3-Ja też cię kocham

3.9K 118 14
                                    

Po niecałych dwóch godzinach bycia w domu John B postanowił, że razem z Pop'em wybiorą się poserfować akurat w huragan nawet, nie próbowała go zatrzymać, bo i tak zawsze kończy się na sugestii ,,Li spokojnie będę ostrożny”.

- JJ widziałeś może moją książkę zostawiłam ją w kuchni, a teraz jej tam nie ma - zapytałam, wchodząc do salonu.

- Tak ja ją mam - powiedział, przeglądając strona po stronie.

- A po co ci ona? - zapytałam, patrząc się na niego.

- Jak ty możesz, to czytać, to jest tak nudne - powiedział chłopak.

- Stwierdziłeś to po obejrzeniu dwóch stron? Ale przejdźmy do rzeczy możesz mi ją oddać? - zapytałam.

- No ależ oczywiście... że nie - a po chwili zaczął uciekać w głąb domu.

- No weź JJ, nie będę się z tobą bawić w berka oddawaj mi ją! - krzyknęłam i zaczęłam biec za chłopakiem.

Po dobrych dziesięciu minutach biegania opadliśmy razem na moje łóżko. Ja po jednej stronie, a JJ po drugiej.

- Czy mówiłam Ci już jak bardzo irytujący jesteś? - zapytałam, obracając się na bok, żeby spojrzeć się na chłopaka.

- Ja też cię kocham - powiedział JJ, uśmiechając się.

W tej właśnie chwili błysnął piorun z tak potężnym rozgłosem, że szybko schował twarz w zagłębieniu szyi JJ'a i się do niego przytuliłam.

- Ej Li, czy ty nadal boisz się burzy? - zapytał JJ z troską. Wiedział to, bo miałam tak od dziecka.

- Mhm - jedyne, na co było mnie stać to cichy pomruk.

- Nie ma czego się bać mała - powiedział i mnie do siebie przytulił, a ja nawet nie wiem, kiedy udało mi się zasnąć.

                                 ***

Gdy otworzyłam oczy było już rano, nie mówiąc już o tym, że w takiej pozycji, w jakiej zasnęłam w takiej też się obudziłam.

- JJ - powiedziałam, trącając delikatnie chłopaka.

- Mmm - odpowiedział.

- Chodź ze mną sprawdzić, czy John B wrócił wczoraj do domu - powiedziałam powili, wychodząc z jego uścisku.

- Już idę - powiedział, wstając.

- Li, ale przyznaj, że wygodnie ci się spało - powiedział JJ z uśmiechem przed tym, jak wyszliśmy z pokoju.

- W to nie wątpię - odpowiedziałam, uśmiechając się.

- Bracie jesteś w domu! - krzyknął JJ.

- Jestem! - odpowiedział John B, leżąc na kanapie.

- Hej Li sprawdź, czy jest światło - powiedział John B, patrząc się na mnie.

- Nie ma - odpowiedziałam,
sprawdzając.

- To przez tę burzę? - zapytałam.

- To był huragan Agatha - odpowiedział John B, wstając z kanapy.

- To można spodziewać się braku prądu i szkód - podsumował JJ.

- Dobra chodźmy spotkać się z Pop'em i Kie - powiedział John B.

- Dobry plan - odpowiedziałam, po czym poszłam się ogarnąć, a gdy wyszłam na ganek zauważyłam, JJ'a rzecz jasna palącego zioło i John'a B, którzy wspólnie oceniali szkody.

- Agatha nieźle dowaliła - mówił JJ, wypuszczając dym z ust.

Na krótką chwilę wyłączyłam się i myślała o czymś innym, gdy usłyszałam.

- To znak od Boga. Trzeba łowić - powiedział zadowolony John B.

Płynąc, dużo rozmawialiśmy i śmialiśmy się, ale to już norma, zwłaszcza dla nas.

- Dzień dobry przetrwaliście? - zapytał JJ ludzi przy porcie.

- Jak widać, nadal tu jesteśmy - odpowiedział mężczyzna stojący obok blondynki.

- Widzieliście, spojrzała się na mnie - powiedział zadowolony JJ.

- Widziałem - odpowiedział mu John B.

- A ja nie - powiedziałam, patrząc się przed siebie.

- Bo jesteś zazdrosna - podsumował JJ, patrząc się na mnie z tym swoim uśmieszkiem.

- Ja, o co niby? - zapytałam.

- Jak to, o co o mnie - powiedział JJ, siadając obok mnie.

- Nie schlebiaj sobie Kochanie - powiedziałam i ochlapałam go wodą.

- Mhm, czyli mam rozumieć, że wracamy do dawnych czasów KOCHANIE? - zapytał tym samym, dając nacisk na ostatnie słowo.

- Wiecie kocham Was, ale już czasami z wami nie mogę - przyznał John B i wszyscy razem zaczęliśmy się śmiać.

Inna niż wszystkie ~JJ Maybank~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz