Rozdział 12

116 6 0
                                    


Szła ciemnym korytarzem ministerstwa. Czuła radość i ogromne podekscytowanie. Wiedziała, że jej pan ją solidnie wynagrodzi za dobrze wykonane zadanie. Wkońcu była jego oczkiem w głowie. Zatrzymała się na chwilę gdy usłyszała głosy. Tak dobrze znajome jej głosy. Nie dostrzegła zarysu postaci w ciemności ale poznała ich. To ten głupi Malfoy, który był największym tchórzem jakiego znała i Bellatrix którą podziwiała lecz to nie oni byli jej celem. Nie dziś. Pełzła prosto przed siebie i po chwili gwałtownie skręciła w prawo. Przed nią ukazały się duże, lekko uchylone drzwi. Prześlizgnęła się do środka, schowała się za biurkiem i czekała. Po kilkunastu minutach usłyszała kroki. Do pomieszczenia weszła osoba, która była jej potrzebna. Której miała zadać ból dzisiejszej nocy. Artur Weasley niczego nie świadomy przekroczył próg swojego biurka i wtedy stało się to na co tak długo czekała. Rzuciła się na niego i zaatakowała. Jeden raz i drugi po czym szybko uciekła zostawiając krwawiącego mężczyznę samego w swoim gabinecie. Tak bardzo cieszyła się na nagrodę od swojego pana, że nie wiedziała nawet kiedy opuściła ministerstwo.

                                  *

Severus Snape nigdy nie myślał o tym, że po śmierci Lily kiedykolwiek jeszcze się będzie martwił i troszczył o inną kobietę. Był pewny, że jest to niemożliwe dopóki w jego życiu nie pojawiła się Hermiona Granger. Ta młoda dziewczyna mimo jego początkowych niechęci rozpaliła w nim nadzieję do dalszej walki. Dzięki niej zaczął wierzyć w dobre zakończenie. To ona jako nieliczna z nielicznych pokazała mu co to znaczy szczere i prawdziwe dobro. Nie wiedział dlaczego to robi, przecież na to nie zasługiwał. Wrócił do swoich komnat po ciężkich rozmowach z Czarnym Panem. Udał się prosto do swojej magicznej szafki z trunkami. Wyjął ognistą whisky i poszedł do salonu. Tam zastał miłą niespodziankę, która wlała ciepło do jego zimnego jak lód serca. Na jego sofie w salonie leżała dziewczyna o której wcześniej myślał. Odłożył whisky na stolik obok sofy i pochylił się nad kanapą. Wpatrywał się w jej twarz. Nie była najpiękniejszą kobietą jaką znał ale miała swój urok i w jakiś sposób go urzekła. Spała niespokojnie, majacząc coś pod nosem.
Odgarnął jej opadające kosmyki włosów z czoła po czym przyłożył dłoń do jej policzka.

- Co ty ze mną robisz, co? - powiedział cicho, prawie szeptem. -  Czuję się przy tobie nad wyraz mało inteligenty co prawie nigdy mi się nie zdarza. Cholera jasna to jest takie nieodpowiednie..

Nauczyciel eliksirów nie chciał pokazać tego, jaki jest naprawdę dlatego znów założył swoją maskę wrednego dupka z lochów i postanowił obudzić Hermionę. Nie była to miła pobudka chociaż na początku myślał o miłej wersji jednakże doszedł do wniosku, że on przecież nie jest miły więc nie ma się o co martwić.

- Granger wstawaj! - powiedział donośnym głosem, łapiąc gryfonkę za ramię.

Hermiona obudziła się gwałtownie czując każdy napięty mięsień w swoim ciele. Oddychała ciężko, miotając wzrokiem po pomieszczeniu. Kiedy rozbudziła się na tyle, że rozpoznała mistrza eliksirów pierwsze co zrobiła to rzuciła się w jego ramiona. On natomiast stał w bezruchu zdezorientowany.

- Co ty wyprawiasz Granger? Poprawka co ty właściwie tu jeszcze robisz?! Kazałem ci iść do dormitorium.

- Tak wiem ale musiałam sprawdzić czy wróci pan cały i zdrowy!

- Jesteś bardzo nierozsądna Granger i znowu mnie nie posłuchałaś. Powinnaś dostać kolejny szlaban.

- Chyba ich trochę za dużo, nie uważa pan?

- Jak mnie nie będziesz słuchać będziesz  miała ich jeszcze więcej.

- Czego chciał? - zapytała odsuwając się od niego.

Ostatnie życzenie - SS/HGOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz