- " Nie ma tolerancji dla faszystów, antyszczepionkowców, kociarzy, płaskoziemców i wielbicieli ananasa na pizzy " - starszy mężczyzna z zażenowaniem i nieukrywaną złością podniósł wzrok przed siebie, miażdżąc spojrzeniem dwójkę licealistów.
I zapewne każdy poczułby się zmiażdżony, ale dla nich to spojrzenie było jak chleb powszedni.
- Co wam przyszło do głowy, żeby wywiesić taki plakat przed szkołą?- spytał tonem na pograniczu krzyku i płaczu, przypominając sobie czerwone plamy, które miały symbolizować krew.
W odpowiedzi dostał tylko ciszę, a więc kontynuował swój monolog.
- Powiedźcie mi, ile razy was jeszcze tutaj spotkam, zanim w końcu opuścicie tę szkołę?- Zmierzyli się wzrokiem.
- Jesteśmy tutaj raptem drugi raz - obronił ich chłopak.
- W tym tygodniu. A jest wtorek - dyrektor oparł brodę o złączone dłonie, mówiąc to tak spokojnym głosem, że aż przeszły ich ciarki. Pomimo czarnego koloru skóry, zdawało się, że robi się blady od ich pomysłów.
- A byłam przekonana, że czwartek - Claire zmarszczyła nosek, szukając wzrokiem kalendarza. Na kalendarzu z jakiegoś powodu była zaznaczona sobota poprzedniego tygodnia.
- Żyjemy w wolnym kraju, każdy może jeść pizze z ananasem - zauważył, wzdychając.
- Aż zadziwiające, że akuratnie tego przykładu pan broni - Jasper uśmiechnął się cwaniacko, przeczesując dłonią blond włosy.- Ja bym raczej bronił faszystów.
Claire spojrzała na niego z nieukrywaną pogardą.
- Umówiliśmy się, że jak coś to bronimy kociarzy.
- Nie po tym, jak kot mi nasikał na bluzę - ułożył się wygodniej w fotelu. Uśmiechneli się pod nosem, w jakiś sposób kierując to spojrzenie do siebie. Wspólnie byli duetem od zadymy, czyli dwoma wybranymi przez przewodniczącego szkoły osobami, które tak naprawdę odwalają za niego brudną robotę. Świetnie się w tym odnajdywali.
- Wystarczy - dyrektor rozłożył ręce, uciszając ich skutecznie.- Nie będę czegoś takiego tolerował. Z powodu waszych wygłupów, szkolna dyskoteka zostaje dzisiaj odwołana. Możecie wracać do klas, inni na pewno chętnie wam podziękują. No, już - machnął ręką, jakby chciał ich zmienić w pył i zapomnieć o ich istnieniu, ale niestety, jego plan się nie powiódł.
Przez chwilę patrzyli na niego zdenerwowani, ale postanowili się nie kłócić. Wstali i powolnym ale zdecydowanym krokiem wyszli z gabinetu. Już za drzwiami, odsunęli się od siebie na dobry metr.
- Dobrze nam poszło - pochwalił ich Jasper, Claire delikatnie się uśmiechnęła. Za rogiem czekał na nich Brad, rok starszy znajomy, który teraz był przewodniczącym.
- I jak?- spytał, jedząc gigantyczną zapiekankę. Był bardzo wysoki, a jego postawa była sporych rozmiarów, na szczęście wszystko prezentowało się w ładnie wyćwiczonym ciele. Czarny kolor skóry współgrał z jego ładnymi oczami o nietypowym kolorze, ale to wszystko działało tylko na jego korzyść. Był też symaptyczny i dużo żartował, a od wybrania na przewodniczącego nosił tandetną korone, która wyglądała jakby znalazł ją w koszu. Niemniej jednak tworzyło to jego osobowość, która przyciągała uczniów i którzy go lubieli. Zawsze witał osobiście każdą nową osobę i oprowadzał po szkole i zawsze ta nowa osoba mówiła, że lubi Brada i gdyby mogła, też by na niego zagłosowała.
- Dyskoteka odwołana!- wypaliła Claire i podskoczyła z radości, klaszcząc w dłonie. Brad pisnął na tak gwałtowną reakcję i upuścił zapiekankę. Spiorunował dziewczynę wzrokiem.
CZYTASZ
Dancing on the glass
RomanceNiewypowiedzianie źle nam było z tą całą dorosłością, więc za wszelką cenę postanowiliśmy nie dorastać. Niestety wszechświat stanął do walki z naszym buntem i krótko mówiąc, rozerwał nas na strzępy, nie dając szansy wziąć nawet oddechu.