Gdy weszliśmy do środka John B szybko się rozejrzał, po czym zdjął ze ściany tablicę korkową i położył ją przed nami.
- To był pierwszy właściciel - powiedział John B, wskazując palcem na drzewo genealogiczne ułożone z karteczek.
- Robert Q Routledge od 1880 do 1920 - przeczytała Kiara.
- A to? - zapytałam, wskazując kompas na zdjęciu mężczyzny obok.
- Szczęśliwy kompas - odpowiedział John B.
- Potem kompas trafił do Henry'ego, który zginął podczas opylania pól - powiedział John B.
I jak się później okazało po dwóch kolejnych osobach z rodziny tata John'a B odziedziczył kompas.
- Mhm widzę pewną prawidłowość - powiedział JJ.
- Jaką? - zapytałam.
- To kompas śmierci - odpowiedział mi JJ.
- Bzdura - zaprzeczył Pope.
- Pozbądź się go - mówił JJ.
- Tata mówił, że w kompasie jest skrytka na tajne zapiski - powiedział John B, siadając na krześle tym samym, wyjmując kompas.
Ja postanowiłam podejść do okna żeby trochę spróbować to wszystko w spokoju przeanealizować.
- Nie przeszkadza wam to pianie? - zapytał Pope.
- JJ uwielbia tego koguta - powiedziałam nadal stojąc przy oknie.
- Ja też - dodał John B.
- Słuchajcie - powiedziałam, ale chyba nikt mnie nie usłyszał.
- Hej! Ktoś podjechał pod dom - powiedziałam a wszystkie spojrzenia były skierowane w moją stronę.
Po chwili już wszyscy staliśmy przy oknie.
- Czy to oni? - zapytała Kiara.
- Mówiłem, że tak będzie - mówił zdenerwowany JJ, odchodząc od okna.
- Ej Stary spokojnie - powiedziałam, kierując te słowa do JJ'a.
Ale wtedy John B wszedł do akcji.
- Gdzie spluwa? - zapytał John B.
- Spluwa. Nie mam - odpowiedział JJ.
- Akurat, kiedy, by się przydała? - powiedziała przestraszona Kie.
- Jest w plecaku na ganku - powiedział JJ.
- Dobra nieważne trzeba coś wymyślić - powiedziałam spokojnie.
A JJ wybiegł z gabinetu na ganek.
- JJ wracaj! - krzyknęłam cicho.
I to była właśnie ta chwila, w której pierwszy raz się przestraszyłam.
- John Routledge wyłaź. Pogadamy! - krzyknął głośno jeden z mężczyzn.
A wtedy JJ znowu znalazł się razem z nami w pokoju.
- JJ, John B szybko zamknijcie drzwi. Kie, Pope otwórzcie okno - powiedziałam szybko. Nie powiem wtedy byłam poddenerwowana.
- Co tak długo? - zapytałam.
- Zaklejone farbą - odpowiedział mi JJ, który sam próbował je otworzyć.
- Gdzie kompas!? - krzyczał mężczyzna, przeszukując mieszkanie.
Wtem jeden z mężczyzn zaczął szarpać za klamkę.
- Wyłaź, bo pożałujesz! - krzyczał nadal mężczyzna i zaczął kopać w drzwi, aż w końcu przestrzelił zamek w drzwiach.
Gdy weszliśmy przez okno nie wiedzieliśmy zbytnio, gdzie mamy się schować nie było również czasu, więc ostatecznie wybraliśmy kurnik, w którym też szybko się znaleźliśmy.
I kiedy mężczyźni wychodzili z domu kogut w kurniku zaczął piać.
- Ucisz go JJ - mówi zapłakana Kiara.
- Ale jak? - zapytał JJ.
Ja też byłam przestraszona i to bardzo ale nie płakałam tylko moje ręce delikatnie się trzęsły.
- Nie wiem może go pogłaszcz czy coś - powiedziałam cicho lekko drzącym głosem.
Wtedy jeden z mężczyzn zaczął przybliżać się do kurnika z naładowaną bronią.
- Zrób coś - prosiła go Kiara.
Wtedy JJ złapał koguta i skręcił mu kark. A mężczyzna zawołany przez swojego kolegę wrócił do niego i razem odjechali.
Chwilę po tym wyszliśmy z kurnika nadal wstrząśnięci tym całym wydarzeniem.
- Li, jakim cudem udało Ci się zachować taką powagę? - zapytał się mnie Pope.
Wtedy wszyscy spojrzeli na mnie, a ja jak na zawołanie wybuchnęłam niekontrolowanym płaczem tym samym, tuląc się najmocniej, jak tylko potrafiłam do osoby, która stała obok mnie, a okazał się nią JJ.
CZYTASZ
Inna niż wszystkie ~JJ Maybank~
Teen FictionCzęść 1 Opowieść o niesamowitej dziewczynie, która dla swoich przyjaciół i bliskich zrobiłaby wszystko... ■ W trakcie korekty ■ • Książka oparta na podstawie serialu•