23 luty, Środa
Pov Harry
Zmęczony spojrzałem zza okno, dostrzegając mały, drewniany domek. Na około rozciągał się długi, ciemny las, przez co nigdzie nie było ani jednego człowieka. Wysiadłem z auta, wkładając dłonie do kieszeni bluzy. Rozejrzałem się dookoła, trzęsąc się z zimna i jednocześnie ze strachu. Cholernie bałem się bycia samemu. Samemu w ciemnym, pustym lesie.
Nagle poczułem delikatny dotyk na ramieniu, przez co odwróciłem się gwałtownie. Mój oddech przyspieszył, a tętno podskoczyło, widząc postać przede mną.
— Harry? — usłyszałem cichy, zachrypnięty głos. — Wszystko dobrze?
Skinąłem szybko głową i przyglądając się dłużej postaci, zauważyłem szare tęczówki.
Draco.
— Twoi rodzice zapomnieli klucza do domku.
— Jak to zapomnieli? — spytałem przestraszony.
Blondyn wzruszył ramionami, przyglądając się mojej twarzy.
— Na...
— Jesteśmy tutaj sami? — spytałem, coraz ciężej oddychając.
— Tak. — skinął głową, wyciągając w moją stronę dłonie. Poczułem jego dotyk na obu policzkach, a przez moje ciało przeszedł dziwny, nieznajomy dreszcz. — Blado wyglądasz.
— To nic takiego. — odpowiedziałem szybko. Za szybko.
— Harry. — powiedział ostrzegawczo.
Pociągnąłem cicho nosem, unikając jego piekielnego wzroku. Nagle poczułem jego smukłe, długie palce na brodzie.
— Spójrz na mnie, Harry.
Słysząc jego głos, nie pozostało mi nic innego niż na niego spojrzeć. Uniosłem wzrok, wpatrując się w jego tęczówki.
— Boisz się? — spytał, przyglądając się mojej twarzy.
Miałem już odpowiadać, gdy nagle usłyszałem cichy trzask za mną. Podskoczyłem przestraszony i szybko wtuliłem się w ciało Draco, który rozglądał się zdezorientowany.
— Kurwa.— szepnął cicho. — Nie ruszaj się.
— Dlaczego? — powiedziałem równie cicho co on.
— Najprawdopodobniej to może być jakaś zwierzyna.
Zacisnąłem mocno oczy trzęsąc się ze strachu. Ręce mi się pociły, jednocześnie się trzęsąc. Co jak czas do oczu napływały mi łzy, które po chwilę znikały. Natomiast Draco stał niczym posąg na wystawie w muzeum, przez co czułem się jakbym był tu sam.
Pociągnąłem cicho nosem, a wtedy dopiero poczułem jak chłopak mnie obejmuje.
— Będzie dobrze, Harry. — mruknął obok mojego ucha. — Jestem przy tobie.
Nie odpowiedziałem. Zaciskałem mocno powieki, próbując ich nie otwierać. Czułem jego silne ramiona, obejmujące mnie. Czułem jego miętowy oddech. Czułem jego obecność, a mimo wszystko i tak się bałem.
Nagle poczułem ciepłe wargi chłopaka na czole. Czułem ich gorąc, jakby płonęły żywym ogniem.
— Jestem przy tobie, Harry.
— Wiem. — wydusiłem w końcu.
— Nie bój się. — mówił, a ja powoli zaczynałem czuć się bezpiecznie. — Obronie cię. W każdej pierdolonej sekundzie.
Zaniemówiłem czując dziwny gorąc w sercu i motylki w brzuchu. Moje ciało wirowało, a umysł nie mógł się na niczym innym skupić niż na powtarzaniu jego słów.
Obronie cię.
W każdej pierdolonej sekundzie.
Uśmiechnąłem się lekko i jeszcze mocniej wtuliłem się w jego ciało. Byłem niczym dziecko, które właśnie przytulało swoją ulubioną zabawkę.
Poczułem jego dużą dłoń na plecach i oddech na karku. Czułem się naprawdę bezpiecznie i spokojnie. Jakbym był we właściwym miejscu i czasie.
Westchnąłem cicho i spojrzałem na las za plecami chłopaka. Widziałem czerń. Las bez światła i ludzi. Las który był ciemny jak smoła.
Wzdrygnąłem się delikatnie i spojrzałem w górę, widząc pojedyncze gwiazdy na niebie. Błyszczały się. Bardzo mocno.
Staliśmy w ciszy, oboje pogrążeni w swoich myślach. Każdy z nas zapomniał o strachu, czy o tajemniczej zwierzynie. Po prostu staliśmy. W ciszy. Liście na drzewach co jakiś czas poruszały się przez wiatr, a krople deszczu obijające się o moją twarz dawały coraz większe znaki.
— Pada. — usłyszałem cichy, zachrypnięty głos.
— Czuję. — mruknąłem, czując jego wzrok na swojej osobie.
Przymknąłem lekko oczy, rozkoszując się pogodą. Kochałem deszcz. Kochałem uczucie, gdy krople deszczu uderzały w moją twarz, a powietrze od razu stawało się czystsze. To było uczucie wolności.
Wolność. To czego każdy człowiek potrzebuję.
— Nie patrz się tak na mnie. — uśmiechnąłem się delikatnie, spoglądając na Draco.
— Nie mogę przestać. — oznajmił unosząc delikatnie kącik ust.
— Dlaczego?
— Bo jesteś tak kurewsko piękny.
Zaniemówiłem patrząc wprost w jego szare tęczówki. Chciałem się uśmiechać, skakać i krzyczeć ze szczęścia, słysząc to z ust chłopaka. Jednak jedyną rzeczą, na którą nie znałem odpowiedzi to, dlaczego? Dlaczego chciałem się uśmiechać bez przerwy? Dlaczego chciałem skakać jakbym wygrał w loterii? Dlaczego chciałem krzyczeć jakbym odnalazł drugą połowę mnie? Dlaczego?
Uśmiechnąłem się delikatnie i oderwałem wzrok od jego oczu, widząc lampy auta. Odsunąłem się trochę od blondyna, przecierając lekko twarz jeszcze suchym rękawem bluzy. Zauważyłem jak auto się zatrzymuję, a z niego wysiadają moi rodzice.
Kąciki moich ust wciąż były w górze, przez co koło oczu pojawiły się znajome zmarszczki.
— Już jesteśmy, kochani! — podeszła do nas moja mama, ciężko dysząc. — Chodźmy do środka, bo znowu Harry będzie chory.
---------------------------------------
Cześć, miśki!Na początku z całego serca was przepraszam, że rozdział jest tak późno i w dodatku jest taki krótki. Nie dość, że nie mam weny to jeszcze muszę załatwić sprawy związane z lekarzem. Mam nadzieję, że mi wybaczycie i nie jesteście źli. Jeszcze raz was bardzo przepraszam, a co do tamtego rozdziału to była tylko jedna propozycja jeżeli chodzi o wygląd młodego Lupina dlatego to chyba ostateczna decyzja jak będzie wyglądać Tedy.
Do następnego, miśki!
Kocham.
CZYTASZ
Wiadomość | drarry
FanfictionCo się stanie, gdy ktoś poda ci nie swój numer telefonu? !Występują związki hetero i homoseksualne, przekleństwa oraz podteksty seksualne! Przepraszam za błędy ortograficzne itp.