XVII

582 60 12
                                    

Drake

Rozejrzał się uważnie i dał znak Arthurowi, że mogą iść dalej. Ruszyli przed siebie, ostrożnie stąpając po leśnej drodze i wciąż nasłuchując, czy nie nadchodzą Sztywni.

Kilka minut wcześniej niepostrzeżenie opuścili Sunset Shore, chwilę po tym, jak podrzucili część skradzionej broni do domu Erie.

Nie mieli w planie wychodzić z miasteczka, ale Silver powinna już dawno wrócić, a nadal jej nie było. Przecież poszła tylko schować broń.

- Jak myślisz, co ona tak długo robi? - zapytał idącego za nim Arthura.

- Bo ja wiem? - chłopak wzruszył ramionami - Nie mam pojęcia. Może napadło ją stado Sztywnych.

Drake zamrugał, zaskoczony. Dlaczego on mówił o tym z takim spokojem? Jeśli cokolwiek jej się stało, ich plan legnie w gruzach. Nikt nie był na tyle ogarnięty, żeby pociągnąć ich rewolucję dalej.

On sam nie znał ich na tyle dobrze, by nimi dowodzić. Ray podchodził do wszystkiego tak, jakby chodziło o jakąś grę. Luke nie potrafił kierować ludźmi. Elena była zbyt zamknięta w sobie, a David w ogóle mało co się odzywał. Evan był lekarzem, a nie przywódcą, natomiast Nathan raczej nie dałby rady poprowadzić grupy młodych buntowników. Arthur wyglądał, jakby świetnie się bawił, jakby wcale nie chodziło o nic ważnego. A Sophie i Bonnie były po prostu zbyt słabe.

Tylko Troy miała doświadczenie jak Silver. Tylko Matt był na tyle silny, by udźwignąć ciężar dowodzenia. A oni oboje byli martwi.

- Nawet tak nie mów - wydusił w końcu Drake, przystając nagle.

- Daj spokój - parsknął Arthur - Nie z takich akcji wychodziła cało. Nie wiesz, co ona potrafi.

Drake wciąż nie był przekonany, ale westchnął tylko i ruszył dalej.

Szli tak jeszcze jakiś czas w milczeniu, kiedy ciszę przeszył strzał. Spojrzeli po sobie i niemal jednocześnie rzucili się biegiem do przodu.

Już z daleka dostrzegli słabe światło latarki. Musieli zboczyć ze ścieżki, żeby znaleźć jego źródło. Drake wyjął swoją kosę, a Arthur duży, rzeźnicki nóż.

Zatrzymali się tuż obok dobrze im znanej postaci.

- Silver? - Arthur rozejrzał się, unosząc brwi - Co tu się dzieje?

Dziewczyna obrzuciła chłopaka zirytowanym spojrzeniem.

- Mówiłeś, że ją zabiłeś - powiedziała z wyrzutem, wskazując na coś na ziemi na lewo od nich.

Drake spojrzał w tamtą stronę i zaraz tego pożałował. W kałuży krwi leżała dziewczyna. Musiała być ładna, kiedy nie miała w prawym oku dziury postrzałowej.

- Zabiłaś ją? - wykrztusił Arthur - Zwariowałaś?

- O tak, lepiej, żeby ona zabiła mnie - fuknęła Silver - Miałeś się jej pozbyć, idioto! Przez ciebie przywlokła tu tę bandę!

Dopiero teraz Drake zwrócił uwagę na trójkę nieznajomych - dwóch chłopaków i dziewczynę. Wydawali się być trochę zniecierpliwieni.

- A wy to kto? - zapytał Arthur.

- Jestem Raul - odezwał się jeden z nich - A to Ava i Kot.

- Kot? - zdziwił się Drake, ale Silver nie dała mu szansy zadać pytania.

- Silver - przedstawiła się - A to Arthur i Drake.

- Jesteście z Sunset Shore? - zapytała Ava.

- Tak - odparła Silver - Jeśli szukacie bezpiecznego azylu, to zawróćcie, bo tutaj go nie znajdziecie.

Nieznajomi spojrzeli po sobie. Kot skinął nieznacznie głową, a Raul uniósł brwi. W końcu ponownie odezwała się dziewczyna.

- Co masz na myśli, mówiąc, że go nie znajdziemy?

- W Sunset Shore nikt nie jest bezpieczny - odpowiedziała Silver - Mało kto o tym wie, ale Rada dokonuje selekcji. Ona - wskazała na martwą dziewczynę - Miała zostać zlikwidowana. W miasteczku ogłoszono, że rozszarpali ją Sztywni.

- A jakie jest w tym wasze stanowisko? - po raz pierwszy odezwał się Kot.

Drake spojrzał na Silver. Czy zdradzi mu ich plan? Chyba nie postąpi tak pochopnie?

- My po prostu chcemy być bezpieczni.

Patrzyli na siebie przez kilka sekund, które Drake'owi wydawały się wiecznością. W końcu dziewczyna opuściła trzymany karabin i wyciągnęła rękę. Kot uścisnął ją bez słowa, a Silver oddała mu broń.

- Rozumiesz coś z tego? - szepnął do Arthura.

- Nic a nic. Ta dziewczyna nie przestaje mnie zaskakiwać.

The Walking Dead 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz