🥀~Rozdział 11~🥀

865 38 4
                                    

🥀~Łzy~🥀

Perspektywa Susan

Cieszyłam się, że już koniec zajęć, na szczęście Ruby już nie widziałam nigdzie. Spojrzałam na Hugo, który rozmawiał z chłopakami z drużyny. Nie chciałam przeszkadzać, dlatego ruszyłam do domu.

— Susan, poczekaj! — zawołał, a ja się niepewnie odwróciłam. — Wiem, że pewnie się spieszyć do domu, ale za niedługo gramy mecz... Fajnie by było, gdybyś przyszła.

Zamrugałam oczami, po czym przeniosłam wzrok na chłopków. Nigdy nie byłam na takim meczu, zazwyczaj przychodziły tam bliskie osoby.

— Nie wiem czy to dobry pomysł — wyszeptałam i spuściłam wzrok.

— Dlaczego? — po tych słowach, westchnęłam i pokręciłam głową.

— Zrobisz z siebie pośmiewisko przeze mnie — odparłam, już raz byłam w takiej sytuacji. Nie chciałam jej znów powtarzać.

— Hej, zabraniam Ci tak do siebie mówić. Jesteśmy przyjaciółmi, musisz w siebie uwierzyć.

Kiwnęłam głową i lekko się uśmiechnęłam. Miło mi się zrobiło, jednak czy naprawdę tak uważał, czy może tak tylko mówił.

— No dobrze — wyszeptałam, Hugo się uśmiechnął, po czym wrócił do chłopaków.

A ja ruszyłam ścieżką, ale nie miałam pojęcia, kogo spotkam na niej...

Perspektywa Daniela

— Ugh ile razy mam Ci powtarzać, że do ciebie nie wrócę! — wrzasnąłem na cały gabinet. Próbowałem się jakoś opanować, ale przez tą kobietę...

— Ale Danielku, było nam dobrze ze sobą — powiedziała i zaczęła się do mnie zbliżać.

— Nie nazywaj mnie tak — powiedziałem wyciągając przed siebie dłoń. — Dobrze? Kontrolowanie i zazdrość była dobra? — prychnąłem.

— Przecież w związku..

— Zamilcz. To nie był związek, ubzdurałaś coś w sobie. Nie masz do mnie prawa. Przez ciebie mogłem stracić podopiecznych. Jesteś nienormalna, nie dam ci więcej sznas!

— A-ale..

— Wynocha stąd! Nigdy więcej się tutaj nie pokazuj — warknąłem i próbowałem się uspokoić.

— Jeszcze będziesz tego żałować — syknęła po czym wyszła.

Brenda na początku naszego związku zachowywała się normalnie, jednak później kontrolowała mnie na każdym kroku. Była wszędzie. Przychodziła, gdy miałem pacjentów, sprawdzała co robię, nawet nie mogłem wyjść spokojnie z domu bo już była przy mnie. Zakończyłem to, gdy przez nią jeden z podopiecznych chciał skończyć terapię i wrócić do swoich nałogów. Wtedy powiedziałem dość.

Pokręciłem głową, po czym próbowałem się uspokoić. Kiedy usłyszałem delikatne pukanie, westchnąłem. Otworzyłem drzwi i już myślałem, że spotkam moją nawiedzoną byłą, ale dostrzegłem Susan.

Uśmiechnąłem się lekko, jednak gdy zobaczyłam jej wyraz twarzy od razu spoważniałem. Na policzkach były zeschnięte ścieżki po łzach, a w oczach czaiło się przerażenie.

— J-ja przepraszam, po prostu nie chciałam, żeby Floyd mnie zobaczył i jeszcze gumką recepturka mi pękła, ja... — zaczęła się jąkać, a ja złapałem ją za rękę i poprowadziłem na kanapę. Zaparzyłem herbatę, po czym dałem jej.

Kucnąłem przed nią, po czym zacząłem jej się przyglądać. Byliśmy już na dobrej drodze, bo przynajmniej nie chciała już się ciąć i przyszła do mnie.

— Chcesz o tym porozmawiać? — zapytałem ostrożnie, ale dziewczyna zaczęła gorączkowo kręcić głową, jakby bała się powiedzieć cokolwiek. — Tutaj nic ci nie grozi, ale jakbyś chciała to...

— Chce już o tym zapomnieć, proszę — wyszeptała i przetarła załzawione oczy.

Kiwnąłem głową, po czym delikatnie złapałem ją za dłonie. Chciałem, żeby widziała we mnie oparcie, gdy tak się przyglądałem jej tak, widziałem na jej szyi ślad, jakby ktoś przyciskał do niej nóż.

Nie miałem pojęcia, że to dopiero początek, wierzchołek góry lodowej, a co było dalej...

*************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️

"𝐖𝐲𝐥𝐞𝐜𝐳 𝐦𝐧𝐢𝐞"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz