Rozdział XIII

1K 64 15
                                    

Helia

Wbiłam swoje puste spojrzenie w ziemię, wzięłam głęboki wdech i prędko znalazłam sobie jakiś spokojny kąt za szkołą. Usiadłam i przyciągnęłam nogi do siebie. Byłam pewna, kto rozpuścił tę plotkę..

Pastorowie.

Bez wątpienia stwierdziłam, że to oni. To, co powiedzieli, gdy ich mijałam.. Wszystko wskazywało właśnie na nich.

Gdy nie długo później zabrzmiał szkolny dzwonek, wbiegłam do budynku. Spuściłam głowę, chcąc schronić się przed falą miażdżących mnie psychicznie chłodnych spojrzeń. Spode łba przyjrzałam się Pastorom, którzy z wymalowaną na twarzy dumą stali oparci o ścianę obok. Gdy dostrzegli mnie, zaśmiali się pod nosem, a ja odwróciłam wzrok i przyspieszyłam kroku.

***

Każda z lekcji okazała się istną torturą. Nie obyło się bez szeptów na mój temat, wrednych zaczepek i temu podobnych rzeczy. Ledwo udało mi się znieść to wszystko bez wybuchu płaczu, bo odzwyczaiłam się od owego traktowania, zaraz po wyprowadzce z Kekscemet.

Natychmiast spakowałam swoje rzeczy do worka płóciennego i skierowałam się w stronę schodów. Wszystkie dziewczęta już dawno poszły, lecz ja musiałam zostać i czytać pięć rozdziałów z podręcznika za to, że rano się spóźniłam. Gdy byłam coraz bliżej wyjścia, poczułam, jak ktoś ciągnie mnie za przedramię. Cicho jęknęłam z bólu, gdyż miałam tam ranę owiniętą bandażem. Jak się okazało, osobą, która mnie zaczepiła, był starszy z Pastorów.

- I co teraz? Nie poskarżysz się Ferencowi, bo ma cię gdzieś.. Biedactwo. - Zadrwił ze mnie, dziecinnie wydymając wargę do przodu.

- Daj mi pięć grajcarów, a zostawię cię w spokoju. - Dodał.

Uniosłam brwi i skrycie wzięłam się na odwagę. Westchnęłam i teatralnie zagrałam wystraszoną dziewczynkę, która posłusznie oddaje wszystkie swoje pieniądze w zamian za obiecany spokój. Nie do końca jednak wykonałam polecenie chłopaka. Gdy włożyłam dłoń do kieszeni swojego worka płóciennego, a brunet przyglądał się mi ze zdziwieniem, naplułam mu prosto w twarz i kopnęłam go mocno w kolano, a ten zgiął się w pół. Szybko pobiegłam w stronę wyjścia ze szkoły. Jak zauważyłam, część tego zdarzenia widział Ferenc, który jadł wówczas swoje drugie śniadanie, a mianowicie pajdę z masłem, jaką sprzedawał woźny na przerwie. Zatrzymałam się przy nim na chwilę, pod wpływem emocji. Przyjrzałam się chłopakowi. Bolała mnie jego obojętność w tamtej chwili.. Czułam, jak z moich oczu bije żal. Otworzyłam usta, lecz po chwili zamknęłam je z powrotem, a moje tęczówki powędrowały w inną stronę. Straciłam w wiarę na to, że zdołam uwolnić się od przytłaczających mnie plotek. Skrzywiłam się na twarzy i czym prędzej pobiegłam w stronę domu.

***

- Nie zmieniłaś zasłon w sypialni, a miałaś zrobić to dwa dni temu! - Ryknęła kobieta i szykując się do chwycenia mnie za ramię, zrobiła krok w moją stronę, lecz ja cofnęłam się i minęłam ją zręcznie, wybiegając z domu. Mój oddech stał się płytszy i ledwo dobiegłam na drugą stronę ulicy, bo ostatnimi czasy mocno osłabłam. Głównie przez to, że miałam na ciele wiele ran i byłam poobijana, ale też przez brak sytych posiłków, dzięki czemu wyraźnie zbladłam, i straciłam siły. Teraz bardziej przypominałam zjawę niż człowieka. Mimo tego jakoś dawałam sobie radę, przecież musiałam. Nie wiedziałam, gdzie konkretnie pójść, więc pchnęłam furtkę prowadzącą na tartak i weszłam na plac. Był szeroki i długi, być może nawet dłuższy, niż mi się wówczas wydawało, gdyż wysokie sągi drewna przysłaniały jego tył. Było już trochę ciemno i chłodno, więc otuliłam się rękoma, co mimo pozorów, nie pozwoliło mi się ogrzać. Podeszłam do jednego z sągów i uniosłam głowę. Zaczęłam wspinać się po wieży z drewna. W połowie zrobiło mi się słabo i myślałam, że spadnę, ale jakimś cudem, udało mi się podciągnąć na samą górę. Gdy weszłam, próbowałam uklęknąć, lecz przez to, że znów zrobiło mi się słabo, upadłam. Zdołałam się jednak podnieść do siadu i podeprzeć rękoma. Budapeszt z tej perspektywy i o tej porze był naprawdę piękny, a pomarańczowe światła latarni, które oświetlały ulice, podkreślały wyjątkowość tego miasta. Na tym chciałam się skupić. Siedziałam tak jakiś czas i w pewnej chwili, obraz przed moimi oczami się lekko rozmazał. Poczułam, jak zaczyna kręcić mi się w głowie i przed oczy wdrażają mroczki. Było mi też ciężej oddychać, więc chciałam się położyć, ale w efekcie zmęczenia byłam tak zdezorientowana, że ugięły mi się ręce i poleciałam do przodu.

Nie mogłam oddychać i się ruszać, zdawało mi się, że moja klatka piersiowa stanęła w miejscu. Dłonie zaczęły mi się trząść i zrobiło się znacznie cieplej. Słyszałam szczekanie psa, lecz jak gdyby przez mgłę. Później, gdy jeszcze delikatnie dałam radę otworzyć oczy, dostrzegłam gdzieś w oddali za sobą małą, czarną kropkę, która zbliżała się do mnie razem z jakąś postacią, trzymającą w dłoni lampę naftową. Wtedy, moje powieki się zamknęły i wszystko wokół dziwnie ucichło.

Panienka z Placu BroniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz