🥀~Rozdział 3~🥀

1.1K 40 0
                                    

🥀~Kreski~🥀

Perspektywa Susan

Próbowałam ukryć się jakoś przez spadającymi kroplami deszczu, jednak nie było nigdzie miejsca. Wszyscy ludzie, którzy wyszli dzisiaj z domów, zaczęli uciekać pod przystanki, restauracje.

Przełknęłam ślinę, gdy byłam już cała przemoczona, a na dodatek samochód który przyjeżdżał obok ochlapał mnie. Kiedy weszłam do domu od razu ściągnęłam buty i odłożyłam plecak.

Nie minęła chwila, a w korytarzu znalazł się mój brat, spuściłam wzrok, gdy zaczął mi się przyglądać.

— Dlaczego nie od dzwoniłaś? Martwiłem się, przecież bym po ciebie przyjechał  powiedział, po czym poszedł na górę.

Nie chciałam robić mu już więcej problemu, może to brzmi śmieszne, ale już i tak miałam wyrzuty sumienia, że wracam się w jego życie.

Kiedy Floyd przyszedł podał mi mi ciepłe ręczniki, a ja pognałam do siebie, żeby się przebrać w czyste ubrania.

Miałam nadzieję, że nie będę tylko chora, za każdym razem, gdy dopadał mnie wirus, musiałam długi siedzieć w domu, nie przeszkadzało mi to tak bardzo, nie musiałam wtedy iść do szkoły, jednak najgorsze było widzenie smutku w oczach Floyda.

Gdy już byłam przebrana, zaczęłam schodzić na dół, dostrzegłam, że mój brat i jego narzeczona — Grace już robili obiad. Skrzywiłam się, nie chciałam jeszcze jeść, ale bez słowa usiadłam przy stole.

— Jak było w szkole, Susan? — zagadnęła wesoło Grace, a ja nie miałam pojęcia co miałam jej odpowiedzieć.

— W porządku, dostałam trzy z matematyki — wyszeptałam i zaczęłam bawić się ramieniem.

— Moje gratulacje, ja nigdy jej nie znosiłam, po co się przejmować tymi parabolami — wyznałam przysiadając się do mnie.

— Tak — powiedziałam, na chwilę na nią spoglądając.

Grace była szczupłą szatynką z brązowymi oczami. Znali się od małego, często u nas była. Kiedy mój brat mi ją przestawił oficjalnie, trochę się bałam, że mnie nie polubi, jednak od pierwszej rozmowy ją polubiłam. Była troskliwa i opiekowała się mną, gdy byłam mniejsza.

— Moje Panie, podano do stołu — powiedział wesoło Floyd. Wzięłam swój talerz i kiedy zobaczyłam jakąś dostałam porcję, skrzywiłam się.

Usiadłam na swoim miejscu i zaczęłam powoli jeść, jednak już czułam jak gula zaczyna mi rosnąć w gardle. Od dawna nie mogłam już normalnie jeść, co chwila odliczałam ile przytyje, gdy coś zjem.

Widziałam jak Floyd spoglądam na mnie, a ja próbowałam zjeść choć więcej niż wczoraj to nie dałam rady.

— Przepraszam — wyszeptałam, po czym pobiegłam do siebie.

Słyszałam, że mój brat chciał mnie zatrzymać, jednak nie mogłam spojrzeć na niego, wiedząc, że go zawiodłam.

Oparłam się o łóżko i położyłam głowę na kolanach. Najgorsze na świecie uczucie, to to, że kogoś zawodzę, najpierw mamę, teraz brata. Coraz trudniej było mi nad tym wszystkim zapanować.

Spojrzałam na żyletki, które leżały na szafce nocnej, przełknęłam ślinę i spojrzałam na swoje nadgarstki. Były już na nich blizny, które pokrywały dużą ich część. Może nie były po cięciach, ale były.

Złapałam za pudełeczko, po czym zaczęłam je obracać, wiele razy Floyd mówił, że okaleczenia to nie jest dobry pomysł, że to nie pomoże w niczym, jednak tak naprawdę...?

Narkotyki bardziej wciągają, wyniszczają organizm i powodują śmierć, jednak żyletka daje zwykłe cięcia, kreski, które się za goją.

Z tą myślą wstałam i zobaczyłam czy drzwi są zamknięte, po czym poszłam do łazienki.

Ale nie miałam pojęcia, że od tej chwili będzie jeszcze reudniej poradzić sobie ze wszystkim. Każdy potrzebuje pomocy i drugiej osoby, które wyciągnie pomocną dłoń w najgorszej chwili...

***************
Witajcie kochani

Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️

"𝐖𝐲𝐥𝐞𝐜𝐳 𝐦𝐧𝐢𝐞"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz