4 - Exhausted

804 33 8
                                    

[Mam ochotę napisać ten rozdział wyjątkowo w pierwszej osobie "San". Miłego czytania]

Więcej

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Więcej.

Więcej.

Mocniej...

Zignoruj ból.

Ból jest dobry. Potrzebujesz go. On daje ci siłę. Poświęcenie sprawi, że poczujesz się lepiej. Będziesz lepszy.

Oddychaj. Wdech. Wydech. Wdech...

Jeszcze raz. Skończ to. Zignoruj wszystko.

Ostatnim pociągnięciem odłożyłem ciężar, dysząc ciężko z bóle w mym ciele, gdy nawet oddech stał się paskudnym problemem. Spróbowałem wstać, lecz moje nogi okazały się zbyt wątłe, aż zatoczyłem się ponownie, uderzając o ławę treningową.

Byłem zmęczony. Głodny. Obolały.

Ale to dobrze. Musiałem przez to przebrnąć. Musiałem się skupić, żeby być idealnym. Szczupłym. Wysportowanym. Nie mogę zawieść fanów... członków, polegają na mnie... Muszę zamaskować to, co czyni mnie słabym. Yunho już wiedział... nie zapomnę jego wyrazu... był mną obrzydzony... a co jeśli, co jeśli zadowoliłem go chwilowo, a teraz zacznie mnie unikać?

Podniosłem się z powrotem, ignorując to, jak niebezpiecznie obraz wiruje mi w głowie. Moje ciało było za słabe, żeby znieść cokolwiek, prawda?

Podszedłem do jednego z luster, unosząc kolejny ciężar. Niemal mnie przeważył, sprawiając, iż zachwiałem się nieprzytomnie, utrzymując ostatki przytomności. Musiałem skupić się na czymś innym, niżeli okropne myśli, które krążyły nieustannie w mej głowie od kilku godzin.

Nienawidziłem faktu, iż po poranku zasnąłem niemal od razu, nie mając czasu porozmawiać z Yunho o tym, co zobaczył, o tym, co między nami zaszło. Kiedy się obudziłem, ich już nie było, a ja pozostałem boleśnie sam w ciasnych, czterech ścianach. I nie mógł znieść swoich myśli.

Bo co jeśli reszta się dowie? Yunho im powie? Nie, on nie był taki. Ale w końcu się dowiedzą o moim... problemie. Co jeśli wszyscy spojrzą na mnie z tym obrzydzeniem? Przestaną widzieć moją wartość? Pomyślą o mnie, jak o... o śmieciu? Byłem problemem i wiedział o tym. Nie potrafiłem kontrolować swoich pragnień, a oni byli...

Westchnąłem ciężko, ponownie podnosząc ciężar, aż mój brzuch przeszył najżywszy ogień agonii. Nie chciałem myśleć o tym, jak bardzo pięknych miałem członków zespołu... tak gorących i troskliwych zarazem... zasadniczo byli wszystkim, czego potrzebowałem. Wszystkim, czego chciałem. Spełniali moje najskrytsze pragnienia.

Ale nigdy nie mogłem ich mieć. Wooyoung ciągle nalegał, bym w końcu powiedział, jak bardzo nie umiem się kontrolować. Jak bardzo potrzebuję nie tylko ich fizycznych ciał, ale i zwykłej uwagi, drobnych gestów. Dawali mi tak wiele, dlatego też nie powinienem ich prosić o więcej. Mogłem sobie przecież z tym poradzić. Stłumić wszystko ćwiczeniami. Zresztą miałem Wooyounga, on mnie rozumiał, wiedział, gdy potrzebuję przytulenia, czy... czy czegoś zupełnie innego.

Mogę sobie z tym poradzić. Dam radę sam.

-San jesteś w porządku? - Odwróciłem głowę w kierunku Wooyounga, który delikatnie ujął moje ramię... nie wzdrygnąłem się, choć to piekło paskudnie mod samym dotykiem. Moja skóra wydawała się nie do wytrzymania... ale to dobrze. Przynajmniej wiem, że wczorajszy trening zadziałał, a każdy najmniejszy mięsień został wyczerpany do samego cna. Co prawda musiałem jeszcze dziś zatańczyć, ale to nic wielkiego. Jestem w stanie to zrobić.

-Oczywiście, czemu pytasz? - Spojrzałem na swojego przyjaciela, który dzielił z nim zatroskane spojrzenie. Mieliśmy wejść za minutę lub mniej.

-Wyglądasz słabo... możesz jeszcze zrezygnować, Sannie. Nie wróciłeś też na noc... - Miał rację. Odpuściłem sobie powrót... nie spałem w zasadzie, ćwicząc, choć nie do końca to pamiętałem. Przyszedłem wprost do vana o poranku, aby dołączyć do swoich przyjaciół - Hongjoong i Manager zrozumieją, jeśli nie dasz...

-Dam radę - Zaprzeczyłem szybko. 

Dam radę.

Potknąłem się. Potknąłem się podczas obrotu, ledwo chwytając równowagę, gdy zatoczyłem się w tył, uciekając przed kamerą, nim pospiesznie chwyciłem jeden z rekwizytów wzniesienia, desperacko utrzymując go w swych palących bólem dłoniach. Musiałem to przezwyciężyć. Jestem w stanie to zrobić. Muszę...

-Wszystko dobrze? - Podniosłem się zdezorientowany, czując silne dłonie Mingiego na swych plecach, kiedy ujął delikatnie moją talię. Skinąłem do niego głowa, wiedząc, że muszę zaraz ponownie wyjść na scenę. Nie mogę się załamać. Nie mogę przestać. Nie mogę teraz...

Tańczyłem więc dalej, udając, że nic się nie stało. Ignorując zmartwione spojrzenia pozostałych. Ignorując fakt, jak świat wirował w moich oczach. Wsadziłem cały ból, irytacje, wściekłość w swoje ruchy, mrużąc oczy, zdając się na instynkt i pamięć zamiast na obserwowanie to, co dzieje się przede mną...

Aż kawałek się skończył. Nawet nie wiedziałem kiedy. Muzyka przestała grać, a ja przestałem się ruszać, dysząc ciężko i boleśnie, wsłuchując się w krzyk zadowolonych fanów. Ich wiwat przebijał się przez słuchawki. To było jedyne, co słyszałem oprócz przeszywającego mą skroń pisku. Ostatnie sekundy. Już chciałem iść, nim Hongjoong zerknął na mnie wymownie. Nie, jeszcze nie pora. Pośpieszyłem się za bardzo... 

To boli.

Tak bardzo boli.

Jeszcze chwila, nim błysk kamery zniknął... Na pewno? Nie dostrzegałem zbyt wiele... Nie, członkowie rozluźnili się, czyli miałem rację.

Z ulgą ułożyłem dłonie na kolanach, oddychając ciężko przez ból. Zrobiłem to. Skończyłem. Teraz tylko dostać się do przymierzalni, zmienić ubrania, wrócić do mieszkania i zapaść w błogi sen... cholera, dużo tego. Ale dam radę. Muszę tylko... muszę tylko iść za członkami. To wszystko. Zejść ze sceny.

-San? - Usłyszałem zmartwiony głos Hongjoonga, nim dostrzegłem, jak kiwa dłonią do reszty, aby już szli, nie martwiąc więcej naszych fanów. Może nie widzieli... może nie zauważyli.

-Dobrze - Westchnąłem, prostując się... postawiłem chwiejny krok w kierunku wyjścia. Cholera moje nogi były, jak z waty. Zamknąłem oczy. Dłoń Hongjoonga owinęła się wokół mojej talii. Dlaczego? Nie potrzebowałem pomocy... Dam sobie radę... Dam...

Kilka kolejnych kroków.

-San stopień - Ciche ostrzeżenie. Upadłem o cale niżej, uderzając powierzchnią koturnowego buta o niższy segment. Minęliśmy ścianę przesłaniające wyjście od sceny. Już mnie nie widzieli.

-Weźmiemy go...

Poczułem kolejną dłoń... A ta Hongjoonga została zastąpiona... mogłem spodziewać się Jongho i Yunho... byli silni. Ale nie potrzebowałem... nie potrzebowałem ich? Prawda?

Zachwiałem się.

-Sannie jeszcze chwila - Obiecywał Yunho. Nie wstydził się mnie? Nie czuł do mnie obrzydzenia? Przecież on wiedział... znał prawdę.

-Uważaj stopień - Uprzedził mnie Jongho. Zwiesiłem głowę. Nie czułem już stóp. Moje nogi załamały się pode mną.

-Sannie! - Głos Wooyounga nim wszystko pochłonęła dogłębna czerń.

Your Puppet //SanxATEEZ [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz