Rozdział 9

60 4 13
                                    

Will zapukał do drzwi we wschodniej wieży zamku Araluen.

Po chwili otworzył je Rudowłosy zwiadowca.

- O, cześć Will. Co ty tutaj robisz? A gdzie Halt?

Will nic nie odpowiedział, tylko podał komendantowi list.

Crowley wziął go i powiedział :

- Wejdź, a ja zaraz to przeczytam.

Will usiadł na krześle przy biurku, Crowley zajął miejsce naprzeciwko.

Gdy czytał panowała cisza.

Kiedy skończył gwizdnął cicho i powiedział :

- No tego, to się nie spodziewałem. Ale co mam zrobić? Będę musiał cię uczyć.

- Ja już wszystko umiem. Halt mnie nauczył. Nie potrzebuję innego nauczyciela.- odpowiedział bezbarwnym głosem Will.

- Nie mniej jednak muszę cię uczyć, bo szkolenia jeszcze nie ukończyłeś, a może nawet i ja dam ci jeszcze jakieś cenne wskazówki.- odpowiedział Crowley. Wiedział, że chłopakowi jest ciężko.

- Wątpię.

- Posłuchaj, wiem, że to cię boli co on zrobił, ale zrobił to dla twojego dobra.  Ten Halt, którego znam od ponad dwudziestu lat nigdy by cię od tak o sobie nie oddał. Nigdy w życiu.- próbował mu wyjaśnić Crowley.- Twój pokój jest tutaj obok. Te drugie drzwi.

- To najwyraźniej się grubo mylisz.- powiedział Will i wstał zamierzając zamknąć sie w pokoju. Chciał być teraz sam.

- Willu?- głos Crowleya zatrzymał go w połowie drogi.

- Tak?

- Halt życzy sobie , abyś podczas naszej misji do Arydii trzymał się z dala od niego. Uważa, że tak będzie bezpieczniej.

Will zacisnął ręce w pięści.

- Nie zamierzam się na niego nawet patrzeć.- odpowiedział Will i poszedł do pokoju.

- No to się narobiło.- westchnął cicho Crowley.

------------------------------------------------------------>

- Stąpasz jak słoń. Nie da rady ciszej?- powiedział do niego Crowley.

Byli teraz w lesie otaczający zamek Araluen i ćwiczyli skradanie się.

Will zatrzymał się i poczekał, aż idący za nim Crowley dogoni go. Kiedy jego nowy mentor stanął przed nim, Will zapytał się go :

- O co ci chodzi? Przecież idę cicho.

- Ale nie tak jak ja. Patrz na mnie.- powiedział Crowley i dla demonstracji przeszedł parę kroków do przodu. W podobieństwie do Willa przeszedł on jak duch. Bezszelestnie.

Will tak jak Halt potrafił się poruszać się niemal bezszelestnie. I różnice robiło to właśnie jedno  słowo : NIEMAL. Jednak Crowley jako jedyny ze zwiadowców potrafił to zrobić całkowicie bez dźwięku. I dlatego był w tym ekspertem.

Will sie przyglądał i nasłuchiwał. Rzeczywiście , w podobieństwie do niego to dowódca poruszał się bezdźwięcznie.

- Jak ty to robisz?- spytał się go Will.

Zwiadowca odwrócił się do niego i odpowiedział :

- Kiedy stawiam stopy na ziemi, nie daję od razu na niego całego ciężaru. Próbuję go rozłożyć powoli.

- Ale my z Haltem przecież też tak robimy.- bronił się Will.

Rudowłosy mężczyzna tylko pokręcił głową :

- Ale nie rozkładacie go tak jak ja. Wy zaczynacie odruchowo od najtwardszej części buta, czyli od pięty i zwalniacie na środku stopy tak, że ta najlżejsza część czyli tam gdzie są palce, niemal nie dotykają ziemi. Ja robię na odwrót. Kiedy idę rozkładam powoli ciężar zaczynając delikatnie od palców a dopiero później kończąc na stopie, tak, że ta najcięższa część buta ledwo co dotyka ziemi. Widziałeś może kiedyś jak piórko zlatuje na ziemię? Kiedy spada na ziemię najpierw dotyka tą najwyższą i zarazem najlżejszą częścią, a później to balastuje środkową częścią, dzięki czemu ta najcięższa część, którą zazwyczaj piszemy listy  nie dotyka ziemi w ogóle. Ja robię identycznie.

Will słuchając kiwał tyko głową na znak, że rozumie, a potem zrobiła parę kroków na próbę metodą Crowleya. Rzeczywiście było zupełnie inaczej. Chodził bezszelestnie.

- To zdaje egzamin, ale tylko na krótszą metę. Jakbym chciał chodzić szybciej, to się tak po prostu nie da. Już nie wspominając o bieganiu. Zaczynam wtedy przyspieszać i automatycznie wszystko psuję.- powiedział do niego Will.

Crowley podniósł jedną brew do góry :

- NIc nie jest niemożliwe Willu. Ja potrafię chodzić szybciej i biegać bezszelestnie. Na początku to wydaje się niemożliwe, ale kiedy się już przyzwyczaisz chodzić tym sposobem szybciej, to bieganie bezszelestnie będzie dla ciebie już odruchowe. Początki są zawsze trudne, ale później to przynosi całkiem niezłe owoce.

Przez następne dwa tygodnie Will pomagał Crowleyowi w pisaniu raportów, a kiedy zaczynał już jęczeć, że nie może już tego znieść, to zwiadowca wysyłał go do lasu, aby ćwiczył bieganie bezszelestnie.

Po długich godzinach mordęgi Will zdobył wszystkie te umiejętności jakie żądał od niego Crowley i zwiadowca był w końcu z niego zadowolony. Tak minęły dwa tygodnie, aż w końcu nadszedł dzień wyjazdu do Arydii i wszyscy uczestnicy zebrali się w zamku Araluen.

Przyjechali Gilan, Niko z którym Will się serdecznie przywitał, Horace, Svengal, który miał ich zabrać statkiem do Arydii i Halt. 

Tego ostatniego Will za wszelką cenę unikał.

Nie wiedział czy będzie wstanie mu wybaczyć, czy kiedykolwiek w ogóle mu wybaczy.

C.D.N. 

Szpiego-zwiadowca 3  [ ODWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz