21. Panic attack

441 29 19
                                    

-

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-...cieszę się, że go znalazłeś. Nie chcę nawet myśleć, co by się stało, gdybyś nie wkroczył - Głos Seonghwy był mdły i niewyraźny, gdy umysł zaczął powracać do głowy Sana, jednak ten sam głos został zagłuszonym, gdy mężczyzna poczuł delikatne, wątłe paluszki masujące delikatnie jego boleśnie obolałą skroń. Dotyk był przyjemny, kojąc i niemal uśpił go ponownie, wysyłając go do onirycznej krainy, dopóki inny głos... Hongjoonga, ponownie nie zmusił go do skupienia. 

-Martwi mnie co innego, skąd ten facet miał wasze zdjęcie. To bez sensu. Nikt nie powinien mieć dostępu do kamer - Wszystkie wspomnienia nagle uderzyły o głowę Sana, sprawiając, iż zerwał się gwałtownie z niespokojnym oddechem.

Ból jego brzucha był ledwo obecny, przy panice, którą odczuwał tak wyraźnie, a ta pogłębiała się, kiedy zrozumiał, że nie może oddychać. Dyszał chrapliwie z dłonią na swym sercu i bólem w opróżnionych płucach.

Czuł, że otaczają go czyjeś ramiona. Że ktoś szeptał mu, iż wszystko będzie dobrze. Ale on... nie mógł po prostu w to wierzyć, nie potrafił. Czuł się zagubiony. Zagubiony w bólu, zdradzie, przerażeniu... czuł się tak słabym.

-S-Sannie... - Jego umysł był daleki, od słuchania. Od czegokolwiek, jak miał być szczerym. Chciał uciec, wyrwać się z ramion, które trzymały go ciasno przy sobie. Zmuszały go do bolesnego pozostania.

-Puść go - Słyszał głos, choć nie wiedział, do kogo była kierowana wypowiedź. Kto ocalił go z opresji.

Nie obchodziło go to, gdyż w chwili, kiedy dłonie zniknęły z jego ciała, bezmyślnie rzuci się przed siebie, niemal na ślepo, gdy jego oczy w pełni zaszły łzami, rozmazując otoczenie.

Przestał poruszać się dopiero u złączenia dwóch ścian, wciśnięty w kąt, osłonięty ramionami z cichą nadzieją, iż jeśli będzie milczeć i pozostanie tak martwo nieruchomym, to nikt go nie znajdzie. Nikt go nie zrani. Po prostu tak bardzo się bał. Był przerażony, kuląc się desperacko. Wiedział, że powinien być silny, ale nie potrafił, nie umiał już walczyć, nie umiał udawać. Był wyczerpany udawaniem, a niewinne, obolałe dziecko, które zamknęło się bezpiecznie za jego metalowym sercem, powróciło na wierzch, wrzeszcząc do jego ucha, błagając, by je wypuścił.

A on nie miał, czym oddychać.

-San, kochanie, otwórz oczy. Jesteś bezpieczny - Słowa były puste, a San nie mógł się przekonać, by ich posłuchać, szczególnie, kiedy dotarło do niego, jak bardzo nagim był... boleśnie nagim - Proszę, przykryj się - Poczuł, jak coś muska jego udo i wpierw odskoczył spanikowany, nim uświadomił sobie, iż nie było to ludzką dłonią, która chce go uderzyć, bądź wyszarpać z prowizorycznie naiwnej kryjówki. Było to miękkie, delikatne, puszyste. Pragnął tego wewnętrznie. Chciał... i zabrał to, szybko naciągając na swoją nagą talię, aby tkanina zastąpiła dłonie biegające po jego surowej piersi i szczupłym brzuchu.

Dopiero po chwili, gdy zrozumiał, że ma jakąkolwiek przestrzeń z dala od kogokolwiek, kto stanowi zagrożenie, wciąż z ciężkim oddechem, powoli otarł załzawione oczy, przyglądając się swojemu ciału. Jego talia i część podkulonych nóg okryta ładnym, fioletowym kocykiem, który sprawiał, że było mu wygodnie i przyjemnie, a drżenia zostały o cal zredukowane.

-San... - Z przerażeniem spojrzał trochę wyżej, nie widząc ciasnego pomieszczenia, do którego został brutalnie wepchnięty. Nie widział też mężczyzny z goryczą w swych oczach, który usiłował go szantażować.

Zobaczył Hongjoonga, nie mogąc przeboleć łez, które kryły się w jego ciemnych oczach, wpatrzonych w jego skulone ciało z niewyobrażalną nadzieją. Skoczył przed siebie, nie panując nad własnymi odruchami, sprawiając, iż jego kochany przywódca, wywrócił się lekko. Nie obchodziło go to. Nie obchodziło go nawet, że niektóre części ciała zostały odsłonięte przy tym ruchu. Po prostu wtulił się w drugie ciało, czując, jak szczupłe ramiona zaczynają go otaczać, a on poczuł... a on w końcu poczuł się bezpiecznym.

-Już spokojnie - Hongjoong delikatnie otulił jego ciało ciepłym kocem, poprawiając go tak, aby był wystarczająco szczelny - Wszystko jest już w porządku - Wyszeptał mężczyzna, a San wiedział, iż on płakał. Sam to robił, choć nie mógł tego wyjaśnić. Był wyczerpany...

-Przyniosłem wodę - Wyszeptał ktoś nad nimi i San zmusił, aby podnieść skroń, spoglądając bojaźliwie na Seonghwę i jego złamane oczy. Wyciągnął drżącą dłoń, zmuszając się, aby dosięgnąć do szklanki, nim poczuł, jak ciepła dłoń Hongjoonga zaczyna go asekurować.

-Sannie? - Spytał przywódca, gdy San powoli zanurzył usta w chłodnej cieczy, która była perfekcyjna na jego przepocone ciało - Chcesz może gdzieś wyjechać? Kilka dni wolnego, co o tym powiesz?

-Nie wrócę do domu - Wyszeptał cicho, czując, jak jego dłonie drżą nieco gwałtowniej.

-Nie do domu. Jedźmy gdzieś wszyscy. Na jakieś wakacje, nad wodę na przykład? - Chłopiec spojrzał na swojego przywódcę, koncentrując się wciąż tylko i wyłącznie na nim. Nawet Seonghwa zaginął gdzieś w nieznanym mu miejscu... choć może to był jego własny dom? Nie mógł rozróżnić miejsca. Nie mógł myśleć o niczym innym, niż Hongjoong, który oczekiwał tylko jego zgody. Tylko jego skinienia - Odprężymy się odrobinę. Wszyscy.

-Tak - San zgodził się cicho, opierając się bez sił na starszym ciele. Był wyczerpany, a ból wciąż pokrywał każdy jego cal.

-A więc postanowione. Czy chcesz się jeszcze położyć na chwilę i odpocząć? - Spytał troskliwie mężczyzna, łagodnie gładząc jego zmarznięte ramiona.

-A mogę z tobą? - Spojrzał z oczywistą nadzieją w ciemne oczy mężczyzny, otrzymując zaledwie delikatne, ale wciąż skinienie głową na zgodę.

-A mogę z tobą? - Spojrzał z oczywistą nadzieją w ciemne oczy mężczyzny, otrzymując zaledwie delikatne, ale wciąż skinienie głową na zgodę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Your Puppet //SanxATEEZ [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz