23. Nadchodzi zagłada

483 33 8
                                    

- No, braciszku, spotykamy się- Sebastian bez żadnych skrupółów zasalutował Jace'owi jak staremu druhowi pokilku latach spotkania. Przez Clary przeszedł dreszcz obrzydzenia. Po kazirodczym czynie widziała w nim tylko potwora Lilith, które od dawna powinno gnić w czeluściach piekieł.

-Podaj mi choć jeden, jeden sensowny powód dlaczego powinienem słuchać twojej paplaniny, nie zabijając cię? -Jace nie zgrywał na zwłokę. Zaatakował, jednak tajemnicza siła odepchnęła go. Padł, burząc przy tym dziurę w ścianie. Wstał, otrząsnąwszy kurz ze spodni.

-Niezły zamach- pochwalił

-To był pierwszy powód. Drugi? - ze swojej torby wyjął zakrwawione coś, co nie przypominało żadnego zwierzęcia. Po przypatrzeniu się Jocelyn zawyła. Na mieczu Sebastiana była osadzona głowa Jonathana, którą rzucił jak nic nie wartą lalką. Głowa poturlała pod nogi kobiety, robiąc rzekę krwi.

-Ty zwierzęciu!- krzyknął Luke-Nigdy nikt ci tego nie wybaczy!

-Po trzecie- chłopak ziewnął- na dworze szaleje pandemia. Wszyscy zginą, jeśli nie poddadzą się mej woli.

-Nigdy!- blondyn krzyknął, rzucając stołem na wroga, co skutecznie go osłabiło.

-Uciekaj!- krzyknęła Clary, kiedy jej rodzice ewakuowali się z domu.

-Wszystko w swoim czasie- mruknął- Ma kielich i miecz.- wtem skoczył i wziął dziewczynę za łokieć, nim skoczył przez okno.

 W końcu cała czwórka uciekła przez frontowe drzwi, by zobaczyć coś, co im do końca życia pozostanie w ich głowach. Tysiące dzieci krzyczao w mękach, matki nie potrafiły bronić się przed czarnymi istotami, a mężczyźni padali trupami; jeden za drugim.

-O mój Boże- Jocelyn zastygło w gardle.

Wtedy dołączyli do nich Simon wraz z narzeczoną.

-Mamy mało czasu- warknął chłopak dysząc- Jakieś pomysły?

-Chodźcie. Mam plan. Luke, wy z Jocelyn i resztą dołączcie do rady . My z Clary i Simonem biegniemy do jeziora Lyn.

***

- Czemu my tu biegniemy?- spytał chłopak- Sebastian prawdopodobnie już nas goni...

-I o to chodzi- wyjął z kieszeni stellę i zaczął kreślić kręgi, potem runy. Wtedy Clary skojarzyła sobie fakty.

-Będziesz wołał anioła? Zgłupiałeś?!

-Nie jestem aż takim egocentrykiem- przybrał minę myśliciela- A może jednak?

-Jesteś rąbnięty

-Cały twój-mrugnął do rudej i wstał- Oddalcie się. Nie chcę, żeby coś was skrzywdziło.

-Nie. To ja pójdę.- zbuntowała się.

Wiedział, że nie ma sensu się sprzeciwiać. W końcu, to była Clary. Wsłuchiwał się w jej modlitwę. W innych okolicznościach stwierdziłby, że ma piękny głos. Godzinami mógłby go podziwiać. Jednak uwagę Clary przykłuwała jasność , z której wyłoniła się skrzydlata postać .

Anioł.

-Wiem, czego pragniecie- odezwał się Razjel- Moi przyjaciele mnie ostrzegli. Demony chcą wtargnąć do niebios- jakby znikąd pojawił się tak dobrze znany jej miecz, w którym palił się niebiański ogień- Ostatnim razem Sebastian wiedział o rozszczepieniu dusz. Tym razem, ogień zniszczy go raz na zawsze.

Wokół znowu zrobiło się widno.

A ona zemdlała.

- Myślałem, że siostra ma silniejsze nerwy- Sebastian. Jace delikatnie odebrał miecz bezsilnej dziewczynie i stanął w pozycji do walki. Wtedy Simon zdążył bez zwracania uwagi zabrać Clary i skierować się w stronę Alicante.

-Ja uważam, że takie widoki mogą ci zaszkodzić.

-Sugerujesz, że przegram?- Sebastian zaśmiał się.

-Nie. Ja to wiem.

***

-Moja głowa...- mruknęła, wstawając. Przy niej był Alec. -Kielich...


-Simon wszystko nam przyniósł i opowiedział- dał jej stellę- wybacz, ale nie ma czasu na regenerację.

-Dam radę.

-Razem- zawtórował Max, wymachując serafickim nożem.

-I taką cię lubię- dziewczyna zaśmiała się i dała chłopakowi kuksańca w bok- Ej, bo przez ciebie stanę się hetero.

-Ta, jasne. Potem Magnus będzie na mnie czatował.

-Ze mną gorzej. Nieszczęśliwie zakochany łowca, z którym dzielisz dom, zabije cię na jeden z jego kilku cholernie bolesnych sposobów.

-A ja jestem czysty!- chłopiec dumnie skrzyżowa rękoma, kiedy rozległ się trzask łamiących się drzwi.

-Ok, starczy pogaduszek.- strzelił łukiem, kiedy do pomieszczenia wdarło się kilka mrocznych istot. -Do dzieła, partnerko.

***

Walka Jace'a i Sebastiana przypominała mordercze tango wraz z udziałem białej broni. Co rusz któryś trafiał , jednak rany były zbyt płytkie, żeby mówić o jakimkolwiek triumfie. Kroki coraz to były gwałtowniejsze. Nie rozmawiali. Wiedzieli, że każda dezorientacja może wpłynąć na ich niekorzyść. Nagle, przeleciało coś, co niby przypominało ptak. Hugo. Swoimi szponami zahaczył o twarz blondyna. Sebastian to wykorzystał, wbijając cały miecz prosto w serce.

- Vici, mój bracie.- zaśmiał się szyderczo, jednak coś przeszkodziło mu w zaczerpnięciu powietrza. Zerknął na swój tors. Jego serce płonęło.

- Razem zmartwychwstaliśmy. I razem zginiemy- mimo bólu Jace nadal się uśmiechał.

- Ja już nie powrócę. Moja materia zniknie. Ty znajdziesz swoje miejsce na niebie.

-Obyśmy się nigdy nie spotkali- wtedy Sebastian spłonął doszczętnie, nie pozostawiając po sobie żadnego znaku. Jace'a los nie pożałował. Przeżywał katusze, kiedy przed jego oczami pojawiały się obrazy z jego życia. Valentine. Adopcja Lightwood'ów. Wspólny trening z Isabell i Alec'iem. Noc w Pandemonium. Simon i nienawiść przeistaczająca się w przyjaźń. Clary. Każdy jej dotyk, słowo, pocałunek, wspólne chwile te złe i dobre, zmartwychwstanie.

Wtedy zrozumiał cały sens tej przygody.

Śmierć mu była pisana znacznie wcześniej. Clary zachwiała przeznaczeniem, które i tak musiało się spełnić. Te dwa lata dały mu wielką przygodę, której nigdy by nie żałował.

W końcu nadeszła pustka. Długo po niej błądził, póki nie spotkał mężczyzny oraz kobiety. Poznał ich dzięki wcześniej widzianym fotografiom. W realnym świecie do ich spotkania nigdy by nie doszło.

-Mamo? Ojcze?

***

Nagle wszystkie demony na placu padły. Wojownicy z początku wrogo nastawieni, zaczęli opadać z sił. Na wiwaty nie było mowy. Wśród demonów leżeli także ich martwi bracia, siostry, rodzice czy inne bliskie osoby.

Alec złapał się za miejsce, gdzie biło jego serce. Clary od razu skoczyła na ratunek i razem z Maksem posadzili na brukowanym chodniku. Chłopak złapał za dłoń Clary ze łzami w oczach.

-Co się stało? Dostałeś?- spytała, szukając stelli.

-Nie- zwrócił jej uwagę na swój tors. Odpiął guziki i zdjął koszulę.

Wtedy zobaczyła to, o czym Clary śniła tylko w koszmarach.

Wyblakły run parabatai.


Dary anioła. Miasto  powstania zła.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz