I

2K 125 16
                                    

Luke
Po raz kolejny nie działo się kompletnie nic. Może powinien uznać to za coś pięknego; wreszcie są na tyle bezpieczni, by móc się tak po prostu nudzić. Ale Luke nie widział w tym nic niesamowitego. 

Właściwie w Sunset Shore czuł się stłamszony.

Odkąd tu przybyli i wzięli Silver do Rady, dziewczyna coraz bardziej się od nich oddalała. Nie przychodziła już pilnować z nimi płotu, nie mieszkała w pobliżu. Tak po prostu zniknęła. Przez kilka tygodni Luke tłumaczył to sobie brakiem czasu, ale, na litość boską, co takiego można robić w obecnym świecie?!

Chłopak spojrzał na przyjaciela. Ray wyciągnął się na słońcu i leżał tak od dłuższego czasu z zamkniętymi oczami. Luke westchnął cicho. Wyglądało na to, że zostali we dwoje. Mike już dawno nie żył, Matthew zmienił się nie do poznania, a Silver jakby nie istniała.

- Ej... Co my tu właściwie robimy? - odezwał się Luke, rozglądając się dookoła.

Ray otworzył jedno oko i spojrzał w stronę chłopaka, po czym na powrót je zamknął.

- Bo ja wiem - wzruszył ramionami - Pilnujemy płotu?

- Ale tak ogólnie, w Sunset Shore.

- Próbujemy żyć normalnie? - zaproponował Ray, uśmiechając się przy tym lekko.

- Może.

Luke czuł, że to długo nie potrwa. Jeszcze nigdy nie udało im się schronić na tak długo. 'Coś się stanie', pomyślał. 'I to niedługo'.

Rozmowę przerwał im znajomy głos.

- Nie nudzi wam się tutaj?

Po drabinie wszedł do nich Matthew i teraz nachylał się nad Ray'em z rozbawieniem.

- Raczej nie mamy nic lepszego do roboty - zauważył Luke.

- Możecie przecież iść na zewnątrz w każdej chwili.

Chłopak nie odpowiedział, bo, prawdę mówiąc, to wszystko wydawało mu się niesamowicie podejrzane. Za każdym razem, kiedy w mieście pojawiali się nowi ludzie, po jakimś czasie część z nich wychodziła i ginęła. Zawsze tak samo. Zawsze przez Sztywnych.

Tak mówiła Silver. Szkoda tylko, że sprawiała wrażenie, jakby sama nie wierzyła w to, co mówi.

- Przychodzisz z jakąś konkretną sprawą czy po prostu nie masz co robić? - zapytał Ray beznamiętnie.

- Mam propozycję - Matthew był czymś wyraźnie podekscytowany.

- O co chodzi?

- Słyszałem, że Silver wychodzi przeszukać teren i zbiera ludzi do pomocy. Może pójdziemy z nią?

- Po co? - Luke nie podzielał entuzjazmu Matta. Nie miał specjalnej ochoty na bezcelową wyprawę poza bramy miasta.

- Wyrwiemy się stąd, załatwimy paru Sztywnych, zrobimy coś pożytecznego. Co wy na to? - chłopak spojrzał na nich z nadzieją.

Ray wzruszył ramionami.

- W sumie... Czemu nie?

- Eh... - westchnął Luke - Właściwie... Co mi szkodzi?

- Wiedziałem, że mogę na was liczyć - Matthew uśmiechnął się szeroko.

- Do kogo mamy się zgłosić?

- Już to załatwiłem - chłopak parsknął śmiechem, po czym zniknął im z oczu, schodząc po drabinie.

Luke patrzył przez chwilę w ślad za nim, po czym machnął ręką i położył się obok Ray'a. Zapowiadało się naprawdę nudne popołudnie.

_______
Hej!
Rozdział może nie jest porywający, ale to wciąż tylko wstęp. To jest TWD, tutaj po prostu nie może być dobrze, wystarczy odrobina cierpliwości xD
~Silver

The Walking Dead 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz