Rozdział 7

59 5 3
                                    

Halt siedział sam na kamieniu koło rzeki. Rzucał do wody małe kamyki .

Zauważył, że ktoś się przysiadł koło niego.

- Cześć Halt.- powiedział Will.

Zwiadowca obrócił głowę trochę zdziwiony i odpowiedział :

- Ty już się tak szybko pozbierałeś?

- Tak. Wszedłem i od razu wyszedłem. Nie chciało mi się tam jakoś długo siedzieć.- powiedział Will.

- Widzę, że już ci lepiej.- Halt zmierzył go spojrzeniem.

- Tak. Cieszę się, że już po wszystkim. Dzięki Halt.

Zwiadowca milczał.

Odezwał się dopiero po chwili :

- Czy wiesz jak trudno zabić bliską ci osobę? Nawet jeśli wiesz, że to słuszny wybór.

- Nie, nie wiem. Ale wiem, że to samo bym zrobił bez wahania dla ciebie.- odparł chłopak.

- O doprawdy? Bez wahania?- Halt uniósł jedną brew.

- No dobra. Też bym się wahał.- przyznał Will.

- A no widzisz.

Siedzieli przez dłuższą chwilę w milczeniu wpatrując się w wschodzące słońce.

W końcu odezwał się pierwszy Will :

- Przepraszam, że do tego doszło. To wszystko moja wina. Przepraszam, że poszedłem sobie o niczym ci nie mówiąc. Nie powinienem tego robić.

Halt odwrócił  głowę i spojrzał na Willa :

- Owszem, nie powinieneś. Ale cieszę się, że to zrozumiałeś. Widzisz teraz jak wielka była twoja głupota i czym to przypłaciłeś.

- Tak, widzę.- zmęczony Will oparł głowę o ramię Halta.- Dalej jesteś na mnie zły?

Halt westchnął. Otoczył Willa ramieniem.

- Nie jestem na ciebie zły. Owszem, byłem zły , ale to na Nika za to, że nie chciał mi na początku powiedzieć gdzie jesteś. Jeśli jestem na kogoś zły, to tylko na siebie, że czasami podejmuję złe decyzje .

Will podniósł zdziwiony głowę :

- Ty? Ty podejmujesz czasami złe decyzje? Niby kiedy podjąłeś jakąkolwiek złą decyzję?

Halt uśmiechnął się lekko :

- Nawet najlepszy mentor podejmuje czasami złe decyzje.

- Ale nie ty.- upierał się dalej Will.

- Ja też. Przykładem mogą być właśnie te niewyciągnięte do końca widły, czy nawet wysłanie cię kilka lat temu do Celtii. Gdyby nie to, to siedziałbyś bezpiecznie w Redmont i nie byłbyś uzależniony od cieplaka.

- I gdyby nie to, to bym nie poznał wtedy Evanlyn, nie wróciłaby wtedy do domu żywa i nie miałbym takich fajnych wspomnień i przygód.

- Aj dzieciaku lubisz mi uprzykrzać życie prawda?- prychnął Halt.

- Ja? Zawsze.- uśmiechnął się łobuzersko Will.

- Powiem tak, gdyby nie to, że już odzyskałeś swoją sprawność, to popłynąłbym do Arydii sam. 

- Tak? To ja bym popłynął tam później za tobą.- odparł Will.

Halt westchnął :

- Zrób coś dla mnie dobra? Postaraj się nie pakować w kłopoty w Arydii. Uwierz mi, że wolałbym dowieźć ucznia całego z tej wyprawy do domu, a nie, wściekać się jeszcze później, że całe moje sześć lat nauki poszło na marne, tylko dlatego, że ktoś mi w drodze uśmiercił ucznia i to z jego własnej głupoty.

- No dobra. Postaram się nie zginąć przed samym końcem mojego terminu u ciebie.- zaśmiał się Will.

- Niezmiernie mnie to cieszy wiesz?- odburknął Halt.

Potem znowu siedzieli w milczeniu przez jakiś czas.

Tym razem ciszę przerwał Halt :

- Co ty śpisz?

- No co? Spać mi się chce. Całą noc nie spałem o ile dobrze pamiętasz.- Will ziewnął.

- No dobra, ale nie na mnie!- obruszył się Halt.

- A tak w ogóle, to kiedy jedziemy do Arydii?

- Za dwa tygodnie. A póki co, to musimy jeszcze wpaść na chwile do Redmont, żeby zabrać potrzebne rzeczy.- powiedział Halt.

- Kiedy jedziemy?

- Jutro.

C.D.N.


Szpiego-zwiadowca 3  [ ODWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz