Oh my god!/4

246 11 3
                                    

Obudziłam się chwile po 10, dokładniej o 10:36. Zwlekłam się z łóżka dopiero po jakichś 30 minunach. Odblokowałam telefon, a gdy spojrzałam na godzinę cos do mnie dotarło.

11:03

Fuck, przecież o 12 ma byc Shirley..

Wybiegłam z pokoju i wbiegłam do łazienki. Wyjęłam z kosmetyczki maskarę, którą mimo pośpiechu starannie nałożyłam na rzęsy, korektor ktory zaaplikowałam pod oczy i dokładnie zblendowalam. Na koniec dodałam różowy błyszczyk i wróciłam do pokoju by się przebrać.

Ubrałam niebieskie szerokie jeansy, czarny top z motylem pod kolor moich oczu i zwykłą szarą zapinaną bluze.

Związałam włosy w luźny kok i zeszłam na dół od razu gdy usłyszałam pukanie w drzwi.

-Hej- przywitała mnie uściskiem Shirley

-Cześć- przytuliłam się do niej

-Idziemy?- odsunęła się

-Jasne, tylko jeszcze skocze na chwile na góre- wbiegłam po schodach do pokoju, zostawiajac na chwile dziewczynę samą.

Wzięłam do ręki torebkę leżącą na krześle i spowrotem zeszłam na dół.

-Wszystko?- spytala

-Wszystko- odpowiedziałam jej

Krzyknęłam szybkie „wychodze" i zamknęłam drzwi na klucz.

-Najpierw pokaże ci główny park, jest niedaleko

-Gdzie dokładniej?- nie miałam ochoty na długie spacery

-Nie umiem wyjaśnić- złapała się za głowę- pięć minut na nogach i będziemy.

I rzeczywiscie nie minęło 5 minut, a juz byłyśmy na miejscu. Gdy tylko weszlysmy do parku zaczęłam się rozglądać po otaczającej mnie naturze. Brązowe pnie ozdobione na gorze górą liśćmi, wokół krzaki i kolorowe kwiaty. Spośród nich wszystkich dostrzegłam: stokrotki, bratki, maki, mlecze i chyba fiołki. Wejście którym weszlysmy do parku było jednym z licznych, zdawalo się, że cały park był wielkim labiryntem.

Usiadłyśmy na najbliższej ławce, by odpocząć. Shirley robiła cos na telefonie, co szło jej ciężko przez rażące nas w oczy słońce. Zaś ja kontynuowałam podziwianie tego miejsca.

-Następny kierunek: sklep, bo chce mi sie pić- zaśmiała się

Odwzajemnilam jej śmiech, co poskutkowało krótką głupawką z naszej strony.

-Mamy mało do przejścia, wiec..- utkwiła wzrok w jednym punkcie, nie dokańczając wypowiedzi

Zdezorientowa spojrzałam w tym samym kierunku, zauważając trzyoosbową grupkę nastolatków- dzwóch chłopaków i jedną dziewczyne. Jednym z chłopaków był brat dziewczyny.

-Kto to?- spytałam Shirley

-Anne, Max, no i Nick- odpowiedziała, nie odrywając od nich głowy- moi znajomi- spojrzala na mnie w koncu

-Chcesz do nich isc?- miałam nadzieje, że odpowie nie, nie lubię poznawać nikogo przez przyjaciół

-Możemy- uśmiechnęła się i wstała- Chodź, przedstawię cie- złapała mnie za rękę i szczęśliwa podeszła do innych

Gdy tylko grupka ludzi uslyszla zbliżające się kroki, wszyscy od razu się odwrocili.

-Hej- przywitała się z każdym prócz Nicka uściskiem- poznajcie Katherine, zostaje na wakacje w naszym miasteczku

-Witaj Katherine!- przytuliła sie do mnie sliczna blondynka- Anne, miło mi- odsunęła się

Następnie podszedł do mnie Max, podając mi swoją rękę, a na koniec Nick walnął szybkie „cześć".

Perfect SummerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz