Rozdział 1

699 23 7
                                    

Było grudniowe popołudnie kiedy sławny Harry Potter wraz z Ronem Weasleyem oraz Hermioną Granger wybierali się do chatki Hagrida. Kończyli lekcje o wiele szybciej niż zazwyczaj bo zaczynała się przerwa świąteczna i w końcu mogli odpocząć od nauki. Hogwart zimą był najpiękniejszym widokiem jaki mieli okazję w życiu zobaczyć. W Hogwarcie od zawsze było tłoczno. Uczniowie nawet na święta bardzo chętnie zostawali w swoich dormitoriach i nie można było im się dziwić. Zamek był bardzo urokliwym miejscem a krajobrazy w oddali i magia wisząca w powietrzu mówiły same za siebie. Trójka młodych czarodziejów po jakimś czasie wędrówki dotarła na miejsce. Harry zapukał do drzwi.

   —  Kto tam?  —  zapytał jak zawsze  uprzedzony i zabezpieczony Hagrid.

   —  To my, wpuść nas Hagridzie.

Hagrid rozpoznając głos Harry'ego natychmiast otworzył drzwi i zaprosił ich do środka.

   —  Chcecie herbaty? Albo może jesteście głodni, co? W końcu pora lunchu.

   —  Herbata będzie w sam raz.  —
odpowiedziała Hermiona, siadając z
dwójką swoich przyjaciół na kanapie.

   —  Jak tam u was? Jak nauka dajecie radę?

   —  Dali nam trochę luzu na przerwę świąteczną ale po świętach będziemy musieli przyspieszyć z materiałem i nadrobić zaległości.  —  odpowiedział Ron.

   —  Niektórym się to przyda, poza tym kto ma zaległości ten ma. — odpowiedziała wyniosłym tonem Hermiona.

   —  No taak, ty przecież nigdy ich nie masz.  —  prychnął Ron przewracając oczami.  — Całymi dniami siedzisz w bibliotece więc nikogo to już nie dziwi.

   —  Och daj spokój, Ronald. Mógłbyś się wysilić i też tam czasami zajrzeć.

   —  Mam lepsze rzeczy do roboty niż siedzenie całymi dniami w bibliotece.

   —  Och, tak? Co takiego jest lepszego niż biblioteka?

   —  Quidditch jest zdecydowanie lepszy niż jakieś książki.

   —  Zależy jak dla kogo, nie rozumiem tego waszego podniecenia lataniem na miotle.

  —  Bo się nie znasz i tyle.  —  mruknął rudowłosy chłopak wpatrując się w swoją przyjaciółkę.

Kiedy już chciała coś powiedzieć bo otwierała usta by mu dogryźć wtrącił się Hagrid.

   —  No co wy dzieciaki, nie przesadzajcie. Idą święta, nie szkoda wam czasu na kłótnie? —  zapytał gajowy podając im po kolei herbaty do rąk.

   —  Jak sprawa z Norbertem? — Hermiona szybko zmieniła temat.

   —  Został przewieziony do Rumunii i będzie pod opieką brata Rona. Mam nadzieję, że się zaadoptuje i zakoleguje z innymi smokami. — powiedział Hagrid odwracając głowę w bok żeby nie patrzeć w ich oczy.

Prawda była taka że wciąż nie mógł pogodzić się z jego stratą. Norbert był smokiem, którego Hagrid dostał w jakimś pubie. Sam Harry wiedział że jego największe marzenie to możliwość posiadania smoka.

   —  Nie przejmuj się Hagridzie, Norbert będzie wśród swoich. — odpowiedział Harry mając nadzieję, że to w jakimś stopniu mu pomoże.

    —  Charlie się nim zaopiekuje. Jest w dobrych rękach.  —  dodała Hermiona ściskając jego dłoń w geście otuchy.

    —  Dzięki dzieciaki, macie rację. Nie ma co się załamywać. Słyszałem, że chcieliście ze mną pogadać a teraz macie do tego okazję. O co chodzi?

   —  Słyszałeś o tym, że Snape ma nas uczyć w tym roku obrony przed czarną magią?  —  zapytał Harry jedną ręką głaskając Kła.

   —  Ano słyszałem za to eliksirów będzie was uczył Slughorn. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, głowa do góry. Nie będzie tak źle.  —  powiedział gajowy dokładając drewna do kominka.

   —  Każdy wie że Snape macza palce w czarnej magii Hagridzie! Niby dlaczego profesor Dumbledore dopiero po tylu latach dał go na to stanowisko? To dziwne. — dodał Ron drapiąc się po nosie.

   —  Profesor Snape zawsze dostaje to czego chce. Możecie go nie lubić ale jest naprawdę uzdolnionym czarodziejem tym bardziej, że tytułu Mistrza Eliksirów nie dostaje każdy przeciętny czarodziej. Nie do was należy ocenianie kto zasługuje na przyjęcie tego stanowiska. Tylko Dumbledore ma do tego prawo i musicie mu zaufać. On wie co robi. — odpowiedział Hagrid patrząc na nich wymownie.

    — Nie wiem czy to jest rozsądne. — szepnął Harry, dodając po chwili głośniejszym tonem. - Dzisiaj jest zebranie Zakonu może wtedy się czegoś dowiemy.

   —  Choilbka.  — powiedział zerkając na zegarek. —  Spójrzcie ino która jest godzina. Powinniście już dawno być na zajęciach. Co teraz macie?

   —  Zielarstwo. Dziękujemy za herbatę, będziemy uciekać. Do zobaczenia.  — powiedziała Hermiona wstając i udając się do drzwi.

    — Cześć Hagridzie — powiedzieli chłopcy.

   —  Pamiętajcie Dumbledore wie co robi. Zaufajcie mu! — rzucił na dochodne Hagrid gdy już wychodzili z jego chatki.

   —  Ktoś wie o co mogło mu chodzić? — zapytał Harry będąc już na tyle daleko by Hagrid nie mógł ich usłyszeć.

    —  Nie mam pojęcia ale coś mi się wydaje, że wkrótce się przekonamy. Spójrzcie tam to Malfoy, jego ojciec i.. Snape! Są dziwnie zadowoleni, może są chorzy? —  powiedział Ron wskazując palcem punkt w oddali.

Harry i Hermiona odwrócili głowy, pokręcili nimi w geście zrezygnowania i niedowierzając mruknęli:

  —  To będzie długi i ciężki rok.

  —  Taak. Obyśmy tylko nie wpadli w żadne tarapaty.

Ostatnie życzenie - SS/HGOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz