POPRAWA!! Wydarzenia w tym rozdziale jeszcze pomieszane itp, nie polecam czytać :)
Boka
Mocno zacisnąłem swoje dłonie na drewnianych szczeblach i zacząłem wspinać się do góry. Ostrożnie i powoli, aby ktokolwiek kto mógłby tam być, przykładowo nie zepchnął mnie z sągu. Miałem pewne obawy, kto byłby w stanie zakraść się na nasz plac, jednak wolałem nie opierać się na tym. Gdy dotarłem już do szczytu, ostrożnie wysunąłem głowę. Faktycznie, ktoś tam siedział. Była to szczupła sylwetka jakiejś dziewczyny. Siedziała tyłem do mnie, więc nie byłem w stanie jej rozpoznać, na co lekko ściągnąłem brwi. Jedną dłonią podparłem się o blanki, aby wejść na górę, lecz posypały się one na piach niczym domino. Spojrzałem z góry na Czonakosza, piorunując go wzrokiem. Nie był to wtedy jednak moment na pretensje, więc odpuściłem. Podparłem się na rękach i na brzuchu wsunąłem na sam szczyt fortecy. Wstałem i gdy znajdowałem się kilka metrów od dziewczyny, zebrałem słowa.
- Kim jesteś? - zapytałem.
Szatynka odwróciła się przez ramię i wstała nerwowo, po czym uważnie obadała mnie wzrokiem.
- A bo co? - odparła dość arogancko. Westchnąłem, zachowując spokój.
- Ktoś cię tutaj przysłał?
Uniosła brwi. - Nie. - jej odpowiedź zabrzmiała bardziej jak pytanie.
W milczeniu złożyłem ręce na piersi. Nie widziałem jej po raz pierwszy. To ona była wczoraj u mnie w domu i to ją na moich oczach prawie stratowała dorożka. Dziewczyna nie należała do wysokich, była raczej średniego wzrostu. Jej falowane włosy sięgały lekko za łopatki, a na bladych przedramionach miała kilka siniaków. Zielono brązowe tęczówki miała skierowane prosto na mnie. Z dołu padały różne okrzyki zniecierpliwionych chłopców, ale wówczas nie zwracałem na nie szczególniejszej uwagi. Na naszym placu, którego straty byliśmy jeszcze kilka miesięcy temu pewni, znajdowała się obca osoba. Musiałem zatem dowiedzieć się, dlaczego tam była.
- Wobec tego, po co tutaj przyszłaś?
Lekko ściągnęła brwi i tylko wzruszyła ramionami.
Rozchyliłem usta, aby ponowić pytanie, lecz wtedy usłyszałem za sobą czyjeś posapywanie. Spojrzałem w dół. Na szczyt zaczął wspinać się Czonakosz. Nie zajęło mu to długo, bo w końcu wychował się na wsi i wspinaczki na drzewa to była jego codzienność. Gdy wczołgał się na górę, odruchowo chwycił dłonią za pozostałe blanki. Posypały się one jednak w dół, dokładnie tak, jak w moim przypadku, a chłopak sam mało nie poleciał wraz z nimi. Podałem mu rękę i pomogłem wejść.
- O tym porozmawiamy później. - spojrzałem na przyjaciela z politowaniem, a on łagodnie przytaknął mi głową.
Gdy dostrzegł jednak, kto stał na fortecy oprócz mnie, rozchylił usta w zdziwieniu.
- Dziewczyna? - wypalił jakby zawiedziony. - A już szykowałem pięści na któregoś z czerwonych!
- Przestań. - pokręciłem głową z westchnieniem. - Muszę zastanowić się, co z nią zrobimy.
Dziewczyna prychnęła z niezadowoleniem i usiadła na drewnie, powoli spuszczając nogi z przeciwnej nam krawędzi sągu. Zaczepiła butami o belki i zaczęła schodzić w dół, co jak zauważyłem, przyszło jej bardzo zwinnie. Od razu zrobiłem to samo.
Razem z Czonakoszem zeszliśmy na dół tak szybko, jak mogliśmy i pobiegliśmy na przeciwną stronę fortecy. Jak się okazało, szatynkę zdążył już schwytać Barabasz, który kurczowo trzymał ją za ramię i zaciskał na nim swoje palce. Podszedłem do niego i chwyciłem jego nadgarstek.
CZYTASZ
Panienka z Placu Broni
Fiksi Remaja(Książka przechodzi znaczne poprawy rozdziałów od połowy) Budapeszt, druga połowa XIX wieku. Chyba większość doskonale zna słynnych ,,Chłopców z Placu Broni''. Postanowiłam napisać własną historię związaną z nimi, z racji, iż są oni dużą częścią mo...