4. Ave atque vale

1.4K 58 3
                                    

Wrzesień. Central park mienił się czerwienią , brązem.... i złotem . Rok temu , Clary kojarzyła to złoto z Jacem - jego oczami , włosami....Jednak teraz wszystko się zmieniło. Nie ma jej. Jace siedział na swoim łóżku raz spoglądając przez okno na różnokolorowe drzewa , a raz na zdjęcie jego i Clary . Nie nawidził złotego.

Przypominał go sobie będąc w posiadaniu Sebastiana. Cały czas patrzył na nie z nadzieją , że pewnego dnia uda się mu przyprowadzić Clary. Ale tym razem to było nie możliwe. Clary nie żyje. Wiedział , że kiedyś będzie musiał do tego przywyknąć , ale nie spodziewał się , że to nadejdzie tak szybko. Opuszkami palców dotknął na zdjęciu twarz Clary , jakby chciał w ten sposób ująć jej twarz.

- Jace , jesteś gotowy? - spytał Luke. Położył delikatnie zdjęcie na biurku , jakby bał się go zniszczyć. Zerknął w stronę wilkołaka. Był ubrany w strój żałobny Nocnych Łowców , czyli na biało. Podobnie jak Jace . Kiwnął głową i wstał.

-Jak Jocelyn? - spytał. Wiedział , że dla nich strata córki - to też ogromny cios. Likantrop westchnął.

-A jak ma być? Nic nie jest dobrze.westchnął - To tyle.

- To moja wina. Mogłem zabić Valentine'a w Renwick. Nigdy nie poznalibyśmy Sebastiana. Pewnie Max żyłby nadal , Amatis siedziałaby wśród nas , Jordan i Maia byliby szczęśliwi...

- Wiesz , rozumiem twój ból. Clary była dla mnie córką. Bardzo ją kochałem. Ale wiele dobrych rzeczy nigdy by się nie zdarzyło. Simon nie byłby Nocnym Łowcą , Clary nie poznałaby swojej przeszłości , a ty ślęczałbyś tu i zamartwiał . Bo nigdy nie dowiedziałbyś się , że Clary nie jest twoją siostrą.

- Wiesz co? Czuję się teraz , jakby los zakpił z nas po raz drugi. - mruknął sarkastycznie - Za pierwszym razem ona była moją siostrą . Myślałem , że gorzej być nie mogło , że to komiczny żart niebios , a los na mnie splunął . A jednak. Mogła zginąć! - krzyknął i z całych sił pięściami uderzył w ścianę . Posypało się pyłu , a pęknięcia trochę się pogłębiły. Cicho policzył do dziesięciu i westchnął- Przepraszam. Lepiej zbierajmy się , jeżeli musimy zdążyć.

Odwrócił się i wyszedł. I wtedy Luke'owi nasunęło się pytanie. Czy wszystko kiedyś się poprawi ? Oczywiście , że nie. Bez Clary dla nich wszystkich świat jest obcy.

***

- Musi tu być jakieś wyjście !-krzyknęła zdesperowana Clary. Długo chodziła w te i we wte , uderzając w ściany. Wytarczyłaby maleńka dziurka ...Wtedy runami zmniejszyłaby ich i jakoś stąd by uciekli. Byłaby nadzieja. Niestety , cela wyglądała jakby nietknięta.

-Clary upsokój się- mruknął Simon - Nie wiem , czy histeryzowanie coś da....

- Ja nie histeryzuję! - krzykęła i obaj usłyszeli echo słowa "histeryzuję".

-Widzisz? Nawet echo twierdzi , że kłamiesz - zaśmiał się. Dziewczyna wzięła głęboki wdech i usiadła koło przyjaciela.

-Może masz rację - szepnęła cicho.

- Po za tym , musimy oszczędzać siły. Nie wiadomo , co nas później czeka...

- Później to my uciekniemy stąd i znowu zobaczysz Izzy - a ja , Jace'a , pomyślała. W tej chwili pojęła , że bardzo jej go brakuje. Właśnie w takiej chwili brakowało jego wsparcia i pomocy. Mimo tego , starała się nie pokazywać emocji. Inaczej Simon zacząłby panikować , a sytuacja wymknęłaby się spod kontroli. Musi być twarda. To jedyna droga ratunku.

-Spałaś ? -spytał. No tak . przez histerię zapomniała , że musi spać . Dziewczyna pokręciła głową. - Ja posiedzę na czatach. Prześpij się.

Dary anioła. Miasto  powstania zła.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz