- Clarissa Adele Morgenstern. Kuchnia. Sześć oczy. Teraz. -wyszeptała Jocelyn ledwo się opanowywując.
-Będzie źle?- spytał cicho i dyskretnie Jace. Nawet on czuł się dziwnie.
-Cholernie źle- odpowiedziała, puszczając chłopaka... Nie, narzeczonego. Razem z Luke'iem i mamą udała się do kuchni. Zamknęli za sobą drzwi, nim Jocelyn wybuchła.
-Dziewczyno! Na anioła, masz tylko 17 lat! Co ty sobie wyobrażasz?! Chcesz skończć jak ja?
-Wypraszam sobie- burknął Luke
-Rozwiodłam się z Valentine'em.- przewrócia oczami z głębokim westchnieniem
-Mamo- Clary zacisnęła pięści po bokach- Jace nie jest Valentine'em.
Wiedziała, że jej matka nadal patrząc na jej kochanka widzi krew Morgensternów. A wszystko to dlatego, że przez kilka lat zastępował chłopakowi ojca oraz mentora. Wkurzało to Clary. Wiedziała, że Jace jest inny. Znacznie lepszy. Tyle, że pogubiony.
-Przepraszam- wyszeptała Jocelyn- poniosło mnie. Po prostu....ech-westchnęła- Nie wiem co o tym myśleć...Lucian?
-Gratulacje- uścisnął dłoń przybranej córki- Życzę wam powodzenia na nowej drodze ży...
-Luke!
-No co? Joyce, oni są szczęśliwi- wzruszył ramionami
-No dobrze. Chodźmy- wrócili do salonu, gdzie przy kominku czeka na nich Jace. Jocelyn skrzyżowała ręce dla pewności siebie i podeszła do chłopaka.
-No dobrze, Jace. Mam nadzieję, że będziecie razem z Clary szczęśliwi. Szczerze, to nie wyobrażam sobie nikogo innego na miejscu swojego zięcia.
Jace obdarował swoją przyszłą teściową ciepłym uśmiechem, a potem Luke z zaskoczena objął wszystkich mocnym uściskiem. Zdawało się być to najszczęśliwsza chwila w ich życiu.
-A ja tak. - odezwał się głos zza ściany. Luke od razu wyszedł naprzeciw z serafickim mieczem. Jemu zawtórował Jace, a Clary wyjęła stellę.Wszyscy rozpoznawali ten głos. Klucz do krainy koszmarów. Sebastian.
-Witaj. Matko.
***
-O mój Boże, rozpoczęli nalot- krzyknęła Izzy, patrząc na bramy miasta. Wokół latało mnóstwo demonów, a na ziemi pojawili się podziemni, którzy zawarli sojussz z piekłem. Nawet z odległości kilkudziesięciu kilometrów było słychać bojowe ryki, huki zburzanych budynków oraz krzyki przestraszonych. Dziewczyna szybko skoczyła na równe nogi i zaczęła biec w stronę domu.
-Mamy jakąś broń?- spytał Simon, który biegł przy narzeczonej. Najpiękniejsza chwila w jego życiu raptem stała się jego pechowym dniem.
-Tylko dwa miecze. - zaklęła po cichu-Przeklęty Sebastian. Mamy mało szans. I mniej czasu. Musimy bez przygotowania dołączyć do walki. Dasz radę?
-U twojego boku zawsze- odpowiedział pewnym siebie głosem.
***
-Jakieś propozycje?- spytała Jia. Siedzieli w sali anioła na tajnej naradzie wojennej. -Zaatakował nas znienacka. Musimy szybko wymyślić taktykę.
-Ja mam- rozległ się czyjś dziewczęcy głos. Jia , Robert oraz czwórka innych łowców zwrócili ku niej twarze.
Stali tam Magnus, Alec.
I Emma.
-Wysłuchajcie jej- rozkazał Bane- W imieniu czarnoksiężników proszę o wysłuchanie Emmy Castairs.
-Mam pomysł. To samo spotkało Los Angeles. Pewnie też inne miasta. Sebastian obsadzał potem instytuty swoimi zmiennokształtnymi. Dlatego wszystko odbywało się po cichu.
-Jaką więc strategię proponujesz?
-Na razie, to musimy zwołać wszystkich ocalałych
***
Przepraszam za błędy. Nadal mam mało czasu.A i tak już zawaliłam z obietnicami. Mam nadzieję, że się spodobał :)
Więc dzisiaj jest pierwszy poniedziałek roku 2016. Jak tam wrażenia? :3
Życzę wam , by ten rok był znacznie lepszy
Ally ^^
CZYTASZ
Dary anioła. Miasto powstania zła.
FanfictionNastały mroczne czasy, gdy Nocny Łowca jest zdolny do świadomego zabójstwa brata, a los świata jest pod znakiem zapytania. Sebastian rozpoczął rundę trzecią. Clary i Simon znajdują sięw niebezpieczeństwie, a Jace , Alec i Isabel stają się pionkami...