🥀~Rozdział 38~🥀

494 21 4
                                    

🥀~Strach~🥀

Perspektywa Daniela

Każdy z nas popełnia błędy, jesteśmy tylko ludźmi prawda. Zawsze się zastanawiałem ile można dawać drugich szans. Niby to zmienia wszystko, ale... W naszych serca już to nie będzie nigdy to samo.

No tak serce, najważniejszy narząd w naszym organizmie razem z mózgiem. Bez nich nie żyliśmy. Teraz to może śmieszne co mówię, ale jest różnica między życiem, a życiem. Kiedy się rodzimy to zaczynamy oddychać poznawać świat. Poznajemy wszystko, doświadczamy przeżyć, smutków, ale gdy ktoś nam to zabiera wszystko się zmienia prawda...?

Wtedy to nie jest życie, zostajemy w spoczynku i czekamy na moment, kiedy znów będziemy mogli rozkwitnąć i rozłożyć swoje skrzydła. Każdy z nas ma swoją barwę i granice, które jest w stanie wybaczyć. Nie poniżajmy siebie nawzajem i nie dawajmy w nieskończoność drugi szans, gdyby tej osobie zależało to wykorzystała pierwszą. Nie da się cały czas powtarzać jednych i tych samych spraw...

Miałem naprawdę wspaniały dzisiaj humor, udało mi się zakończyć leczenie kilku pacjentów i zobaczyłem się z moimi pierwszymi. Niesamowitego jest to, że gdy komuś pomogliśmy to on nadal o tobie pamięta, ma swoją rodzinę. Wzruszyłem się autentycznie.

Jednak wszystko runęło, gdy zobaczyłem znów moją byłą. Miała ten sam uśmiech, kiedy się z nią rozstałem. Przełknąłem ślinę, po czym próbowałem się uspokoić.

- Danielciu już wszystko będzie dobrze w końcu. Pozbyłam się naszego problemu, teraz możemy w końcu być razem - zaczęła wesoło rozmawiać, a ja zmarszczyłem brwi.

- Co zrobiłaś? - zapytałem i już czułem, jak krew zaczyna odpływać mi z twarzy. Czułem się jak kilka lat temu.

- No co, powiedziałam tamtej dziewczynie co była z tobą gabinecie, żeby się od ciebie odczepiła - wzruszyła ramionami, a ja zaczynałem analizować jej słowa.

- Nie, nie. Nie zrobiłaś tego! - krzyknąłem, po czym ruszyłem biegiem do samochodu.

Odpaliłem samochód i jak najszybciej jak potrafiłem jechałem do domu Floyda. Nie mogłem jej stracić. Nie Susan. Ona nie mogła zrobić tego samego co Julian. Boże, nie.

Zaparkowałem przed ich domem, po czym zacząłem biec. Widziałem, że nigdzie nie było owczarka. Coraz bardziej się bałem.

- Susan! - wydarłem się na cały dom. - Susan błagam!

Kiedy nigdzie jej nie widziałem, pobiegłem w stronę drzwi do jej pokoju. Dostrzegłem owczarka, który skamlał. Wbiegłem do łazienki i od razu wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem po karetkę.

- Susan - wyłkałem i upadłem obok nie. O kręciłem jej rany na nadgarstku. Na szczęście jeszcze oddychała. - Przepraszam, przepraszam. To moja wina.

Karetka przyjechała po pięciu minut ach i na szczęście funkcje życiowe były w normie. Bałem się jednak, że to nie potrwa długo. Zadzwoniłem do Floyda i Grace, musieli wiedzieć, zrozumiałbym jakby nie chcieli mnie znać. Spojrzałem na kartkę, która leżała na biurku i przetarłem łzy, które spływały po moich policzkach.

Przepraszam was wszystkich. Ja po prostu już nie miałam siły was męczyć moimi problemami. Chciałam, żebyście sobie w końcu odpoczęli ode mnie. Zawsze będę was kochać. Trzymajcie się. Nie wińcie nikogo, Daniel naprawdę mi pomógł. Wszystko było w porządku tylko, sama już nie wiem. Boję się was zamieść...

Wasza Susan

Modliłem się, żeby wyszła z tego, modliłem się, żebym znów zobaczył jej uśmiech. Pragnąłem ją przytulić. Dla mnie również była jak siostra...

Nie przeżyłbym tego jakby coś jej się stało...

****************
Witajcie kochani

Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️

"𝐖𝐲𝐥𝐞𝐜𝐳 𝐦𝐧𝐢𝐞"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz