XIII

593 64 8
                                    

Jane

- No dalej, ślicznotko - rzucił Kot - Co, boisz się, że ubrudzisz sobie rączki?

Jane spojrzała na niego spode łba, po czym przeniosła wzrok na pozbawionego nóg żywego trupa. W prawej dłoni trzymała zardzewiały nóż i próbowała przemóc się, żeby wbić go w głowę Sztywnego.

- Ej, księżniczko, przestań nad nim medytować i go zabij - warknęła Ava, wysoka brunetka, zniecierpliwionym ruchem poprawiając swoje krótkie, rozwichrzone włosy.

Jane czuła się tak, jakby obserwowała to wszystko z boku. Jakby to nie od niej wymagali zlikwidowania gnijącego stworzenia, które kiedyś było człowiekiem.

W końcu Raul nie wytrzymał i jednym uderzeniem kolby karabinu rozwalił głowę Sztywnego. Jane wzdrygnęła się i odwróciła wzrok.

- Chciałabym wiedzieć, jakim cudem ona w ogóle jeszcze żyje - skomentowała Ava, po czym odwróciła się na pięcie i odeszła w stronę ich obozowiska.

Raul wzruszył ramionami i podążył za dziewczyną, natomiast Kot wbił w nią spojrzenie swoich czarnych oczu i pokręcił powoli głową. Jane spuściła wzrok.

Kolejna próba, którą zawaliła. Tak samo było z polowaniem. Nie potrafiła zabić niewinnego zająca, który przecież nic jej nie zrobił. I ze strzelaniem. Nie miała nawet siły, żeby podnieść broń, o celowaniu już nie wspominając.

Lepiej byłoby, gdyby Arthur ją wtedy zabił.

Kiedy podniosła wzrok, Kota już nie było. Wstała powoli z klęczek i otrzepała spodnie. Rozejrzała się, na wypadek gdyby jakieś żywe trupy postanowiły zajść ją od tyłu, po czym ruszyła w stronę, w którą poszli pozostali.

Już stąd słyszała ich śmiechy. Wciąż nie mogła pojąć, dlaczego zachowywali się tak nieostrożnie. Byli silni, to fakt, ale pewnego dnia przyjdzie więcej Sztywnych, niż zdołają pokonać.

'Rei nigdy nie pozwoliłaby nam na taką beztroskę', pomyślała Jane, zbliżając się do widocznego między drzewami ogniska. 'Mimo wszystko znała się na przetrwaniu'.

Kiedy dotarła do obozowiska, nie poszła do pozostałych. Usiadła tam, gdzie wcześniej porzuciła swój plecak.

- Będziesz tam tak siedzieć, księżniczko? - zawołał Raul - Przecież nie gryziemy!

- Połykamy w całości - mruknęła Ava.

Jane obrzuciła ich pełnym pogardy spojrzeniem. Za kogo oni się uważali? Kiedyś nie mieli by życia, już ona by o to zadbała. W tamtym świecie. Jej świecie.

Ale to już nie wróci. To była inna rzeczywistość, w której to ona rządziła wszystkimi. Teraz to nie charyzma się liczy, a umiejętności. A tego Jane zdecydowanie brakowało.

- Dobra, ślicznotko - odezwał się Kot znudzonym głosem - Nie powiesz mi chyba, że nie jesteś głodna. Chodź tutaj. Nikt ci nie każe z nami rozmawiać.

Dziewczyna biła się przez chwilę z myślami, ale w końcu podniosła się i podeszła do reszty. Gdy tylko zbliżyła się do ognia, od razu poczuła się lepiej. Może i za dnia było gorąco, ale noce robiły się coraz zimniejsze, a ona nie miała przy sobie nic do ochrony przed chłodem.

Kot podał jej wcześniej upieczony kawałek mięsa, a ona wzięła go, nie obdarzając chłopaka nawet jednym spojrzeniem. Pozostali obserwowali ją przez chwilę.

- Masz na imię Jane, dobrze pamiętam? - Raul przerwał ciszę, która panowała od kilku minut.

- Mhm - dziewczyna skinęła powoli głową.

- Jak to się stało, że jesteś tutaj sama, bez jedzenia, z jednym, nędznym nożykiem i wciąż żyjesz?

- Byłam z inną grupą - odpowiedziała, odgarniając opadające jej na twarz kosmyki włosów - Trafiliśmy do jakiegoś dziwnego miasteczka, w którym eliminują słabsze ogniwa. Teoretycznie powinnam zginąć, ale mój dawny przyjaciel mnie oszczędził...

Urwała. Czy mogła nazwać Arthura przyjacielem? Przecież od zawsze chodziło jej tylko o to, żeby zrobić na złość całej reszcie dziewczyn. Zagadywała do wszystkich chłopaków, a że Arthur i David byli najbardziej podatni na jej władczy charakter, wykorzystywała ich do swoich celów.

Nie, nie miała prawa nazywać Arthura przyjacielem. On w ogóle nie powinien był jej puszczać. Nie po tym, jak go podle traktowała. Postanowiła to jednak przemilczeć. Nikt nie musiał znać prawdy. To przeszłość.

- Co to za miasteczko? - zapytała Ava, ostrząc swoją maczetę.

- Nazwali je Sunset Shore. Odgrodzili się od świata na wybrzeżu i tworzą swoją własną, idealną społeczność.

Trójka towarzyszy spojrzała po sobie.

- Jane?

- Tak?

- Jak dobry jest ich system?

- Co masz na myśli?

Ava pokręciła głową i uśmiechnęła się lekko.

- Chyba znam cel naszej wędrówki. Chłopaki, niedługo to miasto będzie nasze.

The Walking Dead 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz