Rozdział 16

53 4 10
                                    


- Co powiedziałeś?- spytał się go Halt.

- Teraz. Sami.- powiedział Crowley z naciskiem.

- Księżniczko tak bardzo mi przykro, za tą sytuację. Nie powinna mieć dzisiaj w ogóle miejsca. Powinienem wystawić straże przy bramie do miasta. Wybacz mi.- powiedział przepraszającym tonem Selethen.

Cassandra lekko się do niego uśmiechnęła :

- Nic się nie stało Selethenie. Nie miałeś na to wpływu. Chciałam ci podziękować za udane negocjacje. Ja i moi przyjaciele musimy już wracać do domu. Żegnaj wakirze.

- Ja również dziękuję księżniczko. Targujesz się jak prawdziwa arydka. Do widzenia.- powiedział wakir i ukłonił się lekko.

Grupa z Araluenu wyszła, kierując się na statek.

------------------------------------------------>

- Musimy pogadać.- rzucił nerwowym tonem Crowley, gdy dotarli na pokład.

- Coś się stało?- spytał się Horace.

- Tak. I to coś bardzo niedobrego.- odpowiedział rudowłosy zwiadowca.

- Czy to ma coś wspólnego z Willem i tymi wilkami, które nas zaatakowały?- spytał się tym razem Gilan.

- Tak.- odpowiedział Crowley.- Otóż, kiedy byłem jeszcze strażnikiem po między niebem a piekłem, mój przyjaciel Oktawian, powiedział mi pewną historię. A to było na wypadek, gdyby zjawiły się u mnie wilki księżyca, takie jak Will i Halt.

- Co to za historia?- spytał się po raz pierwszy Niko od jakiegoś czasu. Odkąd Will ich zostawił, Niko nie odezwał się ani słowem.

- Jest to Historia dwóch ras wilków. Istniały kiedy dwa ich rodzaje : wilki księżyca i wilki krwawego księżyca. Te drugie były bardzo agresywne i z powodu ilości przelanej przez nie niewinnej krwi, zyskały taką nazwę. Kiedyś zaatakowały wilki księżyca, a przywódca zaatakowanych wilków musiał się bronić wraz ze swym stadem. Nawiązała się walka po między przywódcą wilków krwawego księżyca, a przywódcą wilków księżyca. Przywódca zaatakowanych wilków, wygrał zabijając przywódcę wilków agresywniejszych. Wilki krwawego księżyca, na wieść o tym, że ich przywódca zginął przysięgły wytępić aż do ostatniego wilka całe stado wilków księżyca. Była to święta przysięga z którą były związane magią. Nie było to łatwe zabicie całego stada, ponieważ w porównaniu do krwawych wilków, wilki księżyca miały po 9 żyć każdy. Ale w końcu po wielu torturach jakie im zadano, pozbawiając po kolei każdego życia, nie zostało już żadnego wilka. Aż do czasu, kiedy Will i Halt nimi zostali. Will dołączył teraz do wrogich wilków, które będą chciały go zabić, aby wypełnić do końca przysięgę. Ty Halt, też musisz uważać. Mogą chcieć po ciebie przyjść.- ostrzegł Halta Crowley.

- Muszę po niego pójść, zanim go zabiją.- powiedział Halt.

- Nie możesz tam iść. Ciebie również mogą zabić.

- Crowleyu jestem dorosłym wilkiem i mam większą siłę niż Will, który nadal jest trochę przerośniętym szczeniakiem. Ja mam szansę przeżyć, a on już nie. Muszę po niego pójść i to sam. Wy nie pójdziecie, bo nic nie wskóracie, tylko stracicie tam życie.- przekonywał go Halt.

Nastała pełna napięcia cisza, którą po chwili przerwał Gilan :

- Dobrze Halt. Idź po niego i oboje wracajcie. Cali i zdrowi.

Zwiadowca obdarzył go krzywym spojrzeniem :

- Czy cali to nie wiem, ale na pewno wrócimy.

Halt zamienił się w wilka i przeskoczył przez burtę statku. Zawył na pożegnanie.

Odpowiedziało mu szczenięce, trochę piskliwe wycie Nika.

Potem Halt, zaczął się oddalać idąc po starych tropach Willa.

------------------------------------------------------------------->

- Nie złapiesz mnie!- krzyknęła Lili do Willa.

Will tymczasem spiął się do skoku i rzucił się pędem za młodą wilczycą

Bardzo ją polubił. Nawet mu się...spodobała.

Will po paru sekundach dogonił ją i jednym susem powalił ją od tyłu na ziemię. Oboje przyczepieni do siebie przekoziołkowali parę metrów i wylądowali na trawie.

Zaczęli się głośno śmiać.

- A jednak cię złapałem.- rzucił zaczepnym tonem Will.

- Przez przypadek.- zaśmiała się Lili.

- Ta, jasne.- powiedział  Will i gdyby tylko mógł, to przewróciłby oczami ale, że był w wilczej postaci, to nie mógł.

Lili podniosła się. Will także. Zaczęli oglądać zachód słońca.

- Fajny jesteś.- powiedziała nagle Lili.

Will popatrzył jej w oczy.

- Ty też.

Uśmiechnęła się lekko, odsłaniając przy tym białe kły.

Ich ogony nagle się ze sobą zetknęły.

Wilczycy oparła na nim swoją głowę i przymknęła oczy, grzejąc się w cieple słońca.

- Słyszałam o twoich dwóch dzisiejszych misjach. Słyszałam o twoim...nietypowym teście.

- Nietypowym?- zapytał się Will.

Wilczyca otworzyła oczy i podniosła głowę, spoglądając na niego :

- Zabiłeś człowieka.

Ah. To o to jej chodziło.- pomyślał Will.

- Tak, ale ten człowiek ponoć bardzo dokuczał waszemu stadu.- odpowiedział.

- Willu, to prawda, że on zabił kilkoro z nas, ale to była głównie wina tropicieli mojego ojca. Takich jak ty. Zapuszczają się w to miasto, kradnąc i zabijając przy tym ludzi. Nie dziw się, że i ludzie chcą się jakoś przed nami bronić.- powiedziała Lili.

Nastała po między nimi cisza, którą przerwała po chwili wilczyca.

- Słuchaj...mój ojciec nie jest wcale takim przyjaznym wilkiem, którym się wydaje. Żąda władzy i chce tą władzę powiększyć, niezależnie jakie będą tego skutki. Chcę cię przed nim ostrzec. Uważaj na niego. Na niego i na jego tropicieli, do których z tego co słyszałam, też zostałeś przyjęty. Uważaj po prostu komu ufasz. Ostrożnie dobieraj sobie przyjaciół.- ostrzegła go Lilii.

Will nic nie powiedział. W ciszy analizował to, co przed chwilą powiedziała mu Lilii.

Wtedy po raz pierwszy poczuł, że z tym stadem jednak jest coś nie tak.

C.D.N. 

Szpiego-zwiadowca 3  [ ODWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz