Na polanie przesiedzieliśmy prawie cały dzień przygotowując się do starcia z Vecną. Wreszcie gdy byliśmy wystarczająco gotowi postanowiliśmy ruszać dalej. Steve prowadził campera a obok niego siedziała jak zawsze Nancy, Ericka siedziała tuż za nim zamyślona, a na przeciwko niej przy stole siedział Lucas wraz ze mną i Max, która coraz bardziej odczuwała obecność Vecny dlatego miała ubrane słuchali i słuchała Kate Bush. Na tylnich siedzeniach siedzieli Dustin, Robin i Eddie. Przez całą drogę nikt się nie odzywał, każdy był skupiony na własnych myślach. Moje przewijały się głównie wokół - czy nam się uda pokonać Vecnę? Czy ktoś zginie? Czy zginę ja? Czy zginie Eddie albo Steve?. Te wszystkie myśli przerażały mnie jak nic innego, nawet sama ucieczka z laboratorium nie była tak straszna jak to co za chwile ma się wydarzyć. Atmosfera była duszna i przyprawiała o dreszcze. Nikt już nie był tak radosny i pewny siebie jak pare godzin temu. Najbardziej baliśmy się o Max, w końcu to ona ma najgorsze zadanie. Max wyglądała jakby się tym nie przejmowała ale wcale tak nie było, widziałam to. W głębi duszy cholernie się bała. Tak samo jak ja. Bałam się że ją stracę, już straciłam dwie osoby z rodziny nie mogę stracić kolejnej.
Wracacie gdy dojechaliśmy do domu Victora Creela poczułam prawdziwy stres. Starałam się myśleć racjonalnie że robimy to dla dobra tego miasta ale uścisk w żołądku nie pozwalał mi na to. Wreszcie postanowiłam się ogarnąć przecież Diabeł nie taki straszny jak go malują prawda. Prawda? Poradzimy siebie.
Przed jego domem wysiedli Lucas, Max i Ericka a my ruszyliśmy dalej. Zatrzymaliśmy się pod przyczepą Eddiego po czym postanowiliśmy jeszcze raz powtórzyć plan.
- No dobra. Powtórzymy wszytko jeszcze raz - podeszła się Nancy.
- Faza pierwsza spotkanie z Ericką - odpowiedziała jej Robin - Ona da znak Max i Lucasowi.
- Faza druga - znów odezwała się Nancy.
- Max wzywa Vecnę - odpowiedziałam - zaatakuje ją i wpadnie w trans.
- Faza trzecie?
- Ja Alex i Eddie odciągamy nietoperze - odpowiedział jej Dustin.
- Faza czwarta?
- Wchodzimy do niestrzeżonej kryjówki Vency i przysmażamy go - powiedział Steve.
- Przed każdym kolejnym etapem wszyscy musimy się zamalować. Bez względu na wszystko trzymamy się planu. Zrozumiano? - zapytała Nancy.
- Tak - odpowiedzieliśmy jej wszyscy razem po czym ruszyliśmy do przyczepy Eddiego.
- Uważaj - powiedział Dustin do Steve'a gdy już znaleźliśmy się w przyczepie i Steve miał zacząć się wspinać po prześcieradle.
- Dzięki, stary - odpowiedział mu - raz kozia śmierć - szepnął Steve i zaczął się wspinać. A już po chwili był w upside down.
- Czego się spodziewał, oklasków? - zapytała Robin gdy Steve zamiast spaść plackiem na ziemie zrobił salto. Już po chwili Steve przeczołgał materac Eddiego abyśmy my mogli spać bezpiecznie.
- Gotowe. Chodźcie - powiedział Steve.
- Alex ty pierwsza - powiedział Dustin po czymś zabrał mi plecak z siekierami a ja zaczęłam się wspinać po sznurze. Gdy już znalazłam się po drugiej stronie Dustin rzucił mi plecak a po mnie zaczęła wspinać się Nancy.
- Pomogę ci - powiedział Steve podając jej rękę. Przez chwile stali i po prostu się na siebie patrzyli a mi było bardzo niezręcznie w tym momencie.
- Będziecie tak stać i się na siebie patrzeć czy zrobicie miejsce dla reszty? - zapytałam po chwili.
- A zamknij się - odezwał się Steve. A już po chwili na materacu wyładowały wszystkie narzędzia i bronię oraz Eddie. Podałam mu rękę pomagając wstać po czym na dół spadła tarcza a za chwile Dustin i Robin.
CZYTASZ
Oh Mami • Eddie Munson [1]
FanfictionOna jest kolejnym „dzieckiem" doktora Martina Brennera - 111. Nazywana pechowym dzieckiem gdyż wszyscy inni uważają, że nie nadaje się ona do laboratorium. Jej moce nie są ujarzmione mimo tego że od 17 lat jest w laboratorium. Możliwe że ich w ogóle...