Po niecałych dwóch godzinach bycia w domu John B postanowił, że razem z Pop'em wybiorą się poserfować akurat w huragan nawet, nie próbowała go zatrzymać, bo i tak zawsze kończy się na sugestii ,,Li spokojnie będę ostrożny”.
- JJ widziałeś może moją książkę zostawiłam ją w kuchni, a teraz jej tam nie ma - zapytałam, wchodząc do salonu.
- Tak ja ją mam - powiedział, przeglądając strona po stronie.
- A po co ci ona? - zapytałam, patrząc się na niego.
- Jak ty możesz, to czytać, to jest tak nudne - powiedział chłopak.
- Stwierdziłeś to po obejrzeniu dwóch stron? Ale przejdźmy do rzeczy możesz mi ją oddać? - zapytałam.
- No ależ oczywiście... że nie - a po chwili zaczął uciekać w głąb domu.
- No weź JJ, nie będę się z tobą bawić w berka oddawaj mi ją! - krzyknęłam i zaczęłam biec za chłopakiem.
Po dobrych dziesięciu minutach biegania opadliśmy razem na moje łóżko. Ja po jednej stronie, a JJ po drugiej.
- Czy mówiłam Ci już jak bardzo irytujący jesteś? - zapytałam, obracając się na bok, żeby spojrzeć się na chłopaka.
- Ja też cię kocham - powiedział JJ, uśmiechając się.
W tej właśnie chwili błysnął piorun z tak potężnym rozgłosem, że szybko schował twarz w zagłębieniu szyi JJ'a i się do niego przytuliłam.
- Ej Li, czy ty nadal boisz się burzy? - zapytał JJ z troską. Wiedział to, bo miałam tak od dziecka.
- Mhm - jedyne, na co było mnie stać to cichy pomruk.
- Nie ma czego się bać mała - powiedział i mnie do siebie przytulił, a ja nawet nie wiem, kiedy udało mi się zasnąć.
***
Gdy otworzyłam oczy było już rano, nie mówiąc już o tym, że w takiej pozycji, w jakiej zasnęłam w takiej też się obudziłam.
- JJ - powiedziałam, trącając delikatnie chłopaka.
- Mmm - odpowiedział.
- Chodź ze mną sprawdzić, czy John B wrócił wczoraj do domu - powiedziałam powili, wychodząc z jego uścisku.
- Już idę - powiedział, wstając.
- Li, ale przyznaj, że wygodnie ci się spało - powiedział JJ z uśmiechem przed tym, jak wyszliśmy z pokoju.
- W to nie wątpię - odpowiedziałam, uśmiechając się.
- Bracie jesteś w domu! - krzyknął JJ.
- Jestem! - odpowiedział John B, leżąc na kanapie.
- Hej Li sprawdź, czy jest światło - powiedział John B, patrząc się na mnie.
- Nie ma - odpowiedziałam,
sprawdzając.- To przez tę burzę? - zapytałam.
- To był huragan Agatha - odpowiedział John B, wstając z kanapy.
- To można spodziewać się braku prądu i szkód - podsumował JJ.
- Dobra chodźmy spotkać się z Pop'em i Kie - powiedział John B.
- Dobry plan - odpowiedziałam, po czym poszłam się ogarnąć, a gdy wyszłam na ganek zauważyłam, JJ'a rzecz jasna palącego zioło i John'a B, którzy wspólnie oceniali szkody.
- Agatha nieźle dowaliła - mówił JJ, wypuszczając dym z ust.
Na krótką chwilę wyłączyłam się i myślała o czymś innym, gdy usłyszałam.
- To znak od Boga. Trzeba łowić - powiedział zadowolony John B.
Płynąc, dużo rozmawialiśmy i śmialiśmy się, ale to już norma, zwłaszcza dla nas.
- Dzień dobry przetrwaliście? - zapytał JJ ludzi przy porcie.
- Jak widać, nadal tu jesteśmy - odpowiedział mężczyzna stojący obok blondynki.
- Widzieliście, spojrzała się na mnie - powiedział zadowolony JJ.
- Widziałem - odpowiedział mu John B.
- A ja nie - powiedziałam, patrząc się przed siebie.
- Bo jesteś zazdrosna - podsumował JJ, patrząc się na mnie z tym swoim uśmieszkiem.
- Ja, o co niby? - zapytałam.
- Jak to, o co o mnie - powiedział JJ, siadając obok mnie.
- Nie schlebiaj sobie Kochanie - powiedziałam i ochlapałam go wodą.
- Mhm, czyli mam rozumieć, że wracamy do dawnych czasów KOCHANIE? - zapytał tym samym, dając nacisk na ostatnie słowo.
- Wiecie kocham Was, ale już czasami z wami nie mogę - przyznał John B i wszyscy razem zaczęliśmy się śmiać.
CZYTASZ
Inna niż wszystkie ~JJ Maybank~
Teen FictionCzęść 1 Opowieść o niesamowitej dziewczynie, która dla swoich przyjaciół i bliskich zrobiłaby wszystko... ■ W trakcie korekty ■ • Książka oparta na podstawie serialu•