15

770 73 35
                                    

George nerwowo zaczął bawić się swoją paczką papierosów w kieszeni.

- George do ciebie przyszedł.- powiedziała oschle rodzicielka przemierzając wzrokiem syna.- walisz alkoholem.

- dobra trochę się napiłem.- wyznał blondyn.- a ty? Co chcesz?- zapytał blondyn kierując pytanie do bruneta.

- możemy pójść gdzieś bez obecności twojej mamy oraz siostry? Chciałbym pogadać szczerze.- odpowiedział George przemieszczając swój wzrok na swoje skarpety z arbuzami.

- dobra chodź za mną.- odpowiedział obojętnie blondyn.

Martwiła George'a postawa blondyna, nigdy nie widział go w takim stanie jednak znali się od niedawna lecz chłopak zawsze był uśmiechnięty i pogodny.

- czy będzie możliwość zapalenia u ciebie?- zapytał szeptem gdy lekko oddalili się od kobiety.

Blondyn spojrzał smutno na chłopaka po czym znów skierował swój wzrok przed siebie. Nigdy nie myślał że George pali, wydaje się kimś kto nigdy by nie dotknął używek.

Gospodarz domu otworzył drzwi od swojego pokoju a tam ukazał się przytulny pokój. Ściany były koloru letniej zieleni na jednej ze ścian były niechlujnie poprzyklejane zdjęcia najpenwiej Clay'a i jego przyjaciół lub z rodziną. Na przeciwko było wielkie okno a przy nim znajdowało się biurko, niedaleko biurka stało łóżko wraz z szafą, a na ziemi leżał milutki szary dywan.

- co chcesz?- zapytał wyższy siadając na łóżku.

- napewno wszystko okej?- upewnił się brunet.- wyglądasz na przygnębionego.

- sam nie wiem. Miewasz może takie dni gdy wstajesz i wiesz że ten dzień będzie beznadziejny.- zapytał.

- pewnie, wtedy najlepiej został bym w łóżku i nie udzielał się ze światem. Szkoda że tak czasami się nie da.- westchnął ciężko brunet.- czujesz się tak?- spytał.

- można tak powiedzieć czuje taki dosyt wszystkiego na taką skalę że najprostsze rzeczy stają się monotonne lub nawet denerwujące.- odpowiedział blondyn.

- może postaraj się coś zmienić w swojej rutynie?- podsunął pomysł brunet siadając na niepodzielonym łóżku jak najdalej od blondyna. Nie wiedział czy chłopak sobie tego życzył.

- nie mam siły.- wyznał piegus.- jednak nie na mnie mamy się skupić, dlaczego palisz, strasznie wyniszcza to płuca.

- twój problem też jest poważny, nie możesz tego lekceważyć bo może być jeszcze gorzej.- powiedział.- odstresowuje mnie to strasznie.

- ale to nie jest zdrowe wyjście Georgie.- Chłopak omal nie rozpłynął się od zdrobnienia imienia. Poczuł milion motylków w brzuchu, gdyby ktoś inny wypowiedział te zdrobnienie nie zrobiło by to na nim wielkiego wrażenia.

Jednak te słowa wypłynęły z ust niejakiego przystojnego blondyna z pięknymi blond lekko pokręconymi włosami. Zakochał się.

- wiem ale tak samo jest z moja bezsennością.- westchnął brunet.- mogę się do ciebie przytulić?- spytał, nie wiedział czy dla blondyna będzie komfortowy przytulas.

- jasne jeśli mi i ci poprawi to humor.- uśmiechnął się blondyn otwierając ręce w czynie przytulenia blondyna.- albo mam lepszy pomysł, spacer?

- tylko muszę zrobić to po co tu przyszedłem.- wyznał nastolatek lekko oddalając się od klatki piersiowej wyższego.

- zamieniam się w słuch.

- chciałbym cię bardzo przeprosić za wczorajszą sytuację, czuje się jak ostatni idiota. Mam za to w zamian żelki oraz czekoladę, wiem że może nie jest to najwybitniejszy prezent jednak nie było mnie na nic lepszego stać.- wyszeptał brunet wskazując na biurko, na którym leżały żelki oraz czekolada.

connected by chance [zakończone] ||dnfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz