IX

707 74 3
                                    

Silver
Wpatrywała się w leżącą przed sobą kartkę, przebierając niecierpliwie palcami. Widniała na niej rozpiska dotycząca dyżurów w miasteczku na nadchodzący tydzień, którymi zajmowała się Silver. To dawało jej możliwość realizacji ich planu. Musiała tylko być dyskretna.

Nie zdradzając się niczym wpisała imiona swoich towarzyszy razem z tymi, którzy wydawali im się najbardziej skłonni do nich dołączyć. Zrobiła to mimochodem, niby od niechcenia, tak jak to robiła zawsze, wpisując przypadkowe osoby na różne dyżury. Bo wcześniej było jej wszystko jedno.

Tym razem jednak od niej zależało bardzo dużo. Poza pracą nie mieli wiele czasu na towarzyskie spotkania, co utrudniało ich plan. Jedyną nadzieją było spędzenie z kimś całego dnia z przymusu, kiedy największą rozrywką była rozmowa. Trudnością było tylko delikatne zejście na ten konkretny temat, dotyczący Rady. Mało kto chciał się wypowiadać na ich temat. Wszyscy się po prostu bali.

Silver uzupełniła listę do końca i podsunęła ją Brianowi. Mężczyzna rzucił na nią okiem i przekazał ją Suzie, która miała ją później wywiesić na tablicy ogłoszeń. Kobieta nawet na nią nie spojrzała, ale Silver była pewna, że później z uwagą ją przestudiuje. Przy Brianie nie odważyłaby się kwestionować jej zdania, ale potem...

- W porządku - powiedział Brian, przerywając przeciągającą się ciszę - Czy jest coś jeszcze, o czym chcieliście porozmawiać?

Dziewczyna powiodła spojrzeniem po członkach Rady. Nikt nie kwapił się do tego, żeby wypowiedzieć swoje obiekcje względem czegokolwiek.

- Właściwie to ja zauważyłem ostatnio coś dziwnego - odezwał się nagle George - Chodzi mi o Luke'a.
Silver nawet nie drgnęła. Przeniosła pozornie znudzony wzrok na mężczyznę i czekała.

- Kontynuuj - poprosił Brian.

- Więc wracałem przedwczoraj z wieczornego obchodu, kiedy zobaczyłem, jak chłopak wałęsał się po ulicy. Na pytanie, skąd wraca, nie odpowiedział.

Brian zamyślił się. Silver zamarła w oczekiwaniu, niezauważalnie napinając mięśnie.

- Mówił, że był u Evana - nieoczekiwanie głos zabrał Arthur - Jakiś czas temu naciągnął sobie bark i poszedł na kontrolę.

Brian pokiwał głową, a Silver rzuciła Arthurowi szybkie spojrzenie. Nie wtajemniczyła go jeszcze w ich plan, więc zdziwiło ją, że chłopak w ogóle pomyślał o tym, żeby kryć Luke'a. Równie dobrze mógł po prostu nie reagować.

Tylko czy w tej sytuacji wyratował jej przyjaciela, czy też sprowadził kłopoty na młodego lekarza, tego Silver niestety nie wiedziała.

***

- Oto jak ja to widzę: facet potrzebuje się dowartościować i robi wszystko, żeby w oczach Briana wyjść na mocnego, więc czepia się mnie. Wiesz, taki przykładny obywatel.

- Nie wiem, Luke, dla mnie to wygląda słabo. Spróbuj być bardziej dyskretny.

- Rozmawiasz z profesjonalistą, siostro.

- Właśnie tego się obawiam.

- Wyluzuj, Rei, mam wszystko pod kontrolą. Zaufaj mi.

Silver zacisnęła wargi i skinęła głową. Luke zawsze był uparty i jakiekolwiek przekonywanie go, żeby odpuścił i pozostał na chwilę w cieniu, nie miało sensu. On i tak zrobi to, co uważa za słuszne.

Nagle ktoś zapukał do drzwi. Usłyszeli najpierw dwa uderzenia, potem trzy, potem jedno. Taki był ich umówiony sygnał.

- Wchodź! - zawołał Luke, po czym spojrzał pytająco na Silver.

Dziewczyna wzruszyła ramionami; nie miała pojęcia, kto mógłby w środku nocy czegoś od nich chcieć. Za chwilę mieli się przekonać.

Do pokoju zajrzała Troy.

- Cześć - odezwała się - Nie przeszkadzam wam?

- Nie, wchodź - odparła Silver - Coś się stało?

- Właściwie to tak, niestety.

Dwójka przyjaciół wymieniła zaniepokojone spojrzenia.

- O co chodzi? - zapytał ostrożnie Luke.

- Widziałam przez okno George'a i Briana. Szli do domu Evana.

Silver wstrzymała na chwilę oddech - co jeśli przez Arthura młody lekarz jest teraz w niebezpieczeństwie?

- Jesteś pewna, że szli do niego? - Luke nie wydawał się już taki przekonany co do swojego sukcesu.

- Innej możliwości nie widzę.

Chłopak zaklął cicho i zamknął oczy. Silver zazgrzytała zębami. Przecież Evan może opowiedzieć im o wszystkim, a wtedy cały ich plan legnie w gruzach.

W jej głowie zaczęły się pojawiać najgorsze scenariusze. Dobrze wiedziała, do czego Brian jest zdolny. Nie cofnie się przed niczym, żeby tylko osiągnąć swój cel, nawet gdyby oznaczało to torturowanie młodego lekarza.

- Musimy się upewnić, że Evan jest bezpieczny - powiedziała stanowczo.

- A jak chcesz to zrobić? - zapytał ponuro Luke.

- Mam pomysł.

***

Szła pewnym krokiem, nie zdradzając po sobie, jak bardzo się boi. Jej trampki uderzały głucho o chodnik, zakłócając wszechobecną ciszę. Na prawe ramię zarzuciła swoją kuszę.

Zatrzymała się przed drzwiami domu, wzięła głęboki oddech i zapukała głośno zaciśniętą pięścią. Chwilę potem na progu pojawił się George; nie czekała nawet minuty.

- Silver? - uniósł brwi - Co tu robisz?

- No właśnie, dobre pytanie - odparła chłodno - A ty?

- Przyszedłem z Brianem, żeby porozmawiać z Evanem.

- Widzisz, a ja obserwowałam ulicę i zobaczyłam dwie osoby wchodzące do jego domu - minęła go i weszła do środka - Więc postanowiłam to sprawdzić - dodała, idąc korytarzem.

Weszła do salonu i zobaczyła dwóch mężczyzn. Evan stał z założonymi rękami, opierając się o parapet, natomiast Brian przyjął niedbałą pozę. Biła od niego straszliwa pewność siebie, tak jak zawsze.

- O, Silver - odezwał się - Dobrze, że jesteś. Mamy ważną sprawę do omówienia.

_____________
Jestem! To znaczy - teoretycznie. Właśnie wracam z Litwy, czeka mnie jeszcze jakieś 9 godzin w autokarze, więc bardzo pozytywnie B|

Tak więc chyba idę spać, bo jestem zmęczona, w poprzednią stronę nie spałam przez praktycznie całą drogę ;-;

~Niewyspany-od-kilku-dni Silweł

The Walking Dead 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz