22.Przypadek

527 28 7
                                    

- Clarissa Adele Morgenstern. Kuchnia. Sześć oczy. Teraz. -wyszeptała Jocelyn ledwo się opanowywując.

-Będzie źle?- spytał cicho i dyskretnie Jace. Nawet on czuł się dziwnie.

-Cholernie źle- odpowiedziała, puszczając chłopaka... Nie, narzeczonego. Razem z Luke'iem i mamą udała się do kuchni. Zamknęli za sobą drzwi, nim Jocelyn wybuchła.

-Dziewczyno! Na anioła, masz tylko 17 lat! Co ty sobie wyobrażasz?! Chcesz skończć jak ja?

-Wypraszam sobie- burknął Luke

-Rozwiodłam się z Valentine'em.- przewrócia oczami z głębokim westchnieniem

-Mamo- Clary zacisnęła pięści po bokach- Jace nie jest Valentine'em.

Wiedziała, że jej matka nadal patrząc na jej kochanka widzi krew Morgensternów. A wszystko to dlatego, że przez kilka lat zastępował chłopakowi ojca oraz mentora. Wkurzało to Clary. Wiedziała, że Jace jest inny. Znacznie lepszy. Tyle, że pogubiony.

-Przepraszam- wyszeptała Jocelyn- poniosło mnie. Po prostu....ech-westchnęła- Nie wiem co o tym myśleć...Lucian?

-Gratulacje- uścisnął dłoń przybranej córki- Życzę wam powodzenia na nowej drodze ży...

-Luke!

-No co? Joyce, oni są szczęśliwi- wzruszył ramionami

-No dobrze. Chodźmy- wrócili do salonu, gdzie przy kominku czeka na nich Jace. Jocelyn skrzyżowała ręce dla pewności siebie i podeszła do chłopaka.

-No dobrze, Jace. Mam nadzieję, że będziecie razem z Clary szczęśliwi. Szczerze, to nie wyobrażam sobie nikogo innego na miejscu swojego zięcia.

Jace obdarował swoją przyszłą teściową ciepłym uśmiechem, a potem Luke z zaskoczena objął wszystkich mocnym uściskiem. Zdawało się być to najszczęśliwsza chwila w ich życiu.

-A ja tak. - odezwał się głos zza ściany. Luke od razu wyszedł naprzeciw z serafickim mieczem. Jemu zawtórował Jace, a Clary wyjęła stellę.Wszyscy rozpoznawali ten głos. Klucz do krainy koszmarów. Sebastian.

-Witaj. Matko.

***

-O mój Boże, rozpoczęli nalot- krzyknęła Izzy, patrząc na bramy miasta. Wokół latało mnóstwo demonów, a na ziemi pojawili się podziemni, którzy zawarli sojussz z piekłem. Nawet z odległości kilkudziesięciu kilometrów było słychać bojowe ryki, huki zburzanych budynków oraz krzyki przestraszonych. Dziewczyna szybko skoczyła na równe nogi i zaczęła biec w stronę domu.

-Mamy jakąś broń?- spytał Simon, który biegł przy narzeczonej. Najpiękniejsza chwila w jego życiu raptem stała się jego pechowym dniem.

-Tylko dwa miecze. - zaklęła po cichu-Przeklęty Sebastian. Mamy mało szans. I mniej czasu. Musimy bez przygotowania dołączyć do walki. Dasz radę?

-U twojego boku zawsze- odpowiedział pewnym siebie głosem.

***

-Jakieś propozycje?- spytała Jia. Siedzieli w sali anioła na tajnej naradzie wojennej. -Zaatakował nas znienacka. Musimy szybko wymyślić taktykę.

-Ja mam- rozległ się czyjś dziewczęcy głos. Jia , Robert oraz czwórka innych łowców zwrócili ku niej twarze.

Stali tam Magnus, Alec.

I Emma.

-Wysłuchajcie jej- rozkazał Bane- W imieniu czarnoksiężników proszę o wysłuchanie Emmy Castairs.

-Mam pomysł. To samo spotkało Los Angeles. Pewnie też inne miasta. Sebastian obsadzał potem instytuty swoimi zmiennokształtnymi. Dlatego wszystko odbywało się po cichu.

-Jaką więc strategię proponujesz?

-Na razie, to musimy zwołać wszystkich ocalałych

***

Przepraszam za błędy. Nadal mam mało czasu.A i tak już zawaliłam z obietnicami. Mam nadzieję, że się spodobał :)

Więc dzisiaj jest pierwszy poniedziałek roku 2016. Jak tam wrażenia? :3

Życzę wam , by ten rok był znacznie lepszy

Ally ^^


Dary anioła. Miasto  powstania zła.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz