🥀~Rozdział 24~🥀

637 24 0
                                    

🥀~Gabinet~🥀

Perspektywa Susan

Dzisiaj byłam z Danielem w jego gabinecie, powiedział, że jeśli chce mogę mu pomóc. Na początku nie byłam pewna czy to, aby na pewno dobry pomysł. Nie chciałabym, żeby przeze mnie coś się stało.

Ja siedziałam przy biurku obok Daniela i przyglądałam się jego gabinetowi. Na szczęście nie było białych ścian, dzięki czemu nie musiało się czuć jak w gabinecie lekarskim.

— Za niedługo będą przychodzić pierwsi moi podopieczni. Słyszałem, że chciałaś zostać kiedyś psychologiem — zaczął, a ja się zarumieniłam.

— Nie jestem pewna czy to dobry pomysł. Jak mam komuś pomóc jak sama mam problemy?  — wyszeptałam.

— Nie ma na świecie człowieka, który nie ma żadnych problemów — powiedział i lekko się uśmiechnął. — Ja również je miałem i mam. To już chyba nasza natura.

Po tych słowach ktoś zapukał i wszedł do środka. Był to chłopak chyba nawet w moim wieku.

— Pan mi nie uwierzy, zdałem tą głupią matmę na dwójkę. Chociaż nadal na mnie krzywo patrzy rodzina, to chociaż mi się udało — zaczął radośnie mówić.

— Widzisz od razu mówiłem, że dasz sobie radę — wzruszył ramionami Daniel. — Rodziną się kie martw. Czasami warto patrzeć na siebie, a nie na nich.

Później przeszli już do trudniejszych tematów, a ja słuchałam wszystkiego i próbowałam sobie zapamiętać. Praca psychologa była naprawdę niezwykła. Niby to tylko słuchanie i pomaganie, jednak czasami rozmowa daje więcej niż cokolwiek.

Do Daniela przychodzili różni pacjenci z różnymi problemami. Było li żal, kiedy widziałam dzieci, to było straszne, że już tak w młodym wieku muszą walczyć z tragediami i problemami. Dzieciństwo każdego powinno być beztroskie...
Nawet nie wiem z godziny popołudniowej stała się wieczorna.

— Jak ci się podobało?  — zapytał, a ja się lekko uśmiechnęłam.

— Było naprawdę fajnie. Podziwiamy ciebie, sama nie wiem czy bym dala radę — wyszeptałam.

— Dasz, kiedy już się wdrożysz to wszystko leci. Uwierz mi, sam, kiedy miałem pierwszego pacjenta stresowałem się niemiłosiernie, później zrozumiałem, że niepotrzebnie — wyznał, a ja kiwnęłam głową. Może miał rację.

Pakowaliśmy się do domu, a ja się uśmiechnęłam. Dostałam od małej pacjentki śliczny rysunek z kwiatuszkiem, podskoczyłam, kiedy do pomieszczenia weszła kobieta.
Przełknęłam ślinę, na początku była radosna, ale kiedy jej wzrok spojrzał na mnie miną jej z rzedła.

— Kim to coś jest?  — zapytała, a żyłka na jej czole zaczęła pulsować.

— Ja tylko... — zaczęłam, ale przerwał mi mężczyzna.

— To nie już twoja sprawa, wynoś się. Mówiłem, że nie masz wstępu tutaj. Wynoś się z mojego życia raz na zawsze — warknął,  a ja się odruchowo skuliłam.

— Ale Danielusiu, po co to wszystko. Przecież wiem, że nadal mnie kochasz, pozwolisz, żeby małe nieporozumienia stanęły nam na drodze?  — zapytała.

— Czy ty siebie słyszysz kobieto? Ty mnie śledziłaś, robiłaś nasz związek na pokaz, żeby każdy o tym wiedział, napastowałaś moich pacjentów. Jesteś nienormalna — krzyknął, a ja próbowałam powstrzymać strach. — Masz pięć sekund, jeśli w końcu się nie ogarniesz to załatwię sobie zakaz podchodzenia do mnie.

Kobieta spoglądała na gniewnie, po czym wyszła. Daniel odetchnął,  po czym usiadł na krześle. Dopiero później na mnie spojrzał.

— Przepraszam, że musiałaś na to patrzeć — wyszeptał,  a ja pokręciłam głową. —Pamiętaj, że jeśli się kiedyś zakochasz to jeśli twój partner będzie przekraczać granice to zakończ to dla własnego dobra.

— Przykro mi, że co się nie udało z tą kobietą  — wyszeptałam.

— Ona jest chora, powinna się leczyć na głowę — syknął, po czym wziął głębokie wdechy. — Nie mówmy o tym, choć zawiozę cię do domu.

Każdy z nas kiedyś będzie zakochany, mniej czy bardziej, jednak trzeba pamiętać, żeby każdemu dawać przestrzeń. Związek powinien opierać się na zaufaniu, a nie prześladowaniu...

****************
Witajcie kochani

Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️

"𝐖𝐲𝐥𝐞𝐜𝐳 𝐦𝐧𝐢𝐞"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz