7. In car

1K 28 28
                                    

San powoli przekroczył próg firmy, niespiesznie ruszając w kierunku domu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

San powoli przekroczył próg firmy, niespiesznie ruszając w kierunku domu. Jego ciało paliło z wyczerpania po dość wyczerpującym treningu dodatkowym z nowym instruktorem, na który się zapisał i jedynie marzył, aby zaczerpnąć ciepłej kąpieli, a następnie paść na łóżko... może delikatnie tuląc Wooyounga do snu... Albo Hongjoonga. Obiecał mu przecież, prawda?

Niestety, ich plany zmieniały się szybciej, niżeli byli w stanie nadążyć i zaledwie po kilku minutach po tym, jak przywódca skończył ich upojny dzień, telefon zadzwonił niespodziewanie, wzywając starszego mężczyznę na wyższe piętro budynku i tylko San wie, jak wiele przeprosin wysłuchał od swojego przyjaciela, który przecież nie był mu nic winien. Sam skorzystał jeszcze z dodatkowych praktyk, aby dopracować do perfekcji swój taniec, choć żałował, że nie mógł spełnić oczekiwań starszego i pokazać mu, że nie zależy mu tylko na seksie. Naprawdę chciał się poprzytulać... oglądnąć razem jakiś słodki film z dobrym zakończeniem i po prostu skulić się w ramionach swego przywódcy.

Rzeczywistość była jednak brutalna, a on znów zaczął obawiać się o zdanie, jakie zostanie wyrobione na jego temat po wszystkim, co może zajść między nim a członkami jego zespołu. Nienawidził swojego umysłu. Tej pułapki myśli, która zawsze doprowadzała go do szału i postradania rozumu. Wiedział przecież, że jego członkowie go kochają i szanują nad życie, jednak wciąż coś z tyłu jego głowy krzyczało, iż tak nie jest... nienawidził tego. Nienawidził faktu, że nie potrafi tego zagłuszyć.

Westchnął ciężko, ściskając torbę na swym ramieniu, nim nagle zamarł, dostrzegając zwalniający samochód tuż obok niego. Nie wiedzieć czemu przypomniały mu się czasy liceum, gdy był jeszcze chuderlawym bachorem, nie znającym brutalności realnego życia. Noc podobna do tej, nie chłodna, ani nieciepła zarazem, wahając się gdzieś pomiędzy gdy powoli wędrował ulicą, pocierając leniwie swoje szczupłe, pozbawione mięśni ramiona. Aż nagle samochód zatrzymał się u jego boku, obelgi runęły na niego, jak lodowaty deszcz okropieństwa... Nie był to pierwszy raz, gdy atakowali go za jego odmienność... za to, że zaufał swojemu przyjacielowi, mówiąc najszczerszą prawdę, choć ten nigdy nie był jego prawdziwym przyjacielem.

Pamiętał ból tamtych dni. Pamiętał, jak bardzo nienawidził swojego ciała, niszcząc je i uderzając, mając nadzieję, iż uczyni coś, by się odmienić... aby przestać polegać tak na innych. Był jednak zbyt słaby, a za każdym razem, gdy drobny gest przemknął przez jego zdesperowane ciało, oddawał się w całości.

Potrząsnął głową, starając się odepchnąć paskudne spojrzenia. Już taki nie był. Potrzebował dotyku, potrzebował uczuć, jednak nie był im w pełni oddany. Mógł żyć, bez ingerencji innych, choć zadawało mu to najgorszy rodzaj cierpienia... wewnętrznego.

-Sannie! - Odwrócił się na przyjemny głos Yunho, który wydawał się zmartwiony... możliwie nie wołając go po raz pierwszy. Młodszy zamrugał kilkukrotnie, wpatrując się w wielkie ciało kierowcy jednego z ich busów, nim uśmiech zadowolenia rozpromienił na jego twarzy - No w końcu, wołałem cię tyle razy. Chodź, podwiozę cię. Wracasz do domu, prawda? - San skinął głową na zgodę, powoli otwierając drzwi do obszernego samochodu w nowoczesnym stylu i po liftingowej wersji smukłej linii, wpierw rzucając do wnętrza torbę, nim przestąpił o krok, zasiadając na miejscu pasażera.

Your Puppet //SanxATEEZ [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz