12

969 85 83
                                    

- przesadzasz jest okej, to była moja wina niepotrzebnie wchodziłem między wami.- odpowiedział brunet chcąc w jakiś sposób załagodzić poczucie winy Clay'a.

- jednak gdybym umiał panować nad emocjami nie doszłoby do bójki.- westchnął blondyn przecierając twarz.

- zamkniesz się do cholery? Nie była to twoja wina!- krzyknął zdenerwowany brunet co zaskoczyło blondyna. Rzadko widział zdenerwowanego a tym bardziej krzyczącego George'a.

- dobrze, przepraszam.- odparł blondyn uśmiechając się.

- wiem że masz na sobie ten gówniany uśmiech więc nie będę tego komentować, szkoda czasu.

- szkoda Ci czasu na gadanie ze mną?- zapytał Clay śmiesznie podnosząc brew.

- źle zro- nie było mu dane dokończyć gdyż zielonooki przerwał mu.

- rozumiem, nie musisz się tłumaczyć.- rzekł blondyn uśmiechając się potajemnie.

- naprawdę tak uważasz czy chcesz mi ciśnienie odnieść?- zapytał lekko zirytowany brunet.

- naprawdę tak uważam.- powiedział zielonooki próbując brzmieć poważnie.- nie będę tak uważał gdy będziesz chciał pójść ze mną na fast food'a.

- nie wiem czy będę mógł, moja mama ostatnimi dniami kiepsko się czuje.- wyznał chłopak, było mu głupio odmawiając wyjścia blondynowi z drugiej strony odetchnął z ulgą wiedząc że nie będzie musiał jeść kalorii.

- kurcze to słabo.- powiedział blondyn.- to może ja bym przyszedł do ciebie, od razu byś mi wytłumaczył materiał, który przerabiamy z matematyki.

- kurde naprawdę chciałbym jednak strasznie martwię się o moją mamę. Mógłbym Ci to jutro wytłumaczyć w szkole.- zaproponował George, naprawdę chciałby wytłumaczyć chłopakowi matematykę lecz jego mama czeka w domu chora.

- no dobra trzymam cię za słowo, do zobaczenia w szkole.- odparł Clay widząc blok bruneta.

- tak na razie.- odpowiedział brunet otwierając drzwi od klatki.

Wszedł po schodach i otworzył drzwi od mieszkania.

- mamo wróciłem!- krzyknął George rozbierając buty oraz kurtkę. Bruneta zaniepokoiła cisza w mieszkaniu, czyżby gdzieś wyszła?

- mamo?- krzyknął lekko niespokojny brunet, odpowiedziała mu cisza.

George zaczął szukać po pokojach swojej chorej matki z każdą chwilą jego niepokojenie rosło.

- mamo!- krzyknął przerażony George widząc swoją mamę leżąca na podłodze nieprzytomna.

Wyciągnął telefon dzwoniąc na pogotowie.

- dzień dobry pogotowie.- odezwał się mężczyzna.

- dzień dobry, moja mama leży nieprzytomna na podłodze.- rzekł chłopak czekając na rady.

- jak masz na imię i ile masz lat?- zapytał.

- George, osiemnaście.- odpowiedział krótko brunet.

- Dobrze George zmierzyłeś swojej mamie tętno? Wiesz jak się mierzy nie mając przy sobie narzędzia?- zadał następne pytanie.

-nie robiłem jeszcze.- odpowiedział George, przykładając złączone palce przy szyji.- nie czuję nic.- dodał po chwili a w jego oczach pojawiły się łzy.

- podaj mi ulice oraz numer mieszkania, twoja mama potrzebuje specjalisty a ja już wysyłam pogotowie.- powiedział mężczyzna próbując uspokoić w mniejszej mierze bruneta.

connected by chance [zakończone] ||dnfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz