6.Wśród ciszy

1.5K 65 4
                                    

W Alicante zapadał zmrok. Jace zapalił świeczkę przy grobie i Simona , a następnie udał się wgłąb miasta. Nie miał  ochoty wracać do instytutu- zostawił wiadomość dla Aleca , żeby się nie martwili i zostawili go w  spokoju. Tylko tego teraz pragnął . Miał dosyć głupich pocieszeń , wsparcia , zapewnień , że wszystko się ułoży. Nie chciał zapomnieć o Clary. Ani o Simonie.

W stajni wypożyczył konia. Wichura wyglądała obiecująco. Cała była czarna , jedynie pysk zaróżowiony .

-A kiedy pan zwróci? - spytał właściciel.

-Nie wiem - odpowiedział szczerze i rzucił mu sakiewkę , która zabrzęczała. Facet policzył jej zawartość i uśmiechnął się.

-A , proszę! Możesz pan se ją zabrać! - chłopak kiwnął głową i sprawdził , czy wszystko ma w plecaku. W Nowym Yorku kupił narzędzia i kilka rupieci. W końcu , miał jakieś zajęcie. Dosiadł konia.  Przypomniał sobie , jak kiedyś już jeździł tu. I nie był sam. Dziewczyna oplatywała jego plecy , więc było mu znacznie cieplej. Teraz czuł jedynie mroźny wiatr. Powoli zbliżała się zima. Rudowłosa wypełniała całe jego życie. Ale tym razem Jace nie poczuł bólu. Miał nadzieję , że Clary właśnie na niego się patrzy i szepcze "Kocham cię". Popatrzył na chmury , które zapowiadały deszcz.

-Ja też cię kocham - westchnął  , przejechawszy przez zrujnowaną rezydencję Morgensternów. Postanowił skupić się na drodze. 

Po kilku minutach zaczęło lać jak z cebra. Jednak on już był na miejscu. Stał przed dużym domem , a właściwie willą . Nad drzwiami widniała litera "H". "Herondale". Wszedł do swojego dawnego domu , wprowadzając szkapę do stajni. Nie było siana , ale dla niej mech najwyraźniej się spodobał. CHłopak uśmiechnął się i pogłaskał ją.

-Do jutra , Wichuro. - i zamknął drzwi. 

Dom był w tragicznym stanie.Spruchniała podłoga , podziurawione ściany , zbite okna... Zahasał rękawy i wziął się do roboty. 

***

-SImon.....wody..... - szepnął Max z błaganiem. Sebastian za ostatnie wystepki Clary postanowił zagłodzić ich wszystkich na śmierć. Dziewczynie aż zrobiło się żal .To jej wina. Usiadła w kącie , żeby trochę odpocząć od strachu. A przed sobą wciąż widziała mamę i Luke'a - zapłakanych , na jej upozorowanym pogrzebie. 

-Clary? - Jordan zauważył jej smutek - Płaczesz?

- Wszystko się wali! Czego nie dotknę , wszystko rujnuję , niszczę! Jace miał wtedy rację , gdy jeszcze byliśmy rodzeństwem!

-Clary....

-Nie zaprzeczaj! Przeze mnie Umrzemy , a Max zginie jako pierwszy! Zniszczyłam  życie mamie , Luke'owi , Lightwoodowie są zrujnowani , a Jace..... złamałam mu serce - te ostatnie słowa wymówiła z bólem dochodzącym z największych głębin serca. Jordan chciał ją wesprzeć , jednak rozległ się zgrzyt. Clary skoczyła z pazurami mimo , że ona osłabiona nie miała szans.

-CZEGO OD NAS CHCESZ?! JESZCZE MAŁO!? - zaczęła wrzeszczeć. Była wykończona fizycznie i psychicznie.

-Mam pewnien warunek.....Dam wam jeść , pić , lekarstwa......

-Ty nigdy nic nie dajesz za darmo - posępił się Simon . I tu miał rację. Demon zaśmiał się.

-Dostaniecie wszystko , czego dusza zapragnie....  jeżeli Clary mi się podda.

Dziewczyna  spojrzała na przyjaciół. Wiedziała , czego chciał Sebastian. Przypomniała sobie , kiedy omal to jej nie zgwałcił. Potwornie się tego bała i brzydziła. Jednak oczy Maxa i wygląd przyjaciół były straszne. Dziewczyna kilkakrotnie westchnęła. I tak Jace jej tego nie wybaczy. Nie wybaczy , że złamała mu serce. On będzie miał ją gdzieś.Ale Jordan , Max i Simon muszą przeżyć. I nie ważne , jakim kosztem. Oni muszą żyć. Dla Izzy , Lihgtwoodów , Mai ....Jace'a. Może to jakoś wynagrodzi to , co zrobię.

-Ale oni przeżyją? - spytała Clary dla upewnienia. Zacisnęła pięści.

-Będą żyć , dostaną pożywienie , leki i wszystko , czego ich dusza zapragnie. - usmiechnął się krzywo. Nie nawidzę cię , pomyślała Clary. Rozluźniła ucisk i otworzyła oczy , a jej kiwnięcie głowy potwierdziły obawy przyjaciół. Ona się zgodziła.

-Nie! - krzyknął Max i ostatkiem sił spróbował zaatakować Sebastiana , podobnie jak i wilkołak , i Nocny łowca. Jednak bez wysiłku jednym machnięcie pozbył się ich. Wziął Clary .

-Clary!!!! - krzyknął Max z płaczem , a jego kompani trzymali go , aby nie uciekł. Zrozumieli , ze nic już na to nie poradzą. A kiedy rozległ się zgrzyt , puścili małego.Upadł na podłogę i zaczął płakać. - Clary... - załkał cicho. Jordan objął go.Wszycy patrzyli w tę stronę , z której Clary odeszła.

- Ona wróci? - spytał , tuląc małego i łzawiąc.

-Wróci.... - odpowiedział Simon pustym głosem , bez uczuć - Ale nie wiem , w jakim stanie.....

***

No i mamy szósty rozdział! Komentujcie! ^^

Dary anioła. Miasto  powstania zła.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz