Po chwili można było usłyszeć odgłos syren policyjnych radiowozów jadących nad jezioro. Ktoś jeszcze musiał widzieć to zajście i powiadomić policję. Eddie wyskoczył z łódki po czym pędem płynął w moją stoję, niestety tuż za nim był Jason. Gdy w końcu udało mu się dopłynąć złapałam go za rękę aby pomóc mu wyjść z wody po czym zaczęliśmy uciekać. Co jakiś czas odwracałam się aby zobaczyć czy Jason czasami nie biegnie za nami na szczecie nie, cały czas stał na brzegu.
Biegliśmy przez ulice, łąki, lasy aż dotarliśmy do Skały Czaszki. Byliśmy wykończeni ciągłym biegiem i ucieczką przed wszystkimi. Eddie usiadł pod kamieniem opierając się o niego plecami a ja tuż obok niego opierając się o jego tors.
- Przepraszam Lily - odezwał się Eddie przerywając cieszę.
- Za co? - spojrzałam na niego zdziwiona. Przecież nic złego nie zrobił.
- To wszystko moja wina. Przeze mnie teraz masz kłopoty. Musisz uciekać tak jak ja. Zamiast bawić się w superbohaterkę z resztą musisz siedzieć tutaj ze mną - powiedział po czym spojrzał przed siebie z ciemność.
- Eddie spójrz na mnie - powiedziałam po czym złapałam jego brodę i skierowałam jego twarz w moją stronę - to nie jest absolutnie twoja wina. W końcu to nie ty zabiłeś Chrissy i Patricka tylko Vecna - powiedziałam a na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu - a po za tym tak szczerze to wole siedzieć tutaj z tobą pod tą skałą w środku nocy niż latać za jakimś oszołomem - dodałam a Eddie wybuchł śmiechem.
- Kocham cię. Zawsze wiesz jak mi poprawić humor chociaż to powinno być moje zadanie - powiedział Eddie po czym pocałował mnie w policzek.
- Czasami role muszą się odwrócić - powiedziałam po czym ułożyłam się wygodnie - nie wiem jak ty ale ja jestem wykończona i idę spać - powiedziałam a już po chwili oczy same mi się zamknęły. Ostatnie co usłyszałam to szept Eddiego po czym zasnęłam.
- Spij dobrze księżniczko - pocałował mnie w skroń po czym sam zasnął.
Obudziłam się po czym rozejrzałam na boki, nigdzie nie było Eddiego, nie powiem trochę się wystraszyłam ale starałam się myśleć racjonalnie i po prostu poszedł się przejść czy coś i zaraz wróci.
Siedziałam tak przez jakiś czas aż nie usłyszałam szeleszczenia gałęzi, poderwałam się na różne nogi po czym spojrzałam przed siebie i ujrzałam Steve'a i Dustina.
- Steve! - krzyknęłam po czym podbiegłam do brata. Może i nie jesteśmy prawdziwym rodzeństwem ale traktujemy się tak jakbyśmy byli dlatego nazywam Steve'a bratem.
- Lily! - krzyknął Steve po czym podbiegł do mnie i z całej siły przytulił obracając mnie pare razy - jak dobrze że nic ci nie jest - szepnął mi do ucha gdy staliśmy przytulny i siebie - tak się martwiłem.
- Nic mi nie jest. A u was jak tam sprawa z Vecną? - zapytałam.
- A o mnie to już nikt nie pamięta - odezwał się Dustin i zaczął udawać że płacze.
- Dustin! Jak dobrze cię widzieć - powiedziałam przytulając niziołka.
- No i tak ma być. Wszyscy wiedzą że to ja jestem tu najważniejszy - powiedziała liczek i zrobił pozę superbohatera a ja ze Steve'm zaczęliśmy się śmiać w niebogłosy.
Po chwili tuż za nami usłyszeliśmy jakiś szelest, był to Eddie skaczący z drzewa.
- Dustinie Hendersonie, wszyscy wiedzą że dla tej piękniej królewny to ja jestem najważniejszy - powiedział Eddie patrząc na mnie po czym puścił mi oczko.
- Jezu myślałem, że już po tobie - powiedział Dustin po czym przytulił Eddiego.
- Ja też stary - powiedział Eddie po chwili przytulając Dustina - ale na szczecie pewna księżniczka uratowała mi życie i została moim księciem na śnieżnobiałym koniu - powiedział spoglądając na mnie a ja tylko cicho się zaśmiałam. Po chwili do nas dołączyły dziewczyny, Robin gdy mnie zobaczyła rzuciła się na mnie przewracając nas.
CZYTASZ
Oh Mami • Eddie Munson [1]
FanfictionOna jest kolejnym „dzieckiem" doktora Martina Brennera - 111. Nazywana pechowym dzieckiem gdyż wszyscy inni uważają, że nie nadaje się ona do laboratorium. Jej moce nie są ujarzmione mimo tego że od 17 lat jest w laboratorium. Możliwe że ich w ogóle...