Nie mam pojęcia ile tak leżałam, ale gdy się już ocknęłam na dworze panował mrok. Nic nie widziałam po za małymi punkcikami na niebie przedstawiającymi gwiazdy. Pomimo tego że była noc postanowiłam ruszyć w dalszą wędrówkę, wiedziałam że im dłużej tutaj jestem tym bardziej jestem narażona na schwytanie ze strony laboratorium dlatego czym prędzej poderwałam się na nogi i ruszyłam przed siebie. Nie mam pójścia gdzie idę ani gdzie dokładnie się znajduje ale wiem że jak najprędzej muszę się oddalić od laboratorium i wydostać z lasu. Droga była bardzo ciężka i czasochłonna gdyż było bardzo ciemno i praktycznie nic nie widziałam przez co co chwilę przewracałam się o jakieś gałęzie leżące na ziemi lub wpadałam na drzewa. Moje ręce jak i nogi były poranione od wędrówki po lesie i ciągłego uderzania o gałęzie. Nie widziałam ich ale domyśliłam się że wyglądają masakrycznie gdyż niemiłosiernie mnie piekły.
Po czasie zobaczyłam między drzewami jakieś światło, czym prędzej udałam się w tamtą stronę. Prawie biegłam mimo braku sił aż w końcu wyszłam z lasu. Stanęłam na skraju i rozejrzałam się po okolicy. Przede mną znajdowała się droga ciągnąca się pośrodku pasm drzew a po drugiej stronie drogi znajdowała się stacja benzynowa, to stamtąd wydobywało się światło, które częściowo oświetlało drogę. Chciałam się tam udać aby się rozgrzać trochę i może coś zjeść i wypić w końcu prawie cały dzień leżałam w lesie, ale przypomniałam sobie że mam na sobie tylko koszule, którą miałam w laboratorium w dodatku jest cała pobrudzona od smoły, ziemi, krwi tak samo jak moja twarz. Jedynie moje włosy były w nienaruszonym stanie. Miałam dwa warkocze bokserskie. Byłam jedynym dzieckiem w laboratorium, które nie miało zgolonej głowy. Nie wiedzieć czemu za każdym razem gdy Papa chciał mi zgolić włosy one natychmiast odrastały dlatego postanowili że nie będą mi ich golić za to zaplotą mi warkocze i tak już zostało.
Po raz kolejny zaczęłam rozglądać się po okolicy w poszukiwaniu jakiegoś rozwiązania mojej sytuacji, nie uśmiechało mi się po raz kolejny spać w lesie i to w dodatku tym w którym mieści się laboratorium. Rozglądałam się ale nic nie przychodziło mi do głowy. Normalnie poszła bym na te stacje poprosić o jakąś pomoc ale ludzie znajdujący się tam zapewne zamiast mi pomóc wezwą policję. Stałam tam jeszcze pare minut po czym zauważyłam jadący samochód, który wjechał na stacje benzynową, zaczęłam mu się przyglądać. Był to czarny samochód, nie znałam jego marki ale był bardzo ładny i wyglądał na bardzo drogi i nowoczesny. Po chwili wyszedł z niego wysoki chłopak na oko miał z 19/20 lat. Był szczupły i bardzo przystojny. Przyglądałam mu się przez chwile kiedy tankował samochód nie wiem dlaczego ale uznałam że mogę mu zaufać. Gdy wszedł na stacje zapewne zapłacić za paliwo szybko przebiegłam na dugą stronę jezdni i stanęłam obok samochodu czekając na chłopaka. Bardzo się bałam że to jednak był zły pomysł a on może zadzwonić na policję ale nie było już odwrotu gdyż zauważyłam że już wychodził.
- Hej co robisz tutaj sama? - zapytał ów nieznajomy.
- Ja... - nie miałam pojęcia co mu odpowiedzieć. Byłam przerażona tym co zrobiłam a w dodatku sama nie wiedziałam gdzie tak dokładnie chce się udać.
- Okej może od początku - chłopak mówił spokojnym głosem, który ani odrobine nie był ani przerażony ani zły. Tak jakby taka sytuacja była dla niego codziennością - powiedz jak masz na imię i jak się tutaj znalazłaś w ... takim stanie - powiedział. Jak już mówiłam wcześniej nie wiem dlaczego ale postanowiłam mu zaufać i powiedzieć mu co się stało.
- Nazywam się 111 i uciekłam z laboratorium - powiedziałam po czym palcem wskazałam w stronę lasu.
- Tego laboratorium? - dopytywał chłopak.
- Tak - odpowiedziałam.
- Rozumiem, może nie rozmawiajmy na ten temat tutaj zabiorę cię gdzieś gdzie będziesz bezpieczna i wtedy porozmawiamy na spokojnie dobrze? - zapytał a ja przytaknęłam. Chłopak otworzył mi drzwi samochodu i gestem ręki pokazał abym wsiadła co też uczyniłam. Usiadłam wyglądanie w pojeździe po czym zapięłam pasy, po chwili na miejscu kierowcy znajdował się chłopaka, który już odpalał samochód. Po krótkiej chwalili ruszyliśmy, w tle leciała spokojna piosenka która sprawiała że ta niezręczna cieszą nie była aż tak niezręczna. W końcu postanowiłam ją przerwać.
CZYTASZ
Oh Mami • Eddie Munson [1]
FanfictionOna jest kolejnym „dzieckiem" doktora Martina Brennera - 111. Nazywana pechowym dzieckiem gdyż wszyscy inni uważają, że nie nadaje się ona do laboratorium. Jej moce nie są ujarzmione mimo tego że od 17 lat jest w laboratorium. Możliwe że ich w ogóle...