Czonakosz
Trochę czasu zajęło mi, zanim doszukałem się lekarza, który wyraził zgodę na odwiedziny w domu o tej godzinie. Na szczęście, znalazł się ktoś taki i już kwadrans po tym, byłem z mężczyzną u siebie. Po wejściu do mieszkania, w progu kuchni zastałem mojego ojca prowadzącego rozmowę z jego przyjaciółką, panią Judit Berky.
- Dobry wieczór. Witaj, tato. - od razu zaprowadziłem lekarza w stronę drzwi pokoju Helii.
- Hej, zaraz! - zatrzymał mnie ojciec, podchodząc bliżej. - Chciałbym, abyś wyjaśnił mi, co się dzieje. Liczę, że zrobisz to jeszcze dziś. - posłał mi zastanawiające spojrzenie.
- Cóż, Helia wcześniej źle się poczuła i uznałem, że lekarz powinien ją obejrzeć. To tyle. - westchnąłem, niecierpliwie zginając na zmianę palce u dłoni.
- Zoltán. - Powiedziała Pani Judit spokojnym głosem, kładąc dłoń na ramieniu mojego ojca. - Usiądźcie z Czonakoszem w kuchni, a ja z lekarzem wejdziemy do dziewczyny. Myślę, że to będzie dla niej bardziej komfortowe.
Mój ojciec skinął więc głową i z westchnieniem, poszedł usiąść przy stole. Po chwili, dołączyłem do niego, opierając głowę na dłoni.
Helia
Słysząc pukanie do drzwi, byłam już przygotowana. To znaczy, fizycznie. Mentalnie, niezupełnie. Bałam się wizyty lekarza, choć jak to on, przyszedł w końcu w dobrej intencji. Mimo tego, czułam jednak nieprzyjemny ścisk w żołądku. Martwiło mnie, czy zwróci szczególną uwagę na siniaki i wszelkie, nienaturalne znaki na ciele.
- Helio, przyszedł lekarz. - rozległo się uprzedzające pukanie i drzwi rozchyliły się, a w nich stanęła blondwłosa kobieta o ciepłym wyrazie twarzy. Zrobiła krok w bok, a za nią, w progu przystanął wysoki mężczyzna ze spuszczoną głową, o szerokich barkach. Chwycił kapelusz w dłoń i ściągnął go z głowy, po czym odłożył na krzesło obok. Przetarłam oczy dłońmi, bo przez chwilę miałam urojenie, że był to mój ojciec. Jednak, gdy mężczyzna usiadł na skraju łóżka i uniósł głowę, zrozumiałam, że wcale nie było to urojenie. Momentalnie przysunęłam nogi do siebie. Zamarłam. Czułam, jak całą mnie ogarnia przeszywający, zimny dreszcz, a ciało sztywnieje. Nieświadomie wbiłam palce w wewnętrzną stronę swoich dłoni, odsuwając się do tyłu na tyle, że zetknęłam się plecami ze ścianą i nie zwróciłam nawet uwagi na bijący od niej chłód.
- Och... witaj. - ojciec zaczął bardzo przewidywalną taktyką. Jego szok na twarzy w okamgnieniu przerodził się w aktorski, łagodny uśmiech. Bijącego z tęczówek rozwścieczenia jednak nie potrafił zamaskować, gdyż tętniło ono przerażająco dotkliwie.
- Odwróć się. - polecił, nie spuszczając wzroku z mojej twarzy.
Nie wiem, czemu, zaczęłam podzielać taktykę ojca i również udawałam, że jest dla mnie zupełnie obcy. Niby mogłam zacząć krzyczeć, że zniszczył mi życie, aby zabrali go stąd i inne tego typu bzdety, lecz w moim gardle utknęła gula uniemożliwiająca wypowiedzenie mi ani jednego słowa. Po chwili, bardzo powoli okręciłam się plecami do mężczyzny, a on przyłożył zimną głowicę stetoskopu do mojej skóry, boleśnie dociskając ją do kąta dolnego mojej łopatki. Syknęłam pod nosem, spuszczając głowę.
- Szmerów nie słyszę. - odparł i przyłożył dłoń do mojej twarzy. - Gorączki też nie ma. - irytująco poklepał mnie po policzku, na co mruknęłam i gdy próbowałam odchylić od niego głowę, mężczyzna chwycił mnie za podbrudek, zaciskając na nim swoje palce. - Na twarzy również nie dostrzegam szczególniejszych zmian. - dodał, zabierając dłoń z impetem.
- Tyle dobrego. - powiedziała Pani Judit, stojąc z boku.
- Wygląda bardzo mizernie, zatem muszę wykonać zastrzyk. Nic strasznego, prawda? - przyjrzał się mi, lecz odwróciłam twarz w stronę okna. - Ten chłopak mówił, że zdarzył ci się krwotok z nosa, więc trzeba wspomóc organizm, hm? - przyjrzał się moim oczom. - Droga Pani, muszę się skupić i wolałbym na chwilę pozostać w pokoju z dziewczyną sam. - dodał.
CZYTASZ
Panienka z Placu Broni
Teen Fiction(Książka przechodzi znaczne poprawy rozdziałów od połowy) Budapeszt, druga połowa XIX wieku. Chyba większość doskonale zna słynnych ,,Chłopców z Placu Broni''. Postanowiłam napisać własną historię związaną z nimi, z racji, iż są oni dużą częścią mo...