16.Czas to powolna droga do wolności

803 44 15
                                    

-Jace, ja powoli umieram.

To jedno zdanie wystarczyło, by pobudzić jego zmysły.

-Nie, nie dam się na to nabrać. Przecież jest jakiś sposób...Może aniołowie by nam pomogli?

-Niestety- spuściła wzrok-Rozmawiałam z jednym z nich. Istnieje antidotum. Tyle, że Musisz mi go podać najpóźniej za trzy dni.

-Ok. Mamy trzy dni- w jego głowie wybuchła eksplozja pomysłów oraz zarysy planów, które stopniowo odrzucał z powodu jednej wady. Nie było drogi do piekieł. W końcu, na ich żądanie Sebastian je zniszczył. Tylko w jaki sposób On zdołał wejść do ich świata?

-Asmodeusz- wyszeptała-Książę piekieł.

-Co?- zamrugał oczami wracając do świata żywych.

-Asmodeusz- powtórzyła-Pamiętasz, gdy w zamian za nieśmiertelność Simona odesłał nas do domu? Jest sojusznikiem Sebastiana. Musicie uważać, bo dzisiaj szukał sojuszników w Alicante. Jeżeli go zmusicie, on otworzy wam wrota piekieł.

- Czemu ja na to nie wpadłem? -spytał całując ją w czoło.

-Bo na razie nie jesteś Jacem- Nocnym Łowcą, a Jacem-misiem przytulanką- wtuliła z zamkniętymi oczami twarz w jego szyję i zamruczała z zadowolenia.

-Czy ja wyglądam na misia?- spytał rozbawiony

-Nie, ale bosko pachniesz.I wygodnie mi tu.

-Uwierz, u mnie w łóżku byłoby ci wygodniej -szepnął jej do ucha zachrypniętym głosem.

- Niestety, nie mamy twojego łóżka, więc zwykłe pustkowie musi nam wystarczeć...- nagle podskoczyła-Zaraz!- krzyknęła-My obaj śnimy!

-Co z tego?-spytał zmieszany, a ta przewróciła oczami

- Zobaczysz. Zamknij oczy. - wykonał polecenie, gdy ona uwolniła sie z jego objeć i oddaliła się nieco-Możesz już otworzyć oczy.

Zobaczył, że obaj znajdują się w jego pokoju w Instytucie. Wszystko było to same.... Powieszone sztylety, książki w półkach, szafy i otwarte drwi łazienki. Jedyne, co go zaskoczyło , to Clary. Siedziała na rogu łóżka , ubrana tylko w jego t-shircie , który prowokująco odsłaniał jej uda. Wstał , podszedł do niej i pocałował ją drapieżnie, beż żadnej czułości. W końcu się oderwał.

-Nie mów mi , że nie chcesz- wyszeptała dysząc

-Clary, nie wiem, czy w swoim stanie ...- było dość jej tych gadek, więc to ona postanowiła przejąć inicjatywę. Przywarła mocno ustami do jego warg, by uciszyć go i zmobilizować do działania. Jęknął i oddał pocałunek jeszcze z większym zapamiętaniem. Podniósł ją , położył na poduszkach i kontynuował swoją ścieżkę pocałunków na jej szyi. W obawie, że on może zniknąć, dziewczyna wplotła palce w jego złote włosy.

Wtedy Jace zaczął się rozpływać. Jeszcze zdążył pocałować ją w policzek, zanim zniknął jej z oczu.

-Jutro wrócę. -obiecał.

***

Jace otworzył oczy. Z jego włosów kapały krople...potu? Nie.

-No, w końcu wstałeś-Alec wyszczerzył zęby w uśmiechu, za to Jace miał minę gościa z mafii, który namierzył kolejny cel. Zerknął przez okno. W oddali było widać Alicante, a słońce było prawie na szczycie nieba. Była jedenasta godzina. Mocno zaspał. Ziewnął i przeczesał włosy palcami.

-Zabiję cię- wysyczał.

-A co? Miałeś dobry sen? To dziwne. Wierciłeś się i pociłeś...

Dary anioła. Miasto  powstania zła.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz