryfu gitary i kostki do niej.

Mikey uginał się pod basem, którego masywność wydawała mu się wiele większa niż zazwyczaj.

Tak, a to wszystko przed najzwyklejszym koncertem. Oczywiście - innym niż każdy poprzedni, ale nie mogli rozwalać czy nie utrzymywać w rękach sprzętu na scenie przed rzeszą fanów, prawda?
Nie mogli dać się emocjom.
One musiały dać się im.

*****

Nadszedł dzień koncertu. Była to sobota, idealnie, ponieważ rodzice żadnego z piątki nastolatków nie musieli trudzić się w zwolnienia z zajęć.
Mieli także załatwiony dojazd wraz z całym ich zespołowym sprzętem - wujek Ray'a zajmował się vanami i busami, więc "po znajomości" oddał im na dwa dni jeden z nich. Serdecznie mu za to dziękowali.
Przemiły wuj Toro został także kierowcą na ten dzień. Przez to zespół oddał mu wiele przytulasów oraz opłacił nocleg w hotelu wraz z nimi.

Była 9 rano. Mikey i Gerard kończyli się pakować. Ich dom był ostatnim na liście ludzi do "odebrania", a bus miał być tu za 7 minut.

Zeszli na parter, gdzie napotkali krzątającą się po domu Donnę.

- Pa, mamo! - krzyknęli, prawie że równo.
- Powodzenia. Kocham Was. - przytuliła synów.
- Ja ciebie też. - odpowiedział Gerard.
- I ja. - dodał drugi.

Wyszli z domu. Starszy nie mógł powstrzymać stresu. Ale także samoistnego uśmiechu, który wkradał mu się na usta, na samą myśl o wieczornym koncercie.

*****

- Ile jeszczeeee??? - jęknął Mikey.
- Długo. - odburknął Frank, w między czasie scrollując media społecznościowe na telefonie. - Masz 16 lat, czy 5, że co chwilę pytasz?
- Wolę pytać co kilka minut o to, ile drogi zostało, niż stresować się tak, jak mój braciszek. - wskazał na Gerarda. Naprawdę wyglądał na niespokojnego.
- J-ja? Zestresowany? - ocknął się. - Przesadzacie. To nic takiego. A Wy się nie stresujecie?
- Bardzo. - odparł Ray.
- Trochę. - Frank nie odrywał wzroku od ekranu.
- Daleko jeszcze? - nie muszę mówić, kto to wypowiedział.
- Kurwa, Mikes!!!
- Hej, kochanie, masz problemy z agresją. - zażartował starszy Way. - Chcesz porozmawiać?
- Jeb się. - odparł z wyrzutem Iero.
- Po koncercie jestem dysponowany ile tylko chcesz. - puścił mu oczko i rzucił szarmanckim uśmiechem.

Agresja Franka była wywołana raczej stresem. Lub naprawdę młodszy Way potrafił aż tak wytrącić z równowagi.

*****

- Uch, gotowe. - Ray właśnie uporał się z ostatnim wzmacniaczem. Kończyli rozstawianie sprzętu na scenie.

Reszta w tym czasie dostrajała swoje instrumenty, a Bob wybijał losowy rytm na perkusji.

Gerard podszedł do mikrofonu stojącego po środku sceny, na jej przodzie. Arena była jeszcze całkowicie pusta, odbijała się głuchym echem.
Podszedł bardzo blisko, w urządzeniu było słychać jego oddech. Objął statyw rękami, przymknął oczy. Wyobraził sobie koncert, który odbędzie się na nie całe 4 godziny. Rzeszę fanów. Ich okrzyki. Resztę zespołu i jego śpiew w akompaniamencie instrumentów.
Nie, nie pragnął być kimś wielkim. Kochał sztukę i muzykę.
Nie, nie chciał pokazać, że jest lepszy.
Był jak każdy.
I nie, nie chciał być popularny.
To jakkolwiek przyszło samo.

Czuł, że żyje. Lata zmierzał się ze skutkami i demonami, z przeszkodami życia. W jego życiu pojawili się w końcu przyjaciele i ten jeden, wyjątkowy - Frank. Gdyby nie on, byłby tu teraz? Stałby teraz na scenie?
Raczej nie.

Głośno westchnął do mikrofonu, podczas gdy strużki łez płynęły po rozpalonej skórze jego polików. Usłyszała to reszta.

Cała czwórka zerwała się ze swoich miejsc i niespodziewanie objęła chłopaka.

- Dziękuję. Kocham was. - odpowiedział tylko czarnowłosy.

*****

I wejście na scenę. Nagłe uderzenie decybeli w uszy, nagłe oślepienie przez reflektory.
Zespół ustawił się oraz przywitał.

- Dobrze, dobrze. - Gerard był nadzwyczaj roześmiany. - Teraz już zaczynamy grać, po to tu jesteśmy. Byście się dobrze bawili! Więc zaczniemy od niesamowitej piosenki. Od " Headfirst Of Halos"! - już po chwili usłyszeć można było rytm piosenki.

Koncert wychodził świetnie. Pomimo stresu dawali fanom wiele rozrywki, a sami niezmiernie dobrze się bawili.

Gerard sam poczuł, że żyje. Że tego chce, że chce dawać innym radość. Niesamowity śpiew, podrygiwanie młodszego Way'a na basie, skupienie Ray'a, energia Franka i perkusja, za którą odpowiadał Bob - wszystko składało się idealnie.

- Dziękuję. Kocham Was! - powtórzył swoje słowa sprzed kilku godzin, które teraz niby kierował do ludzi na widowni, ale jednak jakby nadal do przyjaciół. - A teraz zagramy już ostatnią piosenkę. Wyjątkową! - krzyk fanów podniósł się. - Więc proszę, chłopcy, bo to o nas... - kontynuował, gdy widownia ucichła. - Zdejmijcie swoje pieprzone koszulki! - znów otrzymał okrzyki.

Coraz większa część męskich fanów ściągała swą górną garderobę.

- A teraz zakręćcie je ponad swoimi głowami!!! - w tle słów zielonookiego reszta nadal grała. Instrumenty napełniały całą sytuację idealnym klimatem, który był całkiem inny, niż poprzednie utwory.

Po chwili wszystko uderzyło. Sekunda - nagle stało się cichsze.

- In the middle of the gunfight... - Gerard zaczął śpiewać, również nagle stając w miejscu. - In the center of a restaurant. They say...

Śpiewał, reszta grała. Fani oniemieli utworem, którego jeszcze nigdy nie słyszeli.

- Now, but I can't! And I don't know!

Widownia krzyczała. Był zachwyceni. Starszy Way mocno się uśmiechał.

- My cellmate's a killer, they made me do push-ups... in drag... - na tę część na usta Franka wleciał chytry uśmieszek.

W końcu zakończyli grać. Krzyk ludzi niezmiernie się podniósł.
Czarnowłosy ruchem ręki poinformował, by ucichli. Przystawił mikrofon do malinowo różowych ust, podszedł do Iero.

- I'll kiss your lips, again... - zaśpiewał w rytm piosenki, którą przed chwilą zakończyli i złączył ich wargi w namiętnym pocałunku.

Koniec

••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••

Słów: 881

Okaaay, ach tak. To już koniec tego fanfiction. Pisanie zaczęłam w kwietniu, mamy koniec sierpnia. Była to świetna przygoda. Dziękuję Wam wszystkim, którzy byliście.

Więc do zobaczenia w kolejnych dziełach!

Do napisania!~emoemo76

I'll Kiss Your Lips... Again! | •Frerard•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz