Rozdział 4

69 6 31
                                    

- GDZIE JEST WILL?!- spytał się gniewnie Halt, który próbował wydobyć tą informację z Nika. Zdążył do tej pory już zauważyć, że jego uczeń gdzieś zniknął i chciał wiedzieć, gdzie teraz przebywa.

- Nie wiem! Ja nic nie wiem! - próbował się wybronić biedny Niko i nie wydać przy okazji przyjaciela. No i się jakoś uwolnić z potrząsających go rąk Halta.

- Wiesz wiesz, tylko nie chcesz powiedzieć. Gadaj mi tu zaraz co Willowi znowu strzeliło do głowy i gdzie teraz przebywa.- kazał mu dalej Halt.

- Nie.

Halt westchnął i powiedział tylko :

- Przykro mi, ale nie dajesz mi wyboru.

Wyciągnął potem saksę i przyłożył ją do gardła wystraszonego Nika i zaczął mówić, cedząc powoli słowa :

- Gdzie. Jest. Will? 

Chłopak przełknął ślinę. Wiedział, ,że teraz będzie musiał mu to powiedzieć, bo inaczej Halt mu coś zrobi. I w sumie to pewnie Will dotarł tam, gdzie miał dotrzeć, bo w końcu minęło już parę dobrych godzin i chyba mógł już Haltowi  wszystko powiedzieć.

- No więc, Will jest w Norgate, tylko błagam Halt nie zabij mnie i zabierz ten nóż w końcu.- powiedział niepewnym głosem chłopak.

- W Norgate? Co on tam robi?- Halt zmarszczył brwi , ale schował nóż do pochwy.

- Pojechał do Malcolma, bo chciał go poprosić o pomoc w odzyskaniu jego starego wyglądu.- powiedział już spokojnym głosem Niko, gdy Halt zabrał ostrze z pod jego szyi. 

- I ty go puściłeś tam samego?! Przecież wszędzie są tam myśliwi! To górzysty teren i tam się szczególnie poluje na wilki , żeby mieć później ciepłe futro na zimę. Ja wiem, że on ma teraz 8 żyć, ale jeśli go  tam oskórują, to on nawet nie wróci, bo nie będzie miał już normalnego ciała! Jego dusza nie będzie mogła się połączyć z ciałem, bo go już nie będzie. Will już wtedy naprawdę umrze.- Halt był wściekły lekkomyślności Willa i jego kolegi.

Niko szeroko otworzył oczy i powiedział :

- Przepraszam, nie wiedziałem... Co teraz zrobimy?

- My  nie zrobimy nic, ale ja owszem. Pójdę po niego i sprowadzę go z powrotem. Ciebie nie zabieram, bo będziesz mnie spowalniał, gdyż będę musiał jeszcze cię pilnować czy nie wpadniesz w jakieś sidła zastawione w lesie. Masz tu zostać.- odpowiedział mu Halt.

- No dobra, ale masz go sprowadzić z powrotem Halt. Całego i zdrowego, dobrze?- powiedział błagalnie Niko. Widać, że bardzo martwił się o przyjaciela.

Halt odwrócił się do niego plecami i zacisnął ręce w pięści.

- Sprowadzę go z powrotem. Przyrzekam.

-------------------------------------------------------------------->

W Norgate...    

- Jeszcze raz dziękuję za pomoc Malcolmie.- powiedział z wdzięcznością Will. Bardzo mu ulżyło, że jest znowu w pełni sobą.

- Drobiazg. A teraz wracaj do Halta. Pewnie zaczął już cię szukać. Wiesz, ze nie lubi, kiedy wyruszasz sam na takie dalekie wędrówki.- odpowiedział mu Malcolm.

- Wiem, ale nie lubię tego. Nie jestem już małym dzieckiem. Umiem sam o siebie zadbać.- mruknął Will.

- Owszem, nie jesteś już tym małym chłopcem, którego Halt przyjął pod swój dach, ale pamiętaj, że w jego oczach zawsze będziesz  młodym , wesołym i niedoświadczonym chłopakiem, którego poznałem przed laty. Taka już jest więź pomiędzy mentorem a uczniem. A już szczególnie pomiędzy tobą a Haltem. Może wy dwaj tego nie widzicie, ale my którzy was doskonale znamy, bardzo dobrze to widzimy.  A to, że się o ciebie martwi, to już tylko z twojej własnej winy i decyzji, jakie podejmowałeś w przeszłości, a które go przyprawiły o parę siwych włosów. Więc miej pretensje do siebie, a nie do niego.- wyjaśnił mu uzdrowiciel.

- No w tym ostatnim, to masz trochę racji. Ale i tak potrafię sam o siebie zadbać i lepiej, niech to Halt zacznie w końcu widzieć. Do widzenia Malcolmie.- pożegnał się z przyjacielem.

- Cześć Willu. Uważaj na siebie. Bezpiecznej drogi.- odpowiedział mu Malcolm  i chłopak znów zamienił się w brązowego wilczka  i pobiegł w las.

------------------------------------------------------------>

Will biegł przed siebie bardzo ucieszony, ze swojego dawnego wyglądu. Wcześniej czuł się  jakby zamknięty w obcym ciele. Teraz znów był sobą.

Cieszył się ze wszystkiego. Z ziemi, którą czuł pod swoimi łapami, z różnych zapachów lasu, które do niego docierały, takie jak : zapach żywicy, igliwia, różnych krzewów i malin. Wracał tą samą drogą, którą przybył do uzdrowiciela, ale teraz wszystko go cieszyło co tylko spotkał.

Słońce chyliło się już ku zachodowi. Panował półmrok.

Nagle potknął się o jakiś kamyk i z racji rozpędu i przekoziołkował parę metrów do przodu uderzając twardo w drzewo.

Otrzepał się i wstał.

Zawył głośno z bólu.

Jakieś wielkie metalowe kleszcze zamknęły mu się na łapie, wrzynając mu się głęboko aż do kości. Poleciała krew.

Próbował się wyrwać z płapki, ale to tylko pogorszyło sytuację, bo metalowe kleszcze rozrywały mu coraz więcej skóry, powiększając mu tym ranę. 

Brązowy wilczek tylko zaskomlał i upadł na ziemię nie mając siły dłużej ustać.

Dobiegł go szelest gniecionych suchych liści i zaraz potem zobaczył mężczyznę z wielkimi widłami w ręku .

Mężczyzna, gdy zobaczył co mu się złapało  w płapkę , parsknął tylko i powiedział  zawiedziony :

- Jesteś za mały na kurtkę zimową. Nadajesz się tylko na czapkę. 

Will dalej skomlał z bólu zadawanym przez wielkie kleszcze i ze strachem w oczach patrzył na podchodzącego mężczyznę.

Próbował wstać i oswobodzić jakoś łapę. Bez skutku.

Mężczyzna zamachnął się i wbił widły w miękkie ciało wilczka.

Will wydał ostatnie agonistyczne wycie  i ostatnie co usłyszał, było głośne i groźne  warknięcie jakiegoś innego wilka.

Później nie słyszał już nic.

C.D.N.

Wróciłaaaam!

willtreateyandhalt

  

Szpiego-zwiadowca 3  [ ODWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz