18. Zbuntowani

572 31 7
                                    

-Panie, szukałem cię...- Asmodeusz wszedł szybkim krokiem, kiedy to ogłuszyła go cisza. Coś tu nie pasowało.

Odbywała się narada wojenna.Czemu nikt go nie powiadomił? Inni jego pobratymcy patrzyli z utęsknieniem w Sebastiana. Jakby wierzyli w głoszone przez niego ideologie i w ich oczach stawał się nadzwyczajnym bohaterem, który poprowadzi ich rasę do zwycięztwa.

-Asmodeuszu- odezwał się Sebastian typowym akcentem jak kot, który właśnie rozmawiał z myszą na temat przyszłego posiłku i marnego losu zwierzyny. Demon od razu nabrał czujności. -Byłeś naprawdę dobrym sługą...ale myślę, że czas się pożegnać.

Z początku to do demona nie docierało, w końcu był księciem piekieł. W jaki sposób on mógł odejść z gry?

-Lilith zgadza się ze mną w stu procentach- dodał on- Więc... Musimy cię zabić.

Strażnicy ruszyli ku niemu, lecz Asmodeusz w porę zdołał uciec z pułapki. W tym momencie zrozumiał, o co cały czas chłopakowi chodziło. Nie o zwycięztwo piekieł nad niebiem. O władzę. Coś, o czym marzy każdy dyktator , tyran, despota. To nie było to, czego oni pragnęli. Wszystkie demony, nawet Lilith stały się żałosnymi marionetkami chłopaka, które tańczą , jak on im zagra. Byli zależni, niczym narkoman od amfetaminy. Wtedy go olśniło. On noe chce takiego życia. Chce być normalnym człowiekiem.

A pierwszym krokiem byłaby przestroga dla Nephilim.

Podążył schodami w dół, gdzie przetrzymywano więźniów. Po kilku sekundach usłyszał nieznośny ryk. Tak jak się spodziewał, pod niewiedzą Sebastiana Nocni łowcy urządzili prawdziwą rzeźnię. Wokół unosił się zapach krwi zmieszanej z popiołami, od którego robiło się duszno i paliło drogi oddechowe. Raz po raz nieprzygotowane demony upadały , skowyczały, ginęły w mękach wraz z Nephilim. Nie zrobiło mu się żal braci, bo nie miał nic z nimi wspólnego. Poraz pierwszy w życiu Asmodeusz poczuł coś, co nie było gniewem, pychą czy irytacją. On szczędził dzieci aniołów.

Czyżby oddał całe zło dla Kaelie? W jaki sposób on nadal posiada moc?

Wtedy ktoś go zaatakował z tyłu . Jace.

-Znam cię- wyszeptał demon w lekkim zdumieniu-Jace Herondale.

-Kope lat, Asmodeuszu. Ostatnio uratowałeś nam tyłki...za nieśmiertelność Simone'a.

-Nie chcę walczyć.Zaprowadzę cię do dziewczyny.

Chłopak nie ufał mu. Przecież to wielki demon.Książę piekieł. Nie miał wogóle żadnych podstaw , by choć na sekundę uwierzyć w jakąkolwiek jego informację.Mimo to, on znał lepiej te lochy niż Jace, więc postanowił zaryzykować.

-Prowadź- rozkazał , nie opuszczając ani na chwilę noża. -Mamy półtorej godziny.

***

Kaelie uśmiechnęła się złośliwie. Asmodeusz nie pozwolił na spotkanie z Panem. Ale doszła do wniosku, że od teraz jest odwrotnie. Ona ma wielką siłę, moc, która pomoże jej pokonać każdego, kto stanie na jej drodze. Wymówiła instynktownie jakieś zaklęcie , w języku prastarym, którego ludzki słuch zapomniał. Z jej dłoni wystrzeliły do nieba zielone smugi świata zwiastujące zło. Znowu zaczęła się śmiać , tym razem szyderczo, z drwiną. Od teraz słucha jedynie Sebastiana. A dzięki temu.... Dowie się, jak zwabić Clary...i odzyska kochanka. Tym razem na zawsze.

Ruchem dłoni wysunęła drzwi z zawiasów i rzuciła w stronę ściany. Pewnym siebie krokiem zeszła schodami i wyszła na dwór, by zaczęrpnąć świeżego powietrza.Jednym ruchem dłoni pokonała dziesięciu strażników. Nie mieli z nią najmniejszych szans. Nasycała się widokiem konających wojowników.b Zamknęła oczy z zachwytu.

Dary anioła. Miasto  powstania zła.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz