Clary obudziła się i z impetem uderzyła głową w ścianę. Syknęła . Bolało. Rozejrzała się wokół i zaczęła liczyć. Wszyscy. Czyli nikogo więcej jej popierdopony brat nie zabił. Jeszcze. Westchnęła z ulgą.
Jace. On naprawdę był czy tylko śniła? Czy aniołowie spełnili jej życzenie? Pewnie tak. Mimowolnie się uśmiechnęła jak dziecko,które właśnie dostało najsmaczniejszą czekoladę na świecie. Nie,Jace był dużo lepszy. Rozmawiała z nim. Całowali się. Przytulił. Dodał otuchy. Wtedy , w jej sercu zaczęła się rodzić iskierka nadziei.
Zerknęła w stronę wrót. Dziwne. Simon,jak gdyby nigdy nic , rozmawiał z demonami. Czy to możliwe? Może to tylko sen. Postanowiła zapytać go o to później . Zamknęła oczy oczekując snu.
***
Wtedy Kaelie upadła. Jak gdyby nigdy nic. Za nią stała Emma, jeszcze w piżamie i niewyczesanych włosach, trzymając w rękach świecznik.Jace się zaśmiał.-No co? Chciałeś skorzystać z usług prostytutki?
-Nie-pokręcił głową z obrzydzeniem- Dzięki. Za....
-Niedoszłe zabicie? Drobiazg. Teraz to ty chowasz trupa.
-Czemu ja?!
-Bo wpuszczę do domu kaczki!- zagroziła palcem wskazującym. Patrzyli na siebie kilka sekund wrogo,a później śmiali się do łez, padając na podłogę.
-Tak na serio, ty ją chowasz.
-Tylko gdzie?- mruknął. Clary pewnie by wiedziała.Wtedy wpadł w genialny pomysł. Wyciągnął telefon i wystukał numer,po czym przyłożył słuchawkę do uszu.
-Aaaaleeeeec?
-O nie. Czego chcesz?
***
-Poważnie?-Z całym szacunkiem
-Mam położyć Kaelie w szpitalu ?
-I powiedzieć,że to wszystko był sen.
Chłopak warknął i popatrzył wilkiem na parabatai. Siedzieli w jadalni Herondale'ów. Kaelie nadal była nieprzytomna. Emma na wszelki wypadek wzięła młot "dla lepszego efektu" . W końcu westchnął.
-Wisisz mi przysługę.
-A nawet dwie-dorzuciła Emma , uśmiechając się serdecznie. Zaśmiali się.
-Czy możemy przez chwilę być w miarę normalni? Bez wojen i kłopotów?
-Nie- kiedy znajdę Clary, wszystko wróci do normy. Przynajmniej ona żyje.
***
Sebastian. Ten zły. Znowu. Clary schowała się za Simonem,lecz na darmo. Bez problemu zaciągnięto ją do pokoju ,który kojarzył jej się z bólem, wstydem i bezlitością. Drzwi się zamknęły, jak zawsze. I on. Uśmiechał się złowrogo.-Czego jeszcze chcesz?- syknęła
-Tego co zawsze. Seksu-ziewnął-Ale teraz pomówmy na inne tematy.
-Czyli?-spytała niepewnie,jak ma te słowa zinterpretować. Wstała chwiejnie i przybliżyła się o krok do niego.
-Przyłącz się do mnie.
-Czy to żart?
-Nie ma nic w tym śmiesznego.
-Inaczej co?-zaśmiał się. Po co pytałaś?!
-Strach jest naszą.....wadą. Znam każdy twój lęk. To ,co zobaczysz ,to wytwór wyobraźni. Jednak twoja siła woli będzie musiała popracować. I to ciężko. By odróżnić prawdę od fałszu...
Z kieszeni wyjął strzykawkę z przezroczystym płynem. Pokręciła głową. Zaczęła drapać paznokciami, kopać w drzwi,jednak była za słaba. Nie może przegrać!
-To zaboli tylko troszeczkę...
***
-Gdzie...jaa...-Kaelie czuła,że jej głowa niemal pulsuje od bólu. Mimo to, nie miała żadnych siniaków ani zadrapań. Usiadła powoli,a w kącir ujrzała Aleca.
-Spokojnie-odezwał się-Jesteś w szpitalu
-A Jace.....-zaczął chichotać
-Śnisz o moim parabatai? Szczerze ci współczuję. Może to i wariat , bezmyślny dureń i pedancki psychol, ale nadal ma dziewczynę. Kocha ją.... I zrobienie jej krzywdy równa się z bezlitosną zemstą Jace'a. Nie chciałabyś poznać go z tej strony.
-Aaa- poczuła się jak kompletna idiotka. Obmyślała ten plan całymi dniami. Nie mogła się zdradzić. Clave od razu odebrałoby prawa przebywania w Alicante. A nie chciała wracać do NY. Była spłukana po tym,jak zwolniono ją z pracy. Nie chciała się do tego przyznawać- hamowała ją arcywielka duma. A młody Herondale był bogaty. Pieniądze ciągnęły ją niczym światło ćmy.
Kiedyś Jace był jej chłopakiem. Będzie i teraz. A ruda dziwka jej w tym nie przeszkodzi.
-Muszę iść na zebranie. Dasz radę sama?-wyrwał ją głos z zamyślenia.
-Co?
-Muszę iść. Czy....
-Tak,tak- machnęła ręką - idź. Do zobaczenia.-pomachała mu, uśmiechając się fałszywie.
Młody Lightwood zasalutował i wyszedł z pokoju,schodząc krętymi schodami. Na dole czekał go Jace.
-Jak?
-Spoko luz. Alec Lightwood trzyma wszystko pod kontrolą.
Westchnął i przybili piątkę.
-Brahu, ja nadal nie wiem ,jak mam ci się odwdzięczyć!
-Znajdzie się okazja. A teraz chodź. Zebranie zacznie się lada chwila.
###
Ok.Clace 4ever !!!! *.* I szmata-Kaelie tego nie zepsuje....może.....nic nie wiadomo! Ale cśśśś! Nie będę spoilerować!I pytania( które będą dręczyć was przez następny tydzień):
1. Co Clary zobaczy?
2.Czy da radę?
3. Co na to .... Jace?
4. Mama Clary,czyli kochana Jocelyn- jak zareaguje na wieść,że jej córka żyje?
5. Czy Luke włączy wilkołaków do wojny?
6.Jakie uwagi padną podczas zebrania?Do następnego,
Ally ^^
CZYTASZ
Dary anioła. Miasto powstania zła.
FanfictionNastały mroczne czasy, gdy Nocny Łowca jest zdolny do świadomego zabójstwa brata, a los świata jest pod znakiem zapytania. Sebastian rozpoczął rundę trzecią. Clary i Simon znajdują sięw niebezpieczeństwie, a Jace , Alec i Isabel stają się pionkami...